¡! Rozdział 5

135 9 10
                                    

Pół roku później...

Gavi, teraz bardziej przygaszony niż kiedykolwiek, od miesięcy czuł, jakby życie powoli wymykało mu się z rąk. Cały jego świat, który kiedyś kręcił się wokół Pedriego, nagle rozpadł się na kawałki. Pedri był jego bohaterem, wzorem do naśladowania, kimś, kto choć na chwilę sprawiał, że życie stawało się jaśniejsze. Ale teraz wszystko było inne. Przez pół roku nie wysłał żadnej wiadomości, a jego konto na Instagramie zamarło. Z każdym dniem Gavi coraz bardziej odsuwał się od rzeczywistości, aż w końcu postanowił, że najlepszym sposobem na ucieczkę od swojego cierpienia będzie po prostu nie bycie widocznym. Nie miał już siły starać się, błagać o uwagę, która nigdy nie nadeszła.

Jednak tamtego wieczoru, siedząc samotnie w swoim pokoju, poczuł impuls. Czuł się przygnieciony ciężarem własnych myśli, jakby mury jego pokoju stawały się coraz ciaśniejsze. W końcu zdecydował się wyjść na spacer. Bez planu, bez celu, tylko po to, by choć na chwilę poczuć chłód nocnego powietrza Barcelony. Ubrał się w szare dresy, naciągnął czarną bluzę z kapturem na głowę, jakby chciał ukryć się przed światem.

Gavi wędrował ulicami, stawiając jeden krok za drugim, pogrążony w myślach. Noc była cicha, a chłodne powietrze owiewało jego twarz, ale to nie przynosiło ulgi. Był jak cień, prześlizgując się pomiędzy ludźmi, zupełnie niewidoczny. Każdy krok stawał się cięższy, a serce biło coraz wolniej, jakby wszystko przestawało mieć sens.

Nie patrzył przed siebie. Jego głowa była spuszczona, wzrok wbity w ziemię. I wtedy nagle wpadł na kogoś, niemal się przewracając. Od razu cofnął się o krok, szybko przepraszając, jego słowa łamały się w połowie zdania.

– Przepraszam, naprawdę... nie patrzyłem, gdzie idę – mamrotał, podnosząc wzrok.

Zastygł. Nie wierzył, kogo zobaczył przed sobą. To był Pedri. Jego Pedri.

Pedri spojrzał na niego chłodno, jakby spotkał zupełnie obcego chłopaka. Zmarszczył brwi i odpowiedział bez śladu uprzejmości:

– Może następnym razem patrz, gdzie idziesz – rzucił ostro, nie zdając sobie sprawy, kogo właśnie zrugał.

Gavi poczuł, jak serce zaczyna mu bić szybciej. Znał te oczy, ten głos. Miał nadzieję, że może po takim czasie Pedri będzie inny, że może przypomni sobie, kim on jest. Ale Pedri nie wyglądał na kogoś, kto wiedział, z kim właśnie rozmawia.

Pedri odwracał się już, chcąc odejść, ale w tym momencie Gavi podjął jedyną decyzję, jaką mógł. Złapał go za rękaw bluzy i przyciągnął bliżej. Wtulił się w jego pierś, jakby Pedri był jego ostatnią deską ratunku. Całe to pół roku tłumionych emocji, bólu, samotności wybuchło wewnątrz Gaviego, a łzy popłynęły mu po policzkach.

Pedri zamarł w zdziwieniu, nie wiedząc, co zrobić. Jego ciało zdradzało niepewność, ale coś w widoku młodego chłopaka, tak rozpaczliwie wtulonego w niego, poruszyło go. Delikatnie, niepewnie, objął Gaviego ramionami.

– Co się dzieje? – zapytał cicho, choć sam nie był pewien, czy chciał znać odpowiedź.

Gavi łkał, nie mogąc zapanować nad emocjami. Jego ramiona drżały, a słowa były ledwo słyszalne, gdy zaczął mówić.

– Pedri... to ja... Gavi... – wymamrotał przez łzy. – Pamiętasz mnie? Przecież... ja... to ja...

Pedri stał jak sparaliżowany. Gavi? To był ten chłopak? W jednej chwili wszystko do niego wróciło – wiadomości, faworyzacja, to, jak próbował odciąć się od tej znajomości. Myślał, że to najlepsza decyzja, że tak będzie zdrowiej dla nich obu. Ale teraz, gdy stał przed nim ten zrozpaczony chłopak, uświadomił sobie, jak wiele Gaviego zniszczył swoją obojętnością.

{ Undone } ~ Gavi x Pedri ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz