Rozdział piąty, ślad na psychice.

8 2 0
                                    


Connor

Patrzyłem w jej niesamowicie jasne oczy, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.
Od czasu do czasu zerkałem na jej usta.
Chciałem ją pocałować.? Czemu chciałem ją pocałować?
Nie mogłem się jej powstrzymać.
Była tak cholernie cudowna.
Miała długie, proste włosy w odcieniu ciemnego brązu, które sięgały jej praktycznie do pasa.
Jej nos był lekko zadarty, miała na nim trochę piegów, które były niemalże niewidoczne.
Jej usta były duże, pełne i w pewien sposób..kuszące.
Zauważyłem, że jej policzki mocno się zarumieniły, co było w chuj urocze.
Rany..jaka ona była piękna.
Chciałem, naprawdę bardzo mocno chciałem ją pocałować, ale nie mogłem jej tego zrobić.
Daisy nie mogła się we mnie zakochać.
Nie jestem odpowiednią osobą dla niej.
Mogłem ją zniszczyć, a jak można zniszczyć tak niewinną dziewczynę?
Nie wybaczył bym sobie tego. Nigdy.
Jestem zbyt dużym skurwielem żeby zasłużyć na tak dobrą kobietę.
Ja..nie byłem taki, jaki mogłem wydawać się w jej oczach. Byłem inny. Nie znała mnie.
Z resztą, nikt tak naprawdę mnie nie znał.
Zdusiłem w sobie tę cholerną potrzebę pocałowania jej.
Z ogromną niechęcią musiałem się odsunąć.
Brunetka patrzyła na mnie ze zmieszaniem w oczach. Po chwili zmieszanie zamieniło się w smutek? Kąciki jej ust niemal automatycznie powędrowały w dół. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, ale musiałem to zrobić.
Nie miałem innego wyboru.
Musiałem sprawić, żeby się ode mnie odsunęła.
- Lepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz - oznajmiłem obrzydliwie. Przesadziłem z tonem, i to zdecydowanie.
Byłem na siebie tak wkurwiony, jak chyba jeszcze nigdy przedtem.
- Tak, tak to dobry pomysł - oznajmiła szybko, po czym wyskoczyła z kanapy jak poparzona.
Gdy słyszałem, że ubiera buty wstałem z kanapy i udałem się w jej stronę.
- Daisy ja..to nie powinno było się wydarzyć. Przykro mi - oznajmiłem, tłumiąc w sobie chęć przyjebania sobie samemu z całej siły w twarz.
- Spoko. Nic się, kurwa nie stało - wycedziła przez zęby, po czym posłała mi ostatnie spojrzenie, które przepełnione było obrzydzeniem przez moją osobę. Złapała za klamkę, po czym opuściła pomieszczenie trzaskając drzwiami.
Nie dziwię jej się, że była na mnie wściekła.
Byłem kurwa ohydny.

