Rozdział 2

544 91 29
                                        


Star


Stałam przed budynkiem, który miał odmienić moje życie, miał być początkiem, ale czy przypadkiem nie będzie jego końcem? Tego nie wiedziałam. Na tę chwilę czułam, że chcieli mnie zmienić i już mi się to nie podobało. Wcisnęli mnie w białą koszulę i spódniczkę w granatową kratę. Mój komfort już pierwszego dnia został przeczołgany i zdeptany. Marzenia o grze w tej szkole okazały się drogą z zakrętami i wydawało się mi, że na jednym z nich wypadnę.

Czułam, że tu nie pasuje, gdy tylko na szkolny parking zaczęły zjeżdżać pierwsze samochody. To nie był mój świat. Drogie auta, z których wysiadali moi rówieśnicy, niby nic specjalnego, ale jednak. Biła od nich pewność siebie, której w tej chwili mi brakowało. Spędzona godzina w autobusie dała mi popalić. Wątpliwości ogarnęły moją głowę. Czy dam radę?

– Hej, zgubiłaś się? – wrzasnął w moim kierunku nieznajomy chłopak, który stał oparty o maskę samochodu.

– Nie, jestem dokładnie tam, gdzie chciałam – odpowiedziałam – chyba – dodałam pod nosem, tak by nie usłyszał.

– Słuchaj, jak ci pomóc to wystarczy poprosić.

Obróciłam głowę w jego kierunku, tak by zrozumiał, że nie potrzebowałam pomocy. Chciałam dać mu to do zrozumienia, ale tak w moim stylu i w tym samym momencie telefon, który trzymałam w dłoni, zawibrował dając znać o nowej wiadomości.

Zerknęłam na wyświetlacz i odrazu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wiadomość od Andrew. Otworzyłam ją i musiałam mu przyznać, że miał wyczucie.

Andrew: Bądź sobą, ale wiesz tą grzeczną. Masz nawiązać nowe znajomości, a nie znaleźć nowych wrogów.

Natychmiast zaczęłam wystukiwać odpowiedź.

Ja: Przecież ja zawsze jestem miła, tylko inni tego nie widzą.

Andrew: Nie oszukuj się, miły to jestem i zawsze będę JA, a ty gwiazdeczko jesteś sarkastyczna, tylko nie pokazuj im tego.
A to dopiero wsparcie brata. Ja sarkastyczna?

Ja: Jesteś pewien, że chcesz mi pomóc?

Andrew: Chcę ci wyjaśnić, że nie możesz zamykać się na nowe znajomości. Sarkazm ci w ty nie pomoże. Rozumiesz?

Ja: Rozumiem, rozumiem, a teraz lecę nawiązać te zajebiste znajomości, może ktoś zrozumie moje poczucie humoru.

Andrew: Star, nie oszukuj się ty go nie masz, ale popracujemy nad tym. Niech gwiazdy będą z tobą. 

Mój brat znał mnie za dobrze. Od zawsze byłam otoczona tarczą, i przebicie się przez nią graniczyło z cudem. Nie byłam osobą, która łatwo nawiązywała znajomości. Może i chciałam to zmienić, jednak zawsze coś mnie powstrzymywało. Wiedziałam co to było, a raczej kto. Strach. Strach przed odrzuceniem panicznie mnie powstrzymywał. Kiedyś starałam się wpasować, robiłam wszystko, by być zaakceptowaną, ale to zawsze kończyło się jedną wielką klapą. Początek może i był obiecujący, ale tylko początek. Z biegiem czasu, dostrzegałam przepaść między mną a moimi rówieśnikami. Wydawało się mi, że zwyczajnie nadawaliśmy na zupełnie różnych falach. Gdy oni rozmawiali o nowych pokrowcach na telefon, ja pragnęłam opowiedzieć, że Andrew samodzielnie zaczął poruszać się po własnym pokoju. Inne postrzeganie świata sprawiło, że odcinałam się od reszty. Mogłabym nazwać to ucieczką i w sumie tak było.

– Wiesz, może jednak potrzebuję pomocy – lekko zawstydzona zwróciłam się do chłopaka.

– Maleńka, będę twoim rycerzem – odpowiedział szatyn i ruszył w moim kierunku. No dobra, już wiedziałam, że się nie polubimy. Maleńka? Co to ma znaczyć?

– Możesz być jedynie dobrym nieznajomym, który wskaże mi, gdzie mogę znaleźć pana Bentleya.

– A co ty od niego chcesz? Jesteś pewna, że akurat jego szukasz – zdziwienie na twarzy chłopaka lekko mnie zdezorientowało.

– Tak, właśnie jego szukam?! – to nawet nie było stwierdzenie, a raczej pytanie.

– Chodź, tylko idziesz do niego na własną odpowiedzialność. Facet nie lubi, gdy się do niego zagląda. Raczej jest typem samotnika w tej szkole. A tak poza tym jestem Romeo, a ty możesz być moją Julią.

– Chłopczyku epoki ci się pomyliły! Drogi Romeo do Julii to mi daleko. Jestem Star.

– Więc bądź moją gwiazdą.

– Czaruś, ty lepiej prowadź mnie do niego, bo serio muszę zdążyć przed lekcjami.

– Już jesteśmy. – Spojrzałam na chłopaka zdezorientowana. To są pierwsze drzwi od wejścia do szkoły.

– Mogłeś powiedzieć, że to pierwsze dni na prawo.

– Ale ty mnie poprosiłaś o pomoc, a ja ci pomogłem – wyszczerzył zęby.

– Dobra Romeo, wielkie dzięki.

– Polecam się na przyszłość, jak będziesz krzyczeć to pamiętaj, że stoję za drzwiami, ale Ci nie pomogę, bo to – ściszył głos i zbliżył się ku mojej twarzy. – Bentley, postrach całej szkoły.

– Ach, w takim razie możesz już odmaszerować.

Ukłonił się i poszedł w stronę parkingu. Zapukałam i weszłam totalnie nie rozumiejąc niechęci chłopaka do tego mężczyzny. Rozmawiając z rodzicami wydawał się niegroźny.

– Dzień dobry, miałam się zgłosić do pana przed lekcjami. – Siwiejący mężczyzna siedział za biurkiem z nosem w jakiś papierach. Podniósł wzrok i wyglądał na zaskoczonego?

– Aaaaa.. tak, zgadza się Star. Plan lekcji powinnaś mieć, sekretariat wysłał ci go na email, a oprowadzać po szkole cię nie będę, – machnął ręką, jakby przeganiał natrętną muchę. – Jedna z zawodniczek ma cię gdzieś złapać na korytarzu i pokazać co i jak. Po lekcjach zgłoś się do trenerki Rodriguez. To tyle z mojej strony możesz opuścić mój gabinet.– ok, to było dziwne.

– Dziękuję za jakże ciepłe przyjęcie.

Opuściłam pokój tego gbura. To nie była ta sama osoba, która namawiała moich rodziców na tę szkołę. Wiem już co miał na myśli chłopak z parkingu upewniając się, czy aby na pewno idę akurat do niego. W sumie czego mogłam się spodziewać, papiery podpisane i umywał rączki. Postanowiłam nie przejmować się i zacząć ten dzień, właśnie jak? Dobrze ? Z uśmiechem na twarzy?

Ruszyłam korytarzem, który na całe szczęście nie był zalany jeszcze uczniami i mogłam ze swobodą przyjrzeć się tej szkole. Zupełnie tu nie pasowałam. Głupia podłoga lśniła, a ja zdałam sobie sprawę, że totalnie tu nie pasuje. Moje sportowe buty strasznie mocno kontrastowały z płytkami. Co ja sobie myślałam, że wejdę do świata, w którym przepych bije po oczach i będę czuła się dobrze? Nie!

Znalazłam swoją szafkę i postanowiłam rozpakować sportową torbę, w której miałam nie tylko niezbędne książki, ale i strój potrzebny na trening. Grupka chłopaków podeszła do sąsiadującej szafki w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Już miałam ruszać, w stronę sali, kiedy to glos chłopaka z parkingu rozniósł się echem po korytarzu.

– Chłopaki, znalazłem swoją Julię! – Podszedł do reszty, która w dalszym ciągu mnie nie zauważyła.

– Romeo, Romeo, co roku to samo! Chłopie jesteś w ostatniej klasie, pamiętaj te z dziewiątej są karalne! – Jeden z nich nabijał się z kolegi.

– Stary, gdybyś ją zobaczył, nogi do nieba, zgrabniutka i pyskata. – Czy on mówił o mnie?

– Nie i jeszcze raz nie! Nie tykami małolat!

– Ale ona nie jest z dziewiątej, jedenasta, dwunasta max i ta dupeczka, odstające pośladki, mmmmm... moja Julia! – to nie ja, uśmiecham się pod nosem, ciekawe ile już tych Julii miał w swoim życiu.

– To gdzie ty ją spotkałeś, jakaś nowa w szkole? – ożywił się jeden z jego rozmówca.

– Na parkingu, odprowadziłem ją do Bentleya – czy on mnie nazwał dupeczką? Najpierw maleńka teraz dupeczka!!

Nie myśląc wiele zatrzasnęłam swoją szafkę, tym samym zaznaczając swoją obecność. Spojrzałam po wszystkich twarzach i w końcu napotkałam wzrok Romea.

– Jak mnie nazwałeś?

– Chłopaki, to moja Julia – totalnie zbył moje pytanie .

– Powiadasz, że mam odstające pośladki? – Zbliżyłam się do niego – A wiesz, co mi się podoba w tobie, mój Romeo? – podjęłam jego grę.

– Co moja Julio? – Już zgłupiałam, czy on ma coś z głową?

– Że gdybyś tak bardzo chciał, gdybyś starał się ze wszystkich sił – szeptałam, tak by jego towarzysze mnie usłyszeli – To nic, ale to nic by ci nie odstawało, wiesz tam na dole. – Zgromadzeni zalali się śmiechem.

– No to, ktoś sprowadził na ziemię naszego Alvaro. – Jeden z nich podsumował całą sytuację.

– Star!!! – głos dziewczyny, na całe szczęście wybawił mnie od dalszej dyskusji. – Już myślałam, że nie zdążę. Trener Rodriguez przydzieliła mnie do ciebie, by ci pokazać co i jak.

Kojarzyłam tę dziewczynę, grała na pozycji niskiej skrzydłowej. Szybka i dobrze operująca piłką, aż byłam ciekawa dlaczego nie została rozgrywającą przy takich warunkach fizycznych.

– Moja Julia gra w kosza, trafiłem do nieba.

– Lada moment zobaczysz i gwiazdy w tym niebie, jak nie przestaniesz gadać głupot – skierowałam te słowa do chłopaka.

– O widzę, że już znajomości zawarte. Jestem Ami i będziemy razem w drużynie.

– Tak wiem, to znaczy pamiętam cię z ostatniego meczu – odrzekłam z ulgą, że znalazła się osoba, która pomoże mi w tym złotym zamku.

– Dobra, to ja chłopaki zabieram naszą gwiazdę – rzuciła w stronę grupki puszczając im oczko.

– Dzięki, to było dziwaczne – zagaiłam .

– To ty chyba nie wiesz w co się wpakowałaś – Roześmiała się całkiem szczerze. – Ta szkoła w swoich murach ma samych wariatów, a ja będę tą, która cię z nimi zapozna.

Czy mogło być jeszcze gorzej? W tamtej chwili w to wątpiłam. Ami okazała się duszą towarzystwa. Buzia jej się nie zamykała, a ja chłonęłam każdą istotną informacje. W tej szkole nie można było się skryć przed innymi, tak wywnioskowałam z mowy tej dziewczyny. Wszyscy wiedzieli o sobie wszystko, a przynajmniej to na co im pozwalano, a ja zdecydowanie nie byłam tą osobą, która dzieliła się swoim życiem z innymi.

