Rozdział czwarty, szkicownik.

8 1 0
                                    

- To było pierwsze na świecie więzienie, które wybudowano po to, żeby wywołać w więźniach skruchę. To właśnie tutaj po raz pierwszy wprowadzono resocjalizację więźniów.
W tamtych czasach było to niedość, że najdroższe to jeszcze najnowocześniejsze więzienie w USA.
Więźniowie mieli ogrzewanie centralne i bieżącą wodę, której nie posiadał nawet Biały Dom.
Mieli do dyspozycji salon fryzjerski, dentystę i nawet salę operacyjną gdyby komuś zadziała się krzywda.
W suficie znajdowało się przeszklone okno, które nazwano „okiem Boga".
Okno przypominało więźniom, że ciągle są przez niego obserwowani.
Przez luksus wydawało się, iż więzienie było niezłe. Nie stosowali kar takich jak ciężka robota od rana do nocy. Nie o to w tym wszystkim chodziło.
Karano tutaj ciszą. Wyciszano tutaj dosłownie wszystko. Gdy więzień opuszczał celę zakładano mu na głowę kaptur. Strażnicy nosili filcowe pokrowce na buty, aby nikt nic nie usłyszał.
Najgorszą karą tego więzienia była samotność i głucha cisza, która doprowadzała
do szaleństwa - gdy skończył swój monolog popatrzył się na mnie. Odwróciłam wzrok, żeby nie mógł zobaczyć moich szklanych oczu.
Nie zrobiło mi się przykro przez historię tego budynku. Zabolało mnie coś innego.
Chodziło o to, że mnie też karano ciszą, i to przez osobę którą nazywałam „miłością swojego życia".
Przez głowę przelatywały mi najgorsze wspomnienia. Kłótnie, manipulacje, krzyki, łzy.
Noah, którego jeszcze dwa lata temu kochałam nad życie, wyrył permanentny ślad na mojej psychice.
- Daisy.? - zaczął mi się badawczo przyglądać.
Nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie.
Czułam się, jakby w moim gardle utknęła kulka o wielkości piłki ping-pongowej.
Patrzyłam się na swoje buty, nie chciałam patrzeć mu w twarz. Byłam blisko rozpłakania się.
Nie chciałam się przy nim otwierać.
- Daisy, spójrz się na mnie - rozkazał stanowczym tonem, po czym złapał mój podbródek oba palcami, ale zanim zdążył unieść moją twarz odepchnęłam jego rękę, po czym cofnęłam się o krok w tył.
- Przepraszam..ale ja nie rozumiem. Co się dzieje? - zapytał łagodnie, co lekko mnie uspokoiło. Postawił wolny krok w moją stronę.
- Daisy..- nie zdążył dokończyć, bo w końcu spojrzałam mu się w oczy. Gdy to zrobiłam na twarzy bruneta wymalowało się zmartwienie.
Resztkami sił powstrzymałam się przed łzami.
- To ta historia tak? Poruszyła cię? - zapytał się.
- Nie, nie, nie chodzi o to. Ja..nie ważne po prostu chodźmy stąd dobrze? Jest ciemno a ktoś może być w środku. Nie czuje się tutaj bezpiecznie - skłamałam. Nie miałam zamiaru opowiadać mu o Noah'u.
Nie ufałam mu, tak naprawdę nawet go nie znałam. Nie mogłam mu opowiedzieć swojej historii.
Brunet mi nie uwierzył widziałam to po jego mimice twarzy, ale nie ciągnął tematu.
Byłam mu za to wdzięczna, być może kiedyś mu opowiem..może.
- Blake przed chwilą mi napisał, żebyśmy się nie spieszyli bo poszedł do Cindy..czyli nasze wcześniejsze przepuszczenia okazały się być prawdą - zaśmiał się cicho, na co głośno jęknęłam.