Daisy

Gdy opuściłam pokój Connora i Blake'a moje oczy zaszły łzami.
Nie miałam cholernego pojęcia, dlaczego ta sytuacja wzbudziła we mnie takie emocje.
Nie byłam w stanie poukładać sobie tego wszystkiego w głowie.
Ta sytuacja była popieprzona.
Z jednej strony nie lubiłam Connora w taki sposób, ale z drugiej strony chciałam żeby mnie pocałował.
Chciałam się w nim zakochać, ale nie chciałam być zakochana.
Chciałam coś dla niego znaczyć, ale równocześnie chciałam żeby w ogóle zapomniał o moim istnieniu.
Chciałam żeby reagował tak samo na mnie, jak ja reaguje na niego, ale nie chciałam się z nim związać. Moja głowa wariowała.
Byłam wariatką.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet nie miałam jak wrócić do pokoju. Cindy i Blake napewno chcieli prywatności.
Z bezsilności usiadłam na schodach, i zaczęłam płakać. Tak po prostu.
Moja głowa była zbyt przebodźcowana.
Nie miałam wyjścia.
Musiałam czekać, aż Blake stamtąd wyjdzie.
Po paru minutach chłopak wyszedł z naszego pokoju, a ja poczułam lekką ulgę.
Modliłam się, żeby mnie nie zauważył, zwłaszcza w takim stanie, ale moje prośby do boga zdały się na nic.
Blondyn odwrócił głowę w moją stronę, po czym podszedł do mnie szybkim krokiem.
Kucnął przy mnie.
- Daisy, boże co się stało? Ktoś zrobił ci krzywdę?
- Nie, nie nic się nie stało - pokręciłam przecząco głową, czułam jak moje gardło ściska się coraz mocniej. Byłam coraz bliżej wybuchu płaczu.
Byłam jebaną pizdą.
Nie miałam siły. Byłam tak cholernie wykończona stresem, i przejmowaniem się każdą najmniejszą głupotą. Czułam, że za niedługo oszaleję.
Moje myśli były tak głośne, że aż bolała mnie od nich głowa.
To było nie do zniesienia. Zaczęło piszczeć mi w uszach.
- Daisy, masz mi powiedzieć co się stało - rozkazał.
- Nie! Dajcie mi wszyscy, kurwa święty spokój! - wybuchnęłam płaczem, po czym schowałam twarz w rękach.
Jestem taka żałosna. Jak mogłam kurwa wybuchnąć przy nim płaczem? Ledwo go znałam!
Po chwili poczułam, jak blondyn delikatnie mnie przytula, i głaszcze po plecach.
To było naprawdę bardzo miłe z jego strony, ale w tamtym momencie nic mnie nie obchodziło.
Byłam wykończona, nie wiedziałam już co się ze mną dzieje.
Nagle drzwi się otworzyły, a z nich wyszła Cindy.
Na początku patrzyła na nas ze zmieszaniem w oczach, ale kilka sekund później znalazła się tuż obok nas.
- Boże, kochanie czemu płaczesz?
Dlaczego do nas nie przyszłaś wcześniej?
- Ja..nie chciałam wam przeszkadzać - wyszeptałam cicho.
- Daisy, nie przeszkadzałabyś nam. My tylko oglądaliśmy film. Mogłaś odrazu do nas przyjść..dobra już nieważne chodźmy szybko do środka. Dam ci jakieś leki na uspokojenie  - pomogła mi wstać, po czym zaprowadziła mnie do pokoju. Blake poszedł z nami.
Usiadłam na swoim łóżku, po czym wytarłam swoje łzy z policzka.
Cindy kucnęła, i oparła ręce o moje kolana, za nią stanął blondyn który uważnie mi się przyglądał.
Widać było po jego twarzy, że był bardzo zmieszany.
- Chcesz opowiedzieć nam o tym, co się stało? Na spokojnie, mamy czas - odparła, po czym złączyła nasze dłonie. Wzięłam głęboki wdech.
- Po prostu..miałam przed chwilą głupią sytuacje z Connorem, ostatnio za dużo się stresuję i tęsknię za domem, babcią i..po prostu jestem zmęczona. Wszystkim - odparłam, na co blondynka pokiwała porozumiewawczo głową.
Usiadła obok mnie, po czym mocno mnie przytuliła.
- Chcesz powiedzieć co się stało między tobą, a Connorem? - zapytała, a ja spojrzałam na blondyna.
Cindy zrozumiała, że nie chce mówić o tym przy jej chłopaku. W końcu w ogóle go nie znałam.
Nie wiedziałam czy mogę mu ufać,
- Blake, wróć już do siebie. Connor najprawdopodobniej powie ci, co się stało - oznajmiła, na co przytaknął. Posłał mi ciepły uśmiech, przez który kącik moich ust lekko się uniósł. Po chwili Blake opuścił nasz pokój rzucając ciche „narazie".
- A więc? Mam nadzieje że nic ci nie zrobił, bo jeśli tak, to go conajmniej zajebie.
- Nie..nie po prostu najpierw pokazał mi szkicownik. Narysował mnie w nim. Scenę z naszego poznania.
Później prawie się pocałowaliśmy, ale on zrobił się jakiś dziwny i..strasznie chamski.
Odsunął się ode mnie i powiedział, że lepiej będzie jak już sobie pójdę, więc tak zrobiłam.
Gdy wyszłam, z bezsilności po prostu poryczałam się jak ostatnia pizda - oznajmiłam, przewracając oczami.
Byłam zażenowana swoim zachowaniem, i to bardzo. Chłopak nie chciał mnie pocałować, a ja rozkleiłam się jak dziecko.
- Daisy..przestań. To zrozumiałe, jesteś zmęczona, zestresowana i musiałaś w końcu dać upust emocjom. Jesteś człowiekiem i masz prawo do uczuć. Wiem, i widzę po twoim zachowaniu, że napewno w głowie masz o wiele więcej rzeczy, o których nie chcesz mówić, i chcesz je w sobie zatłumić, ale to normalne.
Znam się już trochę na psychologii, jeśli pewnego dnia zdecydujesz, że ufasz mi na tyle żeby mi opowiedzieć o swojej przeszłości, mów.
Naprawdę bardzo cię lubię i chciałabym ci pomóc.
Znam się na ludziach, mnie nie oszukasz.
Wiem, że masz trudną przeszłość, albo spotkało cię coś, co zostawiło ślad na twojej psychice. Mylę się? - oznajmiła, a ja patrzyłam się na nią zszokowana.
Skąd mogła wiedzieć? Jakim cudem się domyśliła?

HeartbeatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz