rozdział 20

82 2 1
                                    

- Mój ojczym, mama i Olivia są w domu - oznajmił przed samymi drzwiami - Poznasz ich

- Cieszę się bardzo - powiedziałam z uśmiechem

Wiem, że nie jest to dla niego proste. Po tym co dowiedziałam się o jego rodzinie ma obawy że będę miała już wystawioną opinie na ich temat.
Nic bardziej mylnego

Sam otworzył drzwi przepuszczając mnie.

- Sam? - usłyszałam damski, który zapewne należał do jego mamy

- tak i nie jestem sam - oznajmił

- jak to nie sam? - zdziwiona kobieta wyszła z salonu przyglądając się nam - Sam i dziewczyna? - zakpiła

- dzień dobry - powiedziałam uśmiechając się w jej kierunku

- cześć - odpowiedziała ze zmieszanym wyrazem twarzy

- Jestem Rose, bardzo mi miło - przedstawiłam się

- pójdziemy do mnie - Sam złapał mnie za rękę i skierował nas w stronę schodów

Przechodząc przez korytarz usłyszałam muzykę dobiegającą z pokoju który znajdywał się tuż obok sypialni Sam'a

- to Olivia - powiedział Sam zamykając drzwi od swojego pokoju

- nie poznam jej?

- poznasz w swoim czasie. Znając życie niedługo mnie zawoła

Przytaknęłam siadając na dużym łóżku. Nie wiedzieć czemu, wiedziałam że tak będzie już dobrze. Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego ale jeszcze to zrobimy.
Chciałabym zacząć od początku

Od parku.

Od imprezy.

Od pierwszego pocałunku.

Zrobiłabym pewne rzeczy inaczej. Zmieniła kolejność zdarzeń, nie dopuściła by niektóre słowa opuściły moje usta. By ręce nie odzwierciedlały tego co czuje. By rozum choć raz ustąpił sercu.

Ale nie zmienię czegoś co jest częścią mnie.

- o czym myślisz? - poczułam ciężar na kolanach co oznaczało że Sam położył się na mnie

- o tym co będzie, co mogło być.

- to bez sensu, po co myśleć o czymś co nigdy nie miało miejsca. Zastanawiasz się co gdyby Rose i Sam nigdy się nie poznali?

- coś w tym stylu

- myślę że byłoby cholernie nudno

- nie. Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej

- nie chce o tym myśleć. Cieszę się że mam cię przy sobie.

- i nie zamieniłbyś mnie na żadną inną?

- nigdy w życiu.

Przybliżył się do mnie i zaczął zbliżać się do mojej twarzy z zamiarem złączenia razem naszych ust.
Niestety nie doszło do tego, gdyż usłyszeliśmy krzyk dobiegający z dołu

- Sam! Zejdź na dół!

Nie chciałam podsłuchiwać więc z niecierpliwością czekałam na powrót Sam'a do pokoju.

- rodzice pojechali na weekend bo babci. Zabrałem z barku, chętna? - podniósł w górę butelkę trunku

- tobie nie odmówię

- to chodź - wystawił rękę w moim kierunku - jak pić to wyjątkowo

Ruszyliśmy na balkon bruneta i staliśmy tam przez chwilę

- będziemy stać i popijać na balkonie? - spytałam zdziwiona

- na balkonie nie, ale na dachu owszem - uśmiechnął się zaczynając się wspinać po drabince

- nie wejdę tam - oznajmiłam kiedy Sam był już na górze

- chodź nie bój się!

Spojrzałam w górę na jego roześmianą twarz. Był jak magnez, przyciągał i zapewniał bezpieczeństwo, kiedy stalibyśmy nad przepaścią.

Nie patrząc w dół pokonałam niewielki odcinek dzielący naszą dwójkę

- i co? Nie było tak źle - przytulił mnie do siebie otwierając butelkę

- nie uważasz że to za dużo jak na nas? - wskazałam na przedmiot który Sam trzymał w ręku

- myślę że nie - zaśmiał się

- jakie masz plany na przyszłość? - zapytał nagle

- jako że już na dniach będę dorosłą kobietą to planuje nic nie zmieniać - zaśmiałam się biorąc łyk alkoholu - Mam jeszcze rok szkoły, a ty kończysz ją teraz. Powinnam spytać o twoje plany.

- nie mam ich. Żyje z dnia na dzień. Jeśli mama nie ma nic przeciwko mieszkania ze mną, zostanę tu.

Spojrzał przed siebie tak, jakby bał się że słowa wypowiedziane przez niego nie są prawdą

- a co będzie z nami? - wypaliłam nagle

- czas pokaże. A mamy go dużo.

Bo mamy prawda?

                                ***

Przepraszam baaardzo za przerwę! Postaram się być już regularnie<33

Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz