- Co to? - spuściłam wzrok na kolana, na których wylądowała ciężka czarna torba.
- Laptop, żebyś się nie nudziła.
- Ja? - spojrzałam na niego.
- Chciałaś zacząć coś robić. To prosze.
- No tak, ale co mam z tym zrobić?
- Z tym? Nie zrobisz nic, ale masz jeszcze to. - z ukrytej kieszeni w skórzanej kurtce wyciągnął czarny pendrive.
- Co na nim jest? - zaciekawiona zaczęłam obracać go pomiędzy palcami.
- Nagrania z ceremonii oraz pobliskich ulic. Będziesz miała co oglądać. - oznajmił z parszywym uśmieszkiem, czym tylko mnie zezłościł.
- Mam robić to sama? - odwarknęłam z wyrzutem. Przecież to jest kilkanaście jak kilkadziesiąt nagranych godzin, na których nie wiadomo czy jest to, czego szukamy.
- Sama wpadłaś na ten błyskotliwy pomysł to masz szanse się wykazać.
- Jesteś na mnie zły? - w myślach dalej widziałam jego wyraz twarzy. Nie należał do najszczęśliwszych. Zaciśnięte wąsko usta i mordujący biedny gumolit wzrok.
- Nie na ciebie. Na siebie. - westchnął. - Mogłem to przewidzieć. To banalne. - przetarł oczy.
- Nie obwiniaj się. - poprosiłam łapiąc go za nadgarstek i przyciągnęłam na swoje udo. - Nie wiadomo czy to cokolwiek by zmieniło. A gdybyś to sprawdził, a on i tak tam był?
- Nie rozumiesz... - podniósł głos. - Gdybym to sprawdził...
- Niczego byś nie zmienił!
- Dostał przeze mnie! - różnica w zdaniach zaczęła się bardziej uwydatniać. Jeszcze chwila i skoczymy sobie do gardeł.
- Co kurwa? - jęknęłam z politowaniem.
- Nie rozumiesz! - warknął, a potem wzrokiem urażonego psa spojrzał przed siebie. - To mój przyjaciel. Powinienem go chronić. - niepotrzebnie się obwiniał. Nie ma znaczenia co zrobił, a czego nie. Czasu nie da się cofnąć w jebany magiczny sposób. Tylko skupić na tym co można zrobić za drugim razem. To lepsze niż użalanie się nad sobą w nieskończoność.
- Dimitri to już się stało! - złapałam go za materiał koszulki, kiedy zatrzymaliśmy się na środku skrzyżowania. - Przestań się kurwa mazać i go dorwij! - I dla orzeźwienie klepnęłam go w policzek. Może to przywróci jego mózg do prawidłowej pracy. Zdecydowanie byłam zwolenniczką jego skurwysyńskiej strony. Jednak przedłużająca się cisza budziła we mnie obawy.
- Czy ty mnie uderzyłaś? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak. - odparłam twardo.
- Uderzyłaś mnie? - zapytał znowu.
- Mażesz się, a teraz jeszcze ogłuchłeś? - podniosłam brew, krzywiąc się.
- Dlaczego mnie uderzyłaś? - złapał się za policzek, a dźwięk wkurzonego klaksonu mnie uratował. Chłopak ruszył z piskiem opon.
- Wole jak jesteś twardy. - palnęłam bez zastanowienia, bo moje zęby nie nadążyły zapanować nad językiem.
Kurwa... O czym ja gadam.
- Huh... - burknął z głupkowatym uśmieszkiem. - Jasne.
- Jedź do domu. - poprosiłam, otwarcie uderzając się w czoło.
Na szczęście więcej się nie odzywał. Przestał dopytywać o ten soczysty policzek. Zamknął się aż do drzwi mieszkania. Wpuścił mnie pierwszą, a ja od razu zostawiłam torbę z ciuchami w sypialni. Tak często tutaj bywałam, że zaczynałam się czuć jak u siebie.