Media społecznościowe ograniczałam do wielkiego minimum. Nie lubiłam dzielić się swoim życiem, a to dlatego, że ja sama nie interesowałam się innymi ludźmi. Wiedziałam, że to był błąd, że powinnam wykazywać chociaż minimalne zainteresowanie, tylko co mnie obchodziły cudze paznokcie? Czy ludzie nie mieli głębszy przemyśleń nad sensem życia, niż zastanawianie się nad nowym kolorem tych cholernych paznokciach?

Życie jest okrutne, a moi rówieśnicy chcieli pokazać je w tęczowych barwach i jakoś na to nie mogłam przystać, bo gdyby było takie kolorowe mój brat miałby możliwość zobaczenia tych barw, mógłby zrozumieć w sposób dla nas oczywisty, że słońce jest żółte, a niebo niebieskie. Widziałam, że to jest błędne myślenie i gdyby Andrew dowiedział się, że myślę w ten sposób, zwyczajnie zrobiłby mi z dupy jesień średniowiecza, ale ja nie wyobrażałam sobie tego inaczej. Wiele bym dała, by mógł zobaczyć świat moimi oczami.

Z biegiem upływających minut, korytarz został opanowany, przez uczniów. Gwar rozmów nie miał końca, tak przynajmniej mi się wydawało. W ciągu zaledwie kilku chwil zdążyłam poznać niezliczoną ilość osób, których imion w ogóle nie pamiętałam.

Czułam się dziwnie, spódniczka i koszula uwierały mnie na każdym kroku, a ciekawskie spojrzenia ograbiały mnie z komfortu, na który pracowałam latami. Byłam niczym manekin z wystawy sklepu odzieżowego, na który można było spoglądać bez zahamowań. Byłam nowa w szkole i może nie budziłoby to takiego zainteresowania, gdyby nie fakt, że dołączyłam do ostatniej klasy.
Z Ami musiałam się rozstać przed pierwszą lekcją, gdyż ta jak sama to określiła jest artystyczną duszą i cyferki zaburzyły by piękno, które w sobie wypracowała, cokolwiek miało to znaczyć. O dziwo, nie było tak źle. Wyczułam spojrzenia innych, jednak nie były one tak nachalne, jak to miało miejsce na korytarzu.

Dzień mijał spokojnie, tak jakby to była cisza przed burzą. Dziwne przeczucie, że coś się popsuje, nie chciało mnie opuścić.

– Dobra, to co nam jeszcze zostało? – Z zaskoczenia wzięła mnie Ami wieszając się na mojej szyi.

– Jak to jest, że ciebie można spotkać, w każdym zakamarku tej szkoły? – Zadałam to pytanie zupełnie szczerze, ta dziewczyna była dosłownie wszędzie.

– Nie wiem, mama zawsze mi powtarza, że nie mogę usiedzieć w miejscu. To wiesz, taki mój syndrom na nudę, tego wyrazu nie ma w moim słowniku– ostatnie słowa wypowiedziała z uśmiechem na twarzy, a ja zdałam sobie sprawę, że jej zazdrościłam tej otwartości.

– Dobra, to chyba została nam stołówka?

– Idealnie się składa, poznasz resztę dziewczyn. Co nieco już im opowiedziałam o tobie na poprzedniej przerwie i jarają się tak jak ja. Puchar będzie nasz w tym sezonie. – Jej niebieskie oczy świeciły się z podekscytowania.

Już chciałam jej odpowiedzieć, gdy do moich uszu doleciał głośny wybuch śmiechu, co zwróciło moją uwagę. Obróciłam głowę w kierunku, z którego pochodził i zamarłam. Mój oddech przyspieszył i dziwne uczucie bólu zawitało w mojej klatce piersiowej. Wiedziałam, że z biegiem lat człowiek się zmienia. Wiedziałam, że obrazy z każdym rokiem stają się zamazane, ale tych oczu nie dało się wymazać z pamięci. To był on. Wielki zawód. Wielka strata i koniec dziecięcego życia dla mnie. Taki właśnie obraz miałam w pamięci myśląc o nim. A teraz stał się on nie moją przeszłością, ale rzeczywistością.

– O proszę, widzę, że już zwróciłaś uwagę na szkolne ciasteczko – szepnęła mi do ucha, Ami przypominając o swoim istnieniu.

– To nie tak, to znaczy kto to jest?

– Będziesz miała możliwość sama się dowiedzieć, bo właśnie idzie w naszą stronę. – Z uśmiechem na twarzy wskazała głową miejsce, w którym chwilę temu widziałam chłopaka.
Moja głowa nie mogła nadążyć nad tą całą sytuacją. Obróciłam twarz ponownie w stronę grupki, w której widziałam go i tak, jak powiedziała Ami, zmierzał w naszym kierunku. Chciałam uciec, pragnęłam schować się najchętniej w objęcia taty, który w tamtym okresie życia stał się dla mnie nie tylko ojcem, ale i przyjacielem.

Chwyciłam dłoń dziewczyny i lekko pociągnęłam w przeciwnym kierunku, ale ona stała twardo niczego nie rozumiejąc.

– Rapid!!! – krzyknęła w stronę chłopaka tym samym upewniając mnie, co do moich przypuszczeń.

– A kogo my tu mamy? I ja nic nie wiem o nowym nabytku? – Jego baryton był zabarwiony wesołością, jak ciekawością.

Podniosłam głowę, by się mu przyjrzeć. Ostre rysy twarzy idealnie kontrastowały z jego przydługimi jasnymi włosami. Jasna cholera, on był ładny, zaraz, zaraz, co ja miałam w głowie, jaki ładny? Był przystojny, jak cholera. Z chłopca, który podczas naszej ostatniej rozmowy jedenaście lat temu nie pozostało nic! Kiedyś nie miał dwóch jedynek, teraz mógłby śmiało reklamować pastę do zębów, ale jak dla mnie mogłaby być ona z wodorostów za to, że mnie zostawił!
Chyba wyłączyłam się z rozmowy, bo Ami szturchnęła mnie łokciem. Spostrzegłam wtedy dłoń chłopaka, która była wyciągniętą w moim kierunku.

– Rapid, a ty jesteś? – Spojrzałam to na jego twarz, to na dłoń wyciągniętą w moim kierunku i nie wiedziałam, czy chciałam zaczynać od nowa. Po chwili wahania uścisnęłam, ją jednak dodając:

– Star, jestem Star. – Wspomnienia nawiedziły mój umysł.

11 lat wcześniej

– Ja mieszkam tam – pyzaty chłopak wskazał mi palcem dom naprzeciwko.
– A ja tu – pokazałam brudnym od błota palcem na budynek za mną. – A jak masz na imię? – Ciekawość co do sąsiada zwyciężyła.
– Rapid. – Dumnie wypiął pierś, jakby miał być jakimś królem. Ble.
– Głupio – skwitowałam – a co to oznacza?
– Nie wiem – wzruszył ramionami w geście niewiedzy – Ale mój tatuś mówi, że będę rwał laski, tylko że ja nie chcę zbierać dla starszych pań lasek.
– To powiedz mu, niech same je zabiera! – obruszyłam się. Ja jestem Star. – wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka, którą uścisną.
– Głupie masz te imię. – odgryzł się mi chłopak. – Gwiazdy są na niebie.
– A ja jestem tą jedyną co świeci na ziemi, bo jestem wyjątkowa.

Ten rozdział wyszedł trochę dłuższy, ale za to mam nadzieję, że się spodobał. 😁Koniecznie dajcie mi znać, jak wasze wrażenia i co najważniejsze, myślicie, że Rapid pamięta Star? Zostawcie po sobie ślad, Gwiazdę dla naszej Star ⭐




Rapid Star/ ZOSTANIE WYDANY XX.XX.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz