Dante jak zaczarowany patrzy na Aresa biegającego radośnie po trawie. Hytte biegnie tuż za nim z wywieszonym językiem, chcąc dogonić patyk, który chłopak mu zabrał.
W oddali słychać jedynie śmiech i pobekiwanie owiec, które zajadają się trawą. Zrobiło się na tyle ciepło, że w końcu mógł je wypuścić na pastwisko, z czego bardzo chętnie skorzystały. W końcu były zamknięte w zagrodzie całą zimę.
Dante patrzy wysoko w górę. Przed sobą ma błękitne niebo i puszyste obłoczki, siedzi na świeżej trawie, a ciepły powiew wiatru owiewa mu twarz.
Zima się skończyła, a on nigdy nie był tak szczęśliwy jak teraz. Zamyka oczy, a na jego twarzy pojawia się błogość. To wszystko jest tak nierealne, jakby to był tylko sen.
Piękny i beztroski sen. Chciałby, aby ta chwila była jak stara kaseta, która zacięła się i odtwarza tylko ten jeden moment.
Dante otwiera oczy i sięga po aparat. Potrzebuje to uwiecznić, nawet jeśli będzie to tylko nieruchomy obraz to zawsze będzie mógł po spojrzeniu na zdjęcie, otworzyć go w pamięci.
– Bawisz się w fotografa? – chłopak dyszy ciężko i siada obok Dantego.
– Nie powinieneś biegać – zmienia temat.
– A ty mnie upominać – Ares kładzie się na trawie i spogląda w niebo – Jest tak pięknie... – wzdycha.
– Ty jesteś piękny – Dante uśmiecha się i pochyla się, by pocałować Aresa, lecz chłopak odwraca głowę i wybucha śmiechem.
– Słabe masz te teksty na podryw. Postaraj się bardziej.
– Chyba nie potrafię – Dante kładzie się obok niego.
Faktycznie, nie potrafi. Wszystkie komplementy są zbyt banalne i zbyt nijakie. Mógł to robić, mógł mówić za każdym razem, jaki Ares jest cudowny, oszałamiający, zjawiskowy, ale chłopak taki nie jest. Jest za to jak burza, jak góry, jak sztorm. Tego nieziemskiego piękna nie da się oddać słowami.
– Chciałbym je wszystkie złapać – Ares wyciąga rękę w kierunku chmur i udaje, że chowa je w dłoni – Schować do słoika i patrzeć na nie za każdym razem, gdy tylko pojawi się burza.
Dante wie, o czym chłopak teraz mówi. Tak samo jak on chciałbyś zachować tę chwilę tak długo jak tylko się da.
– Myślisz, że wszyscy ludzie idą do nieba?
– A czy niebo istnieje? – pyta, spinając się. Nie spodziewał się takiego tematu.
– Musi, skoro każdy pies do niego trafia. Kiedyś – zastanawia się – Kiedyś oglądałem pewną bajkę o psach. Każdy z nich po śmierci trafiał do nieba. Tylko jeden z nich zrobił coś złego i bał się zesłania do Piekła. Zastanawiam się, czy z ludźmi jest tak samo..., czy ze mną będzie tak samo...
– Ares...
– Nie, żebym był jakoś bardzo religijny, czy coś. Po prostu boję się, że to, co zrobię, będzie miało na mnie jakiś wpływ. Jak mógłbym odkupić, to co zrobię? Czy istnieje jakiś sposób bym mógł, tak jak oni trafić do...
– Przestań!
Chłopak odwraca wzrok w kierunku Dantego i przeżywa szok, bo mężczyzna jest całkowicie przerażony.
– Przepraszam – odpowiada skruszony – To nie jest dobry temat na teraz. Powinniśmy już jechać. Jules czeka – wstaje, otrzepując spodnie.
Dante obserwuje go jak oddala się w kierunku domu, a gdy chłopak niknie w jego wnętrzu, przykłada rękę do twarzy. Z jego ust ulatuje przeciągły jęk bezsilności.
CZYTASZ
Tam, gdzie milczą owce
Romansa" Czasem zaproszenie kogoś do swojego życia jest najgorszą możliwą opcją." Norwegia, rok 1998. Dante jest hodowcą owiec. Mieszkając na uboczu w górzystym lesie, jest całkowicie odseparowany od ludzi i irytującego go świata, więc gdy znajduje w lesie...