Dzisiejsze słonce, które właśnie chowało się za horyzontem wprawiało wiele osób w nostalgiczny nastrój. Chris również dał się na to złapać, otwierając kluczem drzwi do swojego mieszania. Nostalgia rozlała się po całym jego ciele, chociaż wydarzenia, które wspominał miały swój czas zaledwie wczoraj. Rozpłaszczył się i podszedł od razu do barku. Wyjął butelkę szkockiej i dwie szklanki, w oczekiwaniu na swojego przyjaciela.
Nim usłyszał dźwięk otwierających się drzwi zdążył samotnie opróżnić już jedną ze szklanek. Druga, pełna bursztynowego płynu czekała cierpliwie na Hyunjina. Ten wszedł do salonu, oczywiście czując się jak u siebie i rozsiadł wygodnie w fotelu stojącym na przeciw Chrisa.
— Widzę, że nie próżnowałeś - zaśmiał się brunet, poprawiając włosy. Złapał szklankę i upił łyk, oblizując zaraz po tym usta.
— Czy ty znasz znaczenie słowa punktualność? - zapytał ironicznie Chan, stukając palcami o szklankę.
— Nie moja wina, że mieszkasz w centrum - jego towarzysz wzruszył ramionami — przecież wiesz, że o tej porze zawsze są korki - tłumaczył się.
— Dobra, dobra - mruknął — pantoflarzu - dodał już ciszej, nie będąc pewnym, czy przyjaciel usłyszał tę obelgę, a jeśli słyszał to puścił tę zniewagę mimo uszu.
— To co to za sprawa niecierpiąca zwłoki o której chciałeś pogadać? - zapytał nagle Hyun, zmieniając temat. Chris przez chwilę milczał, aż poczuł wwiercający się w niego, palący wzrok Hwanga.
Ten to potrafił przeszyć duszę na wskroś.
Po chwili, w której Bang zbiegał myśli westchnął ciężko i wyrzucił to z siebie.
— Przespałem się z Minho - oznajmił, jakby właśnie wyznawał swojemu kumplowi co wczoraj jadł na obiad. Jakby to nic nie znaczyło.
A znaczyło wiele i doskonale wiedział, że to, co się stało zmieni życie i jego i jego przyjaciół.
Hyunjin słysząc te słowa, zakrztusił się alkoholem, który właśnie wlewał się w jego gardło. Parsknął tym, co miał w ustach, zaczął spazmatycznie wciągać powietrze i kaszleć.
— Że co, proszę? - wydyszał, próbując uspokoić oddech po tym, jak właśnie przed chwilą wygrał swoją mini walkę o życie.
— No kurwa to, co słyszałeś - rzucił zirytowany Chan. Nie lubił się powtarzać, poza tym nie chciał drugi raz mówić tego na głos. I to wcale nie tylko dlatego, że strzępki wydarzeń wczorajszego wieczoru przez cały dzień przelatywały mu przed oczyma. Wciągnął głośno powietrze, a gryzące go wyrzuty sumienia ścisnęły gardło.
— Przecież Han wam tego nie wybaczy - jęknął zrezygnowany Hyun — jak mogłeś mu to zrobić?
— Jisung go rzucił - szepnął Bang, zagryzając wargę — poza tym odezwał się pan moralny... Przypomnę tylko, że to ty rozjebałeś związek Felixowi a ja nikomu nie - dodał mrużąc oczy.
— Związek, w którym był nieszczęśliwy i nie szanowany - bronił się Jinnie — ze mną jest w końcu szczęśliwy - dodał, uśmiechając się do siebie.
— I czujesz się usprawiedliwiony? - zapytał nagle Chan, ale w jego głosie nie było słychać ironii.
— W sumie to tak - oznajmił jego przyjaciel wzruszając ramionami — a wracając do głównego tematu, zastanawiam się dlaczego nie zadzwonił do mnie? - oburzył się, zerując zawartość szklanki.
— Może dlatego, że miałeś wczoraj rocznicę, debilu i nie chciał przeszkadzać ci w kolacji a potem w ruchaniu się pół nocy z Lixem? - rzucił Chan znów tym samym, zirytowanym tonem.
— Żeby tylko pół nocy - mruknął brunet na samo wspomnienie — dobra, to ma sens... To teraz słucham, jak do tego doszło - Hyunjin nalał po kolejnej szklance whisky i usadawiając się wygodnie w fotelu czekał na ciąg dalszy tej popieprzonej historii.
— Wracając wczoraj z pracy zadzwonił mój telefon...Chris zaczął swą opowieść przypominając sobie o tym, jak wczoraj stał w korku. Był już całkiem blisko swojego mieszkania. Słuchał swojej ulubionej płyty i oczywiście dawał jednoosobowy koncert samemu sobie wtórując ulubionemu wokaliście słowa, których sam był autorem. Kiedy miała nadejść jego ulubiona partia, jego występ przewał telefon.
To był Minho. I nie było w tym nic dziwnego, często rozmawiał z którymś ze swoich przyjaciół podczas powrotów do domu.
— Co tam? - zapytał radośnie, wciskając tryb głośnomówiący — mam nadzieję, ze masz dobry powód, by przerywać mi moj jednoosobowy performance w ulubionym momencie.
Jednak nie usłyszał odpowiedzi. Jedynie pociąganie nosem, lecz żadnych słów.
— Halo, Minho jesteś tam? - zapytał lekko zaniepokojony.
Po chwili ciszy w słuchawce rozbrzmiał znajomy mu głos.
— Możesz do mnie przyjechać? - usłyszał łamiący się szept po drugiej stronie słuchawki.
— Jasne, niedługo będę - oznajmił spokojnie — co się stało? - zapytał zaniepokojony
— Nie przez telefon - dodał Lee, po czym się rozłączył.
Dom jego przyjaciela znajdował się w przeciwnym kierunku niż ten, w którym zmierzał, toteż zawrócił na najbliższym skrzyżowaniu i wciskając gaz do dechy ruszył w ulicy na której mieszkali Minho razem z Jisungiem. Wyskoczył z auta i stojąc przed drzwiami zapukał lekko. Stał tak dwie minuty czekając aż ktoś mu otworzy, aż nagle zniecierpliwiony nacisnął klamkę.
— Halo, Lino jesteś? - zawołał, ale nie dostał odpowiedzi. Słyszał jednak cichy szloch dobiegający z salonu. Od razu się tam udał, a to co zastał wprawiło go w niemałe osłupienie. Na kanapie leżał płaczący Minho, przykryty kocem a w niego wtulona Dori. Podniosła tylko łebek, spoglądając na przybysza. Widząc znajomą twarz wróciła do wtulania się w swojego pana. Bang od razu podszedł do szlochającego przyjaciela. Usiadł obok i nie wiedział co powiedzieć. Nie próbował nawet sobie wyobrazić co się wydarzyło, że Lee był w takim stanie. Przecież on zawsze był pierdoloną skałą, nigdy, przez lata przyjaźni nie uronił przy nikim łzy.
Właściwie zawsze był ostoją dla całej paczki przyjaciół. Zazwyczaj role były odwrócone i to jego kumple wypłakiwali mu się w rękaw.
Kotka podniosła się, przeciągnęła i wskoczyła Chrisowi na kolana, domagając się przywitania a gdy ten ją pogłaskał zeskoczyła i udała się w głąb mieszkania zostawiając ich samych.
— Minho... - szepnął niepewnie kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela — co się stało? Gdzie jest Jisung? - zapytał, ale Minho słysząc imię swojego byłego już chłopaka rozkleił się jeszcze bardziej. Bang, na ten niecodzienny widok rozpostarł tylko ramiona, w które Lee Know bez wahania wpadł. Wylewał łzy w jego koszulkę, ściskając ją w pięściach.
— Zostawił mnie - wydukał między jednym a drugim szlochem, które spazmatycznie wstrząsały jego ciałem.
Te słowa rozchodziły się echem w głowie zdezorientowanego Chrisa.
— Jak to zostawił? Przecież jeszcze wczoraj się widzieliśmy i wyglądaliście na szczęśliwych.
Minho nie był w stanie wykrzesać z siebie ani słowa. Wciąż żałośnie płakał. Czuł, jak w środku jest pusty. Jak z odejściem Hana umarło jego serce.
Bo Jisung był jedyną osobą, przed która kiedykolwiek odkrył swoje uczucia czy emocje. Pokazał mu się z każdej, nawet najgorszej strony. A on go akceptował i był przy nim zawsze. Minho odwdzięczał się za to wsparciem i opieką. Byli parą niemalże idealnie zgraną. Aż do dziś, kiedy po prostu się spakował i pożegnał słowami „Minho, ja po prostu już cię nie kocham".
— Powiedział, że już mnie nie kocha - szepnął smutno, pociągając nosem. Już nie płakał. Nie miał na to siły. Ani łez.
— To popierdolone - oburzył się Chan. Minho westchnął, zanosząc się ponownie.
— Tyle lat, pomagałem mu, wspierałem, opiekowałem się nim, kiedy miał gorszy czas, byłem na każde jego pierdolone skinienie - krzyknął, wylewając kolejną porcję łez — oddałem mu całego siebie, otworzyłem serce a on je zdeptał, opluł i wyrzucił - jęknął żałośnie — na tyle zasługuje w tym jebanym życiu? - szepnął jeszcze, wtulając się w klatkę piersiową przyjaciela — czuję się jakbym nic nie znaczył, jak niepotrzebny śmieć, którego można wyrzucić. Ja nawet nie wiem co mam robić ze sobą, ze swoim życiem odkąd zamknęły się za nim drzwi...
Chris słuchał tego wszystkiego z uwagą, głaszcząc plecy przyjaciela. Było mu niesamowicie przykro słysząc te wszystkie słowa. Pierwszy raz Lee Know się aż tak przed nim otworzył. Wtulił policzek w jego włosy i westchnął ciężko.
— Nie, Minho. Jesteś wspaniałym przyjacielem i dobrym człowiekiem - powiedział, a jego przyjaciel odsunął się delikatnie, patrząc mu w oczy — zasługujesz na wszystko co najlepsze, naprawdę... - szepnął jeszcze...
A potem wydarzyło się coś nieoczekiwanego.
Minho złapał za koszulkę Chrisa i w momencie przyciągnął go do siebie. Przylgnął do jego warg, spragniony dotyku i uwagi. Bo tego potrzebował, żeby ktoś go zauważył a Bang właśnie mu to zaoferował.
Zdezorientowany Chan w pierwszej chwili chciał się odsunąć, ale czując w tym pocałunku cały żal i rozpacz Minho oddał pieszczotę. Chciał mu w ten sposób pokazać, że jest dla niego, co by się nie działo.
Tylko czy to aby na pewno odpowiedni sposób?
Wsunął dłoń we włosy szatyna, przyciągając go do siebie bliżej. Ich wargi ocierały się o siebie coraz intensywniej i coraz zachłanniej. Minho, podpierający się dotychczas na łokciu podniósł się do siadu dbając o to, by ani na moment nie odsunąć się od miękkich ust przyjaciela. Usiadł na niego okrakiem, zarzucając ręce na ramiona. Bang, momentalnie złapał go w talii, przysuwając do siebie jeszcze bliżej.
Chris zaczął zjeżdżać pocałunkami niżej, delikatnie muskając skórę Minho, na co ten odchylił głowę a z jego ust wyrwało się ciche westchnienie. Wsunął dłonie pod koszulkę bruneta, wodząc opuszkami palców po umięśnionych plecach chłopaka. Znaczył palcami trasę wzdłuż jego kręgosłupa, przez co przez ciało Chrisa przechodziły przyjemne dreszcze.
W niedługim czasie jego koszulka wylądowała na podłodze. Minho odsunął się lekko, a jego oczy błysnęły widząc umięśniony tors mężczyzny. Zagryzł wargę, skanując wzrokiem każdy centymetr odsłoniętego ciała. Po chwili spojrzał w oczy przyjaciela, w których dostrzegł iskrę pożądania, a jego serce przyspieszyło niebezpiecznie.
Nie wiedział, czy to, co się właśnie dzieje sprawi, że jutro obudzi się z poczuciem wstydu i zażenowania. Na ten moment się tym jednak nie przejmował, gdy Bang w pośpiechu zdzierał z niego górna część garderoby. Ponownie przywarł wargami do szyi chłopaka, znacząc ją na czerwono gdy delikatnie się na niej zasysał.
Jego język wił sie po wrażliwej skórze, zostawiając po sobie mokry ślad. Zaczął przesuwać się coraz niżej, docierając do nabrzmiałego sutka. Objeździł go kilka razy w koło, po czym złapał zębami, pociągając lekko. Jedna dłoń, zjechała z biodra na krocze Lee. Zacisnęła się na nim a z ust chłopaka wyrwał się głośny, przeciągły jęk. Chan biorąc to za przyzwolenie, zaczął mocniej ściskać i masować czując, jak jego męskość robi się coraz bardziej twarda. Plecy Minho wygięły się w lekki łuk, oddech przyspieszył a serce zaczęło galopować jak szalone. Coraz bardziej podobał mu się stan, w jaki wprowadzał go jego przyjaciel. Było to dla niego nowym doświadczeniem, bo zawsze to on był górą. Nadszedł najwyższy czas, by ktoś zajął się nim. Pozwolił więc pchnąć się na poduszki leżące na nim i przytrzymywać ręce nad głową, które Bang wolną ręką złapał w nadgarstkach. Wcześniej jednak wykorzystał moment, by zsunąć z szatyna spodnie.
Błądził dłonią po jego torsie, łapiąc jego usta ponownie w pocałunek. Wprosił się językiem do jego wnętrza, zachęcając do zabawy, którą chłopak podjął. Całował go coraz zachłanniej i napierał coraz mocniej, kiedy jego dłoń wsunęła się pod materiał bokserek Lee.
Minho, czując zaciskającą się, zimną dłoń na swoim kutasie przygryzł boleśnie wargę Chrisa. Ten natomiast zaczął powolnymi ruchami pieścić męskość partnera, napawając się dźwiękami rozkoszy wydobywającymi się wprost w jego pogryzione usta.
Czuł, jak jego męskość pulsuje, jak domaga się uwagi. Zjechał ponownie pocałunkami, przez żuchwę, obojczyk aż do sutka i drażniąc go ponownie językiem doprowadzał Lino do szaleństwa.
Szatyn wplątał dłoń we włosy partnera pokazując mu w ten sposób by nie przestawał. Oddawał się przyjemności, pozwalał by, Chris robił z nim wszystko to, co on zazwyczaj robił swojemu byłemu już chłopakowi. Chciał zaznać uczucia zaopiekowania i zdominowania. Chciał zostać poprowadzony.
Kiedy ostatni materiał, który miał na sobie został z niego zsunięty, zadrżał lekko. Wcale nie przez chłód, a rosnące podniecenie i potrzebę dotyku.
Bang pochylił się nad stojącą, twardą męskością Minho i uśmiechając się zadziornie przejechał językiem po całej jego długości. Biodra Lee mimowolnie uniosły się ku górze a z rozchylonych warg wyrwało się głośne sapnięcie. Chris splunął obficie na dłoń, którą chwilę później złapał drgającego z podniecenia członka przyjaciela i zaczął powoli przesuwać nią w górę i w dół.
— aghh... - Minho nie mógł już powstrzymywać się przed wydawaniem dźwięków, gdy język Chrisa wił się po odsłoniętej główce jego członka. Zacisnął dłonie w pięści, ruszając lekko biodrami — pod... sofą jest... aghhh — nie musiał kończyć, Chan doskonale wiedział o czym mówi Lino. Oderwał się od niego na sekundę, by wymacać spod kanapy małą buteleczkę z lubrykantem. Rozlał specyfik na palce, rozsmarowując obficie. Wrócił do przerwanej wcześniej czynności, zasysając się coraz mocniej.
Minho czuł, że zaraz odleci, kiedy jego męskość znikała coraz głębiej między pełnymi wargami jego przyjaciela. Nawet niespodziewanie wypełnienie i ból, przez który po jego policzkach poleciało kilka łez nie były w stanie przysłonić mu tej przyjemności.
W chwili w której kutas Lee zetknął się ze ścianą gardła Banga ten dołożył drugi palec. Słysząc jęki i westchnienia młodszego, jego kutas dawał o sobie znać bolesnym pulsowaniem. Krzyżował i zginał palce w jego wnętrzu, poruszając swoją głową w coraz szybszym tempie.
— ja.. zaraz... - wydyszał Lee, pociągając za czarne kosmyki przyjaciela. Ten odsunął się, zsuwając swoje spodnie wraz z bielizną do połowy ud, uwalniając swą bolącą z podniecenia erekcję.
Minho poczuł się lekko zawiedziony, że nie mógł skończyć, bo był tego bardzo bliski. Zagryzając wargę podniósł się do siadu. Widząc minę Chrisa, jego dominację w oczach przełknął głośno ślinę.
— Jesteś pewien? - szepnął, na co młodszy pokręcił twierdząco głową.
— Potrzebuję tego, potrzebuje cię teraz, Channie... - odszepnął wstając, popchnął Banga na kanapę, samemu wskakując na niego okrakiem. Nalał na dłoń lepką substancję, po czym rozprowadził po całej długości partnera.
Uśmiechnął się zwycięsko, nakierowując jego twardego penisa na swoje wejście.
Zaczął powoli, z głośnym jękiem zsuwać się w dół. Kiedy miał już go całego w sobie ich odgłosy rozkoszy zaczęły rozchodzić się echem po całym domu.
Lee uniósł się lekko i znowu, powoli opadł, zataczając kółka biodrami. Z ust Chrisa wyrywały się raz po raz warknięcia przyjemności, bo chyba jeszcze w nikim nie było mu tak dobrze. Odchylił głowe, pozwalając Minho się ujeżdżać, wbijając coraz mocniej palce w jego biodra. Każdy ruch szatyna był wyważony i przemyślany. Sprawiający Chanowi maksimum przyjemności.
Gdy ruchy Minho zwolniły, Bang skorzystał z okazji i wysunął się z niego. Pchnął go na sofę, by po chwili nad nim zawisnąć. Wpił się w jego usta, uniósł biodra i wszedł gwałtownie. Od razu rozpoczął serię szybkich i mocnych pchnięć, zarzucając sobie wcześniej nogi Lee na ramiona. Ten, rozjęczał się już na dobre, delektując doznaniami jakie właśnie fundował mu jego przyjaciel.
— Ja... Zaraz... - szeptał między pocałunkami, próbując złapać choć trochę tchu, ale wtedy Chris jeszcze bardziej przyspieszył, trzymając go mocno za biodra.
Ciało Minho wygięło się w łuk, pobrudził wszystko wkoło swoim nasieniem a jęk, który uciekł spomiędzy jego warg w usta Chana sprawił, że wylał się w niego obficie. Padł, ledwie przytomny obok bezsilnego przyjaciela, którym jeszcze raz po raz targały dreszcze przyjemności.
Zasnęli od razu. Dopiero nad ranem, Bang przebudził się, pozbierał i zwiał.
Trochę jak tchórz.
Przez cały dzień nie był w stanie odebrać telefonu od Lee, choć dzwonił wielokrotnie. Czuł się zły na siebie, że wykorzystał jego moment słabości. Że jego przyjemność usłana była bólem jego przyjaciela.— No nieźle... - mruknął Hyunjin, zerując kolejną szklankę — i co masz zamiar dalej z tym zrobić? Bo jak zamierzasz go tak ignorować, to jesteś największym dupkiem świata, Bang.
Chris zaśmiał się gorzko. Wcale nie potrzebował tego usłyszeć żeby wiedzieć, że taka jest prawda.
Wiem rozległo się donośne pukanie do drzwi. Mężczyźni popatrzyli na siebie zdezorientowani. Chan był pewien, że nikogo nie zapraszał.
— Może to Lix już po ciebie przyjechał... - łudził się, wstając by otworzyć drzwi.
— Nie sądzę, dzwoniłby... - usłyszał jeszcze, nim zniknął w przedpokoju.
Pukanie nie ustawało. Chris wziął głęboki oddech, otwierając drzwi swojego mieszkania, przed którymi stał... Minho.
— Cześć - zaczął niepewnie, przygryzając wargę — możemy porozmawiać?______________________________
nie wierzę że to zrobiłam XD
ale dziwnie się pisze nie o Hyunie i Lixie
i nie o Lino Domino 😎
czekam na opinie 🩵
CZYTASZ
other oneshots 🔞
Fanfiction1. - Przespałem się z Minho - oznajmił, jakby właśnie wyznawał swojemu kumplowi co wczoraj jadł na obiad. Jakby to nic nie znaczyło. 2. - Han Jisung - głos Lino nagle przerwał ciszę - co to było? - Lee Minho - wydyszał Han, który jeszcze nie dosz...