- Przysięgam, że jeśli robią to aktualnie w moim łóżku to będę szukać nowej współlokatorki - oznajmiłam poważnie, na co Connor znowu zaczął się śmiać.
- Skoro są tacy zajęci, to może pójdziemy do mnie? Możemy zrobić sobie coś do jedzenia i coś obejrzeć. Robi się dosyć zimno, nie chce ciągać cię po dworze - wzruszył ramionami.
- Jasne, możemy tak zrobić - mój humor trochę się polepszył, bo na moich ustach wykwitł niekontrolowany, lekki uśmiech.
Connor odrazu go odwzajemnił, zauważyłam że w prawym policzku ma lekko widoczny dołeczek.
Zrobiło mi się trochę gorąco.
Jakim cudem nie zauważyłam go wcześniej?
Nie mogłam oderwać wzroku od bruneta.
Szliśmy pustą uliczką, nie było nikogo wokół.
Byliśmy tylko my, gwiazdy i księżyc który idealnie oświetlał twarz bruneta.
Jego perfekcyjna twarz wyglądała dwa razy perfekcyjniej gdy oświetlał ją księżyc.
Connor był pięknym chłopakiem i to mi nie pasowało.
On nie mógł mi się podobać.
Nie byłam w jego typie.
Przez następne pięć minut szliśmy w ciszy, która była dosyć komfortowa.
Po chwili znajdowaliśmy się już pod uczelnią.
Weszliśmy do budynku, po czym wspięliśmy się po schodach.
Po dwóch minutach stanęliśmy pod drzwiami od pokoju Connora i Blake'a.
Brunet wyjął z kieszeni pęk kluczy, po czym otworzył drewniane drzwi i mnie w nich przepuścił.
Po wejściu do pokoju odrazu poczułam mocny zapach męskich perfum.
Odrazu czuć było, że mieszka tutaj dwóch mężczyzn. Zdjęłam buty, to samo zrobił brunet.
- Chodźmy do salonu, mamy wygodną kanapę - uśmiechnął się uroczo.
Ogarnij się, on ci się nie podoba.
Salon połączony był z kuchnią i jadalnią, bo pokoje u nas na kampusie nie są zbyt duże, ale idealnie wystarczają na dwie osoby.
Meble były w biało - czarnych kolorach, było tutaj zaskakująco czysto. Nawet czyściej niż u mnie i
Cindy. Chłopacy musieli mocno dbać o czystość.
Usiedliśmy na białej, naprawdę wygodnej kanapie przed którą znajdował się duży telewizor.
Mieli bardziej luksusowo niż my, i to o wiele.
- Włączę muzykę do gotowania. Co puścić? - zapytał się wchodząc w spotify, a ja bez wachania zabrałam mu pilota i wyszukałam swoje konto żeby puścić swoją playlistę.
Wybrałam pierwszą lepszą, a z głośników telewizora wybrzmiały pierwsze melodie piosenki „I wanna be yours". Głośno przełknęłam ślinę.
Spojrzałam się nerwowo na chłopaka.
- Też ich słucham. Lubię ich piosenki - oznajmił, po czym wstał z kanapy i podał mi dłoń żeby pomóc mi wstać. Złapałam ją. W dalszym ciągu utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.
Jego dłoń była ciepła, a moja zimna jak lód.
Wstałam z kanapy, po czym wyjęłam swoją dłoń z naszego uścisku.
- Zimno ci? Masz lodowate ręce - podszedł trochę bliżej. Do moich nozdrzy znowu dotarł jego zapach. Głupi, przyciągający zapach.
- Nie, spokojnie jest mi dobrze - odparłam.
- Jak coś to mów - uśmiechnął się, po czym powędrowaliśmy razem w stronę kuchni.
Brunet otworzył lodówkę.
- Chodź, pomożesz mi coś wybrać - puścił mi oczko.
Stanęłam obok niego, po czym zeskanowałam wzrokiem zawartość lodówki.
Zatkało mnie.
Zawartość ich lodówki była perfekcyjne ułożona.
Mieli bardzo dużo jedzenia i picia w przeciwieństwie do mnie i Cindy.
U nas w lodówce znajdowało się pół marchewki, dwa red bulle i trzy jogurty truskawkowe.
- Na co masz ochotę, Daisy? - zapytał, gdy spojrzałam mu w oczy.
- A ty? - zapytałam.
- Może jakiś makaron? - znów zapytał, a mi zapaliła się lampka nad głową.
Pogrzebałam trochę w lodówce, i wyjęłam potrzebne składniki.
Na blat kuchenny położyłam czosnek, parmezan, jajka i boczek.
- Carbonara? - zapytał z uśmieszkiem.
- Mhm - mruknęłam uśmiechnięta. Brunet przyglądał mi się zamiast mi pomóc.
- Pomożesz mi? Czy będziesz stał i mnie podziwiał? - zapytałam się, na co wybuchł cichym śmiechem.
Podszedł do szafki i wyjął z niej średniej wielkości, głęboką patelnie i mały garnek.
Podał mi deskę do krojenia i nóż.
Gdy ja siekałam czosnek, a brunet wstawiał makaron usłyszałam, jak śpiewa pod nosem tekst piosenki.
- I wanna be your vaccum cleaner.
Breathing in your dust.
I wanna be your Ford Cortina.
I will never rust - zaśpiewał zachrypniętym głosem. Moje serce przyspieszyło. Pomimo tego, że się wstydziłam, postanowiłam dołączyć i dokończyć tekst piosenki.
- I just wanna be yours.
I just wanna be yours.
I just wanna be yours... - dokończyłam, a gdy obróciłam głowę w lewą stronę zauważyłam uśmiech Connora.
- Ładnie śpiewasz - przyznał cicho, zerkając w moją stronę.
- Bardziej..znośnie - poprawiłam go, na co przewrócił oczami.

...

Parę minut później siedzieliśmy już na kanapie zajadając się przygotowanym przez nas makaronem. Słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy na różne tematy.
- A tak w ogóle to co studiujesz? Nie pamiętam żeby Cindy mi o tym wspominała.
- Sztukę. Lubię rysować..szkicować, malować - przyznał nieśmiało.
Teraz totalnie mnie zamurowało.
Connor Miller umiał rysować..
- Wow...tego się nie spodziewałam - odparłam, odkładając pusty talerz na stolik obok wypoczynku.
- Większość osób mi to mówi - wzruszył ramionami.
- Chcesz pokazać mi jakiś rysunek? Jestem bardzo ciekawa - zapytałam, ale brunet potrząsnął przecząco głową.
- Connor..proszę. Nie zasnę, dopóki nie zobaczę jak rysujesz - spojrzałam się na niego, z nadzieją w oczach.
- No dobrze, chodź - pomógł mi wstać, po czym zaprowadził mnie do jego pokoju.
Otworzył białe drzwi od pomieszczenia.
W jego pokoju było dużo roślin, w rogu pokoju obok łóżka znajdowała się sztaluga, a obok niej dwa skończone obrazy.
Na ścianach wisiało pełno płótn, na których znajdowały się piękne malowidła.
Jego pokój był pełen życia, na jego biurku było od grona materiałów artystycznych.
Byłam w naprawdę wielkim szoku. Obrazy wiszące na ścianach jego pokoju były przepiękne.
Niektóre przedstawiały naturę, a niektóre ludzi.
Connor otworzył szufladę od biurka, po czym wyjął z niej szkicownik.
Podał mi go do ręki, po czym usiadł na łóżku.
Poklepał miejsce obok siebie na znak, żebym usiadła obok niego.
Zrobiłam to i otworzyłam pierwszą stronę szkicownika.
Na pierwszej stronie znajdywało się miasto w nocy. Ten rysunek był piękny.
Przedstawiał wysokie budynki, gwiazdy, lampy i księżyc, który znajdował się na pierwszym planie.
- To jest..piękne - spojrzałam się na Connora.
- Masz ogromny talent - dodałam, po czym zaczęłam oglądać pozostałe rysunki.
Przez następne parę minut podziwiałam rysunki bruneta, aż w końcu natrafiłam na ostatnią stronę.
Serce zaczęło bić mi jak młotem.
Na ostatniej stronie szkicownika znajdowałam się..ja?
Brunet szybko wyrwał mi z ręki notatnik, po czym wstał i oparł się o biurko.
Szybkim krokiem do niego podeszłam.
- To byłam ja? - zapytałam się, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale bezskutecznie.
Connor ciągle odwracał wzrok.
- Nie, musiało ci się przewidzieć.
- Connor..nie jestem zła.
Pokaż mi to - rozkazałam zbyt stanowczo
- Proszę..- dodałam nieco ciszej.
Miller westchnął, po czym podał mi szkicownik.
Otworzyłam ostatnią stronę.
Na tym rysunku znajdywałam się ja przed klubem. To była sytuacja z naszego poznania.
Moje oczy się błyszczały, a wiatr rozwiewał moje włosy. Miałam na sobie top z biustem w panterkę, czarną spódniczkę, mój naszyjnik z literką D i kolczyki. Rysunek kończył się na moich kolanach.
Z tylu znajdował się oczywiście budynek.
Ten szkic..był tak cholernie realistyczny.
Wszystko się zgadzało. Kształt moich oczu, brwi, ust. Moja figura, moje włosy i ubrania.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam czymś tak bardzo zachwycona i zszokowana.
Czemu mnie narysował?
- Dlaczego akurat mnie narysowałeś? - zapytałam podejrzliwie.
- Lubię rysować cudo..atrakcyjne rzeczy, osoby - odchrząknął. Nie był tak pewny siebie jak jeszcze parę minut temu.
Był mocno spięty, zestresowany i..czy on chciał powiedzieć, że jestem cudowna?
Ogarnij się. Pewnie się pomylił.
Napewno miał gdzieś jeszcze rysunki innych dziewczyn.
- Rozumiem - odparłam, zamykając szkicownik.
- Jesteś zła? - zapytał, nerwowo na mnie zerkając.
- Żartujesz sobie? Jasne, że nie jestem zła.
Wręcz przeciwnie. To..miłe, że mnie
narysowałeś - odparłam, na co jego napięte mięśnie nieco się rozluźniły.
- To dobrze..ja bałem się, że będziesz na mnie zła i, że uznasz mnie za jakiegoś dziwaka, ale ja po prostu lubię zapamiętywać pewne sytuacje i..osoby - odpowiedział, na co kiwnęłam porozumiewawczo głową.
- Może coś obejrzymy? - zapytał niepewnie.
- Jasne, chodźmy - odparłam miło żeby rozluźnić atmosferę.
Usiedliśmy na kanapie, z głośników leciała piosenka „doktorspiele - english version".
Chciałam ją wyłączyć, gdy niechcący złapaliśmy za pilota w tym samym czasie, przez co moja dłoń znajdowała się na dłoni Connora.
Myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej.
- Sorki..niechcący - przeprosiłam, a Connor cicho się zaśmiał, co rozluźniło atmosferę.
Brunet nie wyłączył piosenki, utrzymywaliśmy głęboki kontakt wzrokowy.
Dosłownie nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku.
Connor lekko się do mnie przysunął, a ja nie słyszałam nic poza moim szalejącym sercem.
Bicie mojego serca wręcz dudniło mi w uszach.
Nasze twarze dzieliło zaledwie paręnaście centymetrów. Czułam jego oddech na swoich policzkach, które zapewne były już czerwone.
Connor spojrzał się na moje usta, zaschnęło mi w gardle.

HeartbeatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz