162.

167 20 51
                                    


Nie wszystko było tak kolorowe jak Charlie oczekiwała. Organizacja balu była najgorszym wyzwaniem jakiego się podjęła, trudniejszym niż odkupienie Grzeszników, a jeszcze miesiąc temu sądziła, że hotelu jest jej szczytem osiągnięć.

Motyw przewodni był wiadomy, gdyż w dniu wydarzenia będzie mieć miejsce deszcz meteorytów. Idealny zbieg okoliczności. I to było najłatwiejszą rzeczą na liście zadań, lecz na początku jeszcze tego nie wiedziała.

Elity mają wyjątkowo wygórowane wymagania względem estetyki, jedzenia, muzyki, wystroju i generalnie wszystkiego. Pomijając fakt iż są gburowaci oraz obgadując nielubiane osoby jak leci, udając potem przyjaciół, czy prezentując maniery godne dżentelmenów i dam.

Hipokryci.

Piętnują niesubordynację, sami szczekając na innych, zazwyczaj mądrzejszych od nich, czego wyfiokowane dupki nie dostrzegają, widzą jedynie czubek własnego nosa.

Najdroższy w całym zestawieniu był alkohol, który sprowadził Husk według podanych przez Asmodeusza instrukcji.

- Jesteś pewien, że taka ilość jest konieczna? - zapytała niepewnie Charlie, patrząc na pokaźnych rozmiarów stos trunków wysokiej klasy.

- Uwierz mi na słowo młoda, będą zadowoleni - Ozzie poklepał ją po ramieniu.

Niedaleko nich Husk przeżywał właśnie wewnętrzne wniebowstąpienie, podziwiając skrzynie niczym najwspanialsze bóstwo istniejące we wszechświecie. Z przesadną ostrożnością, by nie zabić szkła, wziął jedną z butelek w swe kocie łapy trzymając ją z delikatnością jak noworodka, którego bał się upuścić. Lecz to było cenniejsze niż jakieś płaczliwe dziecko powodujące same kłopoty.

Nie.

To anbrozja, w licznych ilościach migająca mu w oczach, niczym światła gwiazd prowadzące marynarzy na środku bezkresnego oceanu.

- No i odpłynął - prychnął Angel do siedząc obok niego na kanapie Niffty, piszącej coś w swym sekretnym notatniku.

- Hi hi, typowy Husk - pokojówka szczerzyła radośnie zęby.

- Wiecie, że was słyszę?! - barman zjeżył sierść oburzony.

- Serio? Też mi odkrycie - przewrócił oczami cmokając niechętnie.

- Pierdol się kurwa - syknął jak wściekły kot, czyli poprawnie gatunkowo.

- Bądź pewien, że zrobimy to potem, gdy tylko przestaniesz molestować te butelki i zaczniesz mnie - posłał mu zalotny uśmiech, w którym była widoczna ostrość.

Niestety hazardzista go zignorował powracając do stawania alkoholu na piedestale swej egzystencji. Zdecydowanie zabunkruje kilka butelek, albo całą skrzynkę gdzieś w czeluściach schowka, o którym wie tylko i wyłącznie on, nikt więcej nawet Alastor, choć pewnie ten jeleni dupek już go odkrył.

- Tsk zapamiętam to sobie - wymamrotał pająk pod nosem, po czym spojrzał na towarzyszkę - A gdzie twój zły chłopiec?

Zawsze nakręcona Niffty podniosła głowę odrywając oko od swej pracy.

- Baxter robi fajerwerki.

Fakt.

Wyższy odbiegł myślami w przeszłości do rozmowy rybiego gościa z księżniczką. Było to jakieś dwa tygodnie temu i od tamtej pory łuskowaty siedzi zamknięty w swojej pracowni, z której co jakiś czas słychać niepokojące wybuch, krzyki i inne dziwne dźwięki. Żadne z niech jednak do niej nie weszło, w obawie o własne zdrowie fizycznie jak i psychiczne.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz