Liam
Nowy Jork- Miesiąc!? Co ja mam robić przez miesiąc? - zapytałem wściekły Devona
- Uspokój się Liam, to da nam czas na obranie nowej linii obrony.- powiedział spokojnym i rzeczowym tonem Kennedy.- Jak ma być spokojny? Zabrałeś mi wszystkie sprawy po to bym mógł się skupić na tej! A teraz przez miesiąc mam siedzieć na dupie, bo jakiś kretyn twierdzi, że ma świadka który może zeznawać dopiero za trzydzieści dni! To niedorzeczne! - mówiłem wciąż silnie wzburzony.
- Liam rozumiem twoją złość...
- Złość!? - przerwałem mu wściekłe - to nie złość to wkurwienie!
- Stone! - powiedział już groźniejszym tonem - nie pozwalaj sobie, nie rozmawiasz z kolegą od kieliszka. - zacząłem się uspokajać, bo miał trochę racji, był moim szefem.
- Dobrze - odparłam już spokojniej - to przydziel mi jakąś sprawę, żebym mógł się czymś zająć.
- Nic dla ciebie nie mam. Wszystko już jest przydzielone do innych prawników.
- Kennedy, ale ja muszę coś robić! Nie usiedzę na dupie przez miesiąc!- niemal błagałem go o jakąś sprawę.- Austin kontra Morgan? - zapytałem z nadzieją.
- Jenkins ma tę sprawę. - odparł spokojnie.
- Jenkins? - zrobiłem wielkie oczy w niedowierzaniu - Jenkins? On nie wygrał żadnej sprawy od roku, położy to a my stracimy dochodowy kontrakt.
- Austin to klient Jenkinsa więc i jego sprawa.- Kennedy popatrzył na mnie z litością w oczach. - zrób sobie wolne, od kiedy u nas pracujesz nie miałeś wolnego dłużej niż tydzień. Jedź, odwiedź siostrę w San Francisco czy gdzie ona tam mieszka. - powiedział próbując odciągnąć moje myśli od pracy.
- Los Angeles - poprawiłem go bez namysłu.
- Co?
- Zoe mieszka w Los Angeles- powtórzyłem.
- No i widzisz, wyjedź do słonecznej Kalifornii. Odpocznij, zrelaksuj się i za miesiąc wróć i pokaż wszystkim kto jest najlepszym adwokatem w Nowym Jorku. - powiedział radośnie Devon.
Nie byłem przekonany do tego pomysłu, jednak nie miałem nic lepszego do roboty. Mógłbym spędzić czas z siostrą i przyjacielem. Nabrał bym nowej energii i faktycznie pokazał kto tu rządzi. No i fakt, że był bym blisko Zoe i Olliego odciągnął by mój mózg od nagminnego myślenia o pracy.
- Niech będzie, wezmę ten pierdolony urlop. - powiedziałem niechętnie.
- Świetnie - powiedział uśmiechając się do mnie - a więc widzimy się za miesiąc i nie chcę cię widzieć w tym budynku szybciej niż przed upłynięciem trzydziestu dni.
Wyszedłem z gabinetu Kennedyego. Winda zjechałem do podziemnego parkingu i już z samochodu połączyłem się z siostrą.- Boże czy to już Gwiazdka i świąteczny cud, że do mnie dzwonisz? - zapytała Zoe z drwiną w głoście.
- Zgadnij kto ma miesiąc urlopu i spędzi go z ukochaną siostrą? - zapytałem siląc się na żart i lekki ton.
- Nie pieprz farmazonów, słyszałam w wiadomościach, że odroczyli ci sprawę na miesiąc - powiedziała z złością siostra.
- Taaak, to prawda, ale dzięki temu będę miał wolny cały miesiąc. - mówiłem próbując ją trochę udobruchać, wiedziałem że była na mnie zła.
- A ja mam zacząć skakać z radości, że zawiesili twój cudowny tyłek na miesiąc i z tego powodu postanowisz mnie odwiedzić? - powiedziała z jadem w głosie.
- Zoe, przepraszam że nie odbierałem ,ale...
- Nie jestem na ciebie zła za to że nie odbierałeś - przerwała mi siostra - jestem zła za to że twój potencjał się zmarnował. Kiedyś wierzyłeś w sprawiedliwość, a dziś chcesz bronić gwałciciela !- powiedziała smutno, a głos jej się łamał. - co się stało z tamtym Liamem?
- Dorósł...
- Nie prawda, wierzę że wciąż gdzieś w tobie jest ten Liam, który chciał walczyć o sprawiedliwość - usłyszałem, że glos Zoe lekko drży- Liam błagam cię nie broń tego mężczyzny, błagam cię.
- Zoe o co chodzi? Czemu akurat ta sprawa tak bardzo cię boli? Rozumiem, że podejrzenie o gwałt to coś strasznego, ale podejrzany zostaje nie winny...
- Dopóki nie udowodni się mu winy.- odpowiedziała razem ze mną siostra.
Już byłem pewny, że płacze.
- Zoe?- zapytałem delikatnie siostry- co się dzieje.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie na telefon...- to było niepokojące.
Poczułem żółć w gardle.
- Zoe?
- Jak przyjedziesz to porozmawiamy- odparła i zakończyła połączenie.
Już w drodze do mieszkania miałem zakupiony bilet do Los Angeles na najbliższy lot.
Niedbale wrzuciłem do walizki kilka t-shirtów, kilka par spodni, kilka kompletów bielizny. Resztę rzeczy typu kosmetyki kupię na miejscu. Pięć godzin później siedziałem już na lotnisku czekając na mój lot. Siedząc i czekając na odprawę wystukałem tylko smsa do Zoe i Olliego, że już czekam na lot i o której mam mniej więcej lądowanie. Zgodnie stwierdzili, że oboje odbiorą mnie z lotniska.***
Sześć godzin później
- Liam ! - usłyszałem głos Zoe i Olliego na bramkach, którzy darli się i skakali. Pokiwałem głową w niedowierzaniu, dorośli ludzie, a zachowują się jak dzieci. Odebrałem walizkę i ruszyłem ku nim. Zoe pierwsza wpadła mi w ramiona. Mimo, że byliśmy bliźniętami to oprócz takich samych włosów i koloru oczu nic nie wskazywało, że jesteśmy rodzeństwem. Zoe była ode mnie niższa niemal o głowę. Kiedy ja zakładałem garnitury ona lubowała się w stylu boho. Miało być jej wygonie. Luźne sukienki, pełno bransoletek, pierścionków i naszyjników. Blond włosy miała upięte w niedbały kok, z którego wystawały gdzieniegdzie luźne pasma okalające jej twarz, na głowie miała zawiązana bandanę w dziwne wzory spod której wychodziła gęsta grzywka.
- Liam! - przytuliła mnie mocno, wieszając się na mojej szyi Zoe.- Zabraniam ci robić tak długie przerwy w nie widzeniu mnie. Bliźniętom taka rozłąka nie służy, są nawet o tym badania- zażartowała siostra.- Dobra, dobra, bo go nam udusisz. - oderwał ją Ollie ode mnie i też mnie przytulił, poklepał mnie parę razy po męsku w ramie - dobrze cię widzieć Stary. - powiedział już po przywitaniu mnie.
- Tak was też- ucieszyłem się na ich widok. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo się za nimi stęskniłem.
- Mama Cię pozdrawia, ale niestety nie uda się jej zjechać. Tak nagle oznajmiłeś swoją wizytę, że jej nie udało się znaleźć zastępstwa, a wiesz sponsorzy i terminy. - nasza mama podróżowała z kamerą po świecie, zaczęła robić to co kocha dopiero, kiedy my poszliśmy na studia. Miała program w telewizji, gdzie odwiedzała każdego miesiąca inny zakątek świata. Byłem z niej cholernie dumy, że pomimo wieku wciąż goniła marzenia. Ale też przez to widywaliśmy się raz, dwa razy do roku. Zawsze starała się zjeżdżać czy to do L.A czy Nowego Jorku w momencie gdy byliśmy z siostrą razem.
- Nic się nie stało. - odparłem, wiedziałem, że to moja wina, bo tak nagle wyskoczyłem z tym przyjazdem do L.A.
- No nic to może się trochę odświeżysz i wyskoczymy na miasto? - zaproponował Ollie. - Angel pracuje w takim zajebistym klubie, ale wejście dla zwykłych śmiertelników jest prawie niemożliwe - powiedział.
- Super, a jak nazywa się ten klub? - zapytałem zaciekawiony.
- Underground - odpowiedział przyjaciel.
Podziemie, ciekawa nazwa...

CZYTASZ
Nie Jej wina [ZOSTANIE WYDANE]
RomanceDwudziestosiedmioletnia Maria prowadzi najpopularniejszy klub w Los Angeles "Underground". Maria jest twarda, ale i bardzo lojalna wobec najbliższych. Czy tajemnica przez którą zmieniło się jej całe życie dziesięć lat wcześniej i teraz zaważy na je...