Nie wszystko było tak kolorowe jak Charlie oczekiwała. Organizacja balu była najgorszym wyzwaniem jakiego się podjęła, trudniejszym niż odkupienie Grzeszników, a jeszcze miesiąc temu sądziła, że hotelu jest jej szczytem osiągnięć.
Motyw przewodni był wiadomy, gdyż w dniu wydarzenia będzie mieć miejsce deszcz meteorytów. Idealny zbieg okoliczności. I to było najłatwiejszą rzeczą na liście zadań, lecz na początku jeszcze tego nie wiedziała.
Elity mają wyjątkowo wygórowane wymagania względem estetyki, jedzenia, muzyki, wystroju i generalnie wszystkiego. Pomijając fakt iż są gburowaci oraz obgadując nielubiane osoby jak leci, udając potem przyjaciół, czy prezentując maniery godne dżentelmenów i dam.
Hipokryci.
Piętnują niesubordynację, sami szczekając na innych, zazwyczaj mądrzejszych od nich, czego wyfiokowane dupki nie dostrzegają, widzą jedynie czubek własnego nosa.
Najdroższy w całym zestawieniu był alkohol, który sprowadził Husk według podanych przez Asmodeusza instrukcji.
- Jesteś pewien, że taka ilość jest konieczna? - zapytała niepewnie Charlie, patrząc na pokaźnych rozmiarów stos trunków wysokiej klasy.
- Uwierz mi na słowo młoda, będą zadowoleni - Ozzie poklepał ją po ramieniu.
Niedaleko nich Husk przeżywał właśnie wewnętrzne wniebowstąpienie, podziwiając skrzynie niczym najwspanialsze bóstwo istniejące we wszechświecie. Z przesadną ostrożnością, by nie zabić szkła, wziął jedną z butelek w swe kocie łapy trzymając ją z delikatnością jak noworodka, którego bał się upuścić. Lecz to było cenniejsze niż jakieś płaczliwe dziecko powodujące same kłopoty.
Nie.
To anbrozja, w licznych ilościach migająca mu w oczach, niczym światła gwiazd prowadzące marynarzy na środku bezkresnego oceanu.
- No i odpłynął - prychnął Angel do siedząc obok niego na kanapie Niffty, piszącej coś w swym sekretnym notatniku.
- Hi hi, typowy Husk - pokojówka szczerzyła radośnie zęby.
- Wiecie, że was słyszę?! - barman zjeżył sierść oburzony.
- Serio? Też mi odkrycie - przewrócił oczami cmokając niechętnie.
- Pierdol się kurwa - syknął jak wściekły kot, czyli poprawnie gatunkowo.
- Bądź pewien, że zrobimy to potem, gdy tylko przestaniesz molestować te butelki i zaczniesz mnie - posłał mu zalotny uśmiech, w którym była widoczna ostrość.
Niestety hazardzista go zignorował powracając do stawania alkoholu na piedestale swej egzystencji. Zdecydowanie zabunkruje kilka butelek, albo całą skrzynkę gdzieś w czeluściach schowka, o którym wie tylko i wyłącznie on, nikt więcej nawet Alastor, choć pewnie ten jeleni dupek już go odkrył.
- Tsk zapamiętam to sobie - wymamrotał pająk pod nosem, po czym spojrzał na towarzyszkę - A gdzie twój zły chłopiec?
Zawsze nakręcona Niffty podniosła głowę odrywając oko od swej pracy.
- Baxter robi fajerwerki.
Fakt.
Wyższy odbiegł myślami w przeszłości do rozmowy rybiego gościa z księżniczką. Było to jakieś dwa tygodnie temu i od tamtej pory łuskowaty siedzi zamknięty w swojej pracowni, z której co jakiś czas słychać niepokojące wybuch, krzyki i inne dziwne dźwięki. Żadne z niech jednak do niej nie weszło, w obawie o własne zdrowie fizycznie jak i psychiczne.
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanficDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?