Szybko zbiegłam po schodach. Złapałam za plecak, po czym pognałam do garderoby. Założyłam conversy, założyłam kaptur, złapałam za plecak i krzyknęłam do mamy:
- Pa!
Wyszłam z domu i szybkim krokiem pognałam do szkoły, że auto mi się zepsuło, musiałam na razie chodzić pieszo. Było to strasznie wkurwiające, bo zamiast wstawać o siódmej, musiałam o szóstej. Niby godzinka spania. Ale dla mnie było to dużo. Rozejrzałam się i przeszłam po pasach. Nie zdziwiłam się, gdy dogoniła mnie Alice. Szłyśmy przez chwilę w ciszy. Po naszym wczorajszym spotkaniu, nie miałyśmy za bardzo o czym gadać. Siedziałyśmy w klubie do pierwszej w nocy i gadałyśmy. Spojrzałam na nią, a gdy zobaczyłam jej skrzywioną i niewyspaną twarz, prychnęłam cicho pod nosem.
- Co tam? - zapytałam.
Burknęła coś. Zatrzymałam się, by zawiązać buta i dogoniłam Alice.
Zerknęła na zegarek.
- Kurwa. - mruknęła.
- Co?
- Za dziesięć minut lekcja. - poinformowała mnie. -więc lepiej się pośpieszmy.
Przytaknęłam głową i przyśpieszyłam. Już po chwili było widać wejście do liceum. Otworzyłam szerokie, szklane drzwi i weszłam do szkoły. Od razu skierowałam się do swojej szafki z przyborami. Wyjęłam potrzebne rzeczy i ruszyłam dalej, minęłam gromadkę uczniów i weszłam po schodach, na drugie piętro szkoły. Nasza szkoła była duża. Nie jakaś mega, nie wiadomo jaka, ale była duża. Wiedziałam to tylko z mediów społecznościowych, ponieważ nie chodziłam jeszcze do innej. Była prywatna, przez co, nie za dużo uczniów do niej chodziło. Z czterysta, może pięćset. Skręciłam w korytarz, po swojej lewej stronie i stanęłam przed klasą. Po chwili dogoniła mnie Alice.
- Już lekcja się zaczęła!
Szybko otworzyłam drzwi. Nauczyciel pisał coś na tablicy, kiedy mnie zauważył, poprawił okulary na swoim nosie i rzucił mi złowrogie spojrzenie.
- Przepraszam za spóźnienie. - mruknęłam.
- Ja też! - pisnęła Alice i mnie lekko szturchnęła.
Szybko rozejrzałam się po klasie, kiedy zauważyłam pustą ławkę, pociągnęłam za sobą Alice. Usiadłam na krześle, obok okna. Ten dzień zapowiada się zajebiście.
* * *
Otworzyłam śniadaniówkę obiadem. Od razu pożałowałam, że nie zapisałam się na szkolne obiady. Nienawidziłam makaronu z łososiem. Sama nazwa nie brzmiała apetycznie... Zamknęłam ją z powrotem i wstałam. Następnie skierowałam się w stronę wyjścia z stołówki. Mało jadłam, więc nie przeszkadzało mi to, że na obiad nic nie zjem. I zadzwonił telefon. Na początku nieprzytomna rozejrzałam się po korytarzu, ciekawa do jakiego ucznia mamusia lub tatuś dzwoni. Jednak to byłam ja. Prychnęłam cicho pod nosem i wyjęłam komórkę z tylnej kieszeni spodni. Niechętnie odebrałam, gdy zauważyłam, że dzwoni do mnie osoba zapisana jako "Matka".
-Tak?
- Zwolniłam cię Rozanno, z lekcji.
- I co w związku z tym? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- To, że w ciągu piętnastu minut, masz zjawić się w domu. - warknęła.
Prychnęłam.
- I tyle? Może jakieś wytłumaczenie dasz, a nie, że tak po prostu mówisz, że mam wracać do domu. - burknęłam.
Wiedziałam, że w tym momencie, pokręciła głową i wzniosła oczy do nieba.
- Nie pyskuj Rozanno, w ciągu piętnastu minut, masz być w domu. Do odwołania. - Rozłączyła się.
Suka. Tak bym nazwała swoją matkę.
Kiedy ktoś mnie szturchnął, automatycznie odwróciłam się i zmarszczyłam brwi.
Jednak nikogo nie zauważyłam, kto był by w stanie zrobić taki gest. Burknęłam coś pod nosem i ruszyłam dalej. Musiałam być w domu na czas. A zwłaszcza dlatego, że nie chciałam powtórki z przed roku.
Jechałam autem sto na godzinę. Co chwilę przed oczami jeździły mi wycieraczki, których musiałam użyć przy takiej ulewie. Normalnie bym się nie posłuchała, ale kiedy mama powiedziała, że w domu będzie Levi, mój starszy brat, tym razem musiałam być w domu. Odwiedzał nasz dom bardzo rzadko... Raz na dwa lata, maksymalnie. Kiedy zatrzymałam się za innymi samochodami, dotarło do mnie, że jest korek. Walnęłam pięścią w kierownicę. Auta bardzo powoli jechały do przodu.... Włączyłam jakąś randomową playlistę, pogłośniłam na maksa i dalej jechałam powolutku za innymi pojazdami. Po kilku minutach, minęłam miejsce wypadku. Stało tam kilka karetek, policja, i dwa auta. Jedno było podobne do tego, samochodu Levi, jednak nie przejęłam się tym. Kiedy zajechałam do domu. Wyszłam z swojego auta i wyjęłam kluczyki z plecaka. Następnie otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Od razu zdjęłam buty i rzuciłam plecak na kanapę. Sama wygodnie się usadowiłam i zawołałam:
- Mamo?
I wtedy to zauważyłam. Małą karteczkę na stoliku. Od razu po nią sięgnęłam, a było napisane na niej: "Levi miał wypadek, będziemy w szpitalu. Ty masz zostać w domu."
YOU ARE READING
Devil Eyes | # 1 |
RomanceOsiemnastoletnia Rozanna Brown, jest perfekcyjną, idealną dziewczyną. Ale czy na pewno? Gdy miała niespełna dziesięć lat, jej tata zmarł, od tego czasu wychowuje ja mama, alkocholiczka. Jedna noc, zepsuje wszystko. A może naprawi? Czy Rozanna, napra...