Chifuyu został przywarty do ściany przez czarnowłosego, którego włosy zasłaniały mu boczne pole widzenia, pewnie zrobił to specjalne bo kochał a wręcz uwielbiał być on w centrum uwagi, a teraz stał przed osobą z zamiarem wykorzystania jej naiwności, która pewnego razu weszła z butami w jego życie, ratując go przed najebaniem się aż do utraty rozsądku.
Od razu nachalnie i łapczywie, nie czekając na reakcję ze strony tego drugiego, dobrał się do jego ust nie znając delikatności i subtelności w swoim postepowaniu. Złapał w garść zdecydowanym ruchem jego podbródek, chwycił stanowczo za jego talię i przyciagnął do siebie tak, że stykali się ciałami praktycznie w każdym możliwie wrażliwym i intymnym miejscu.
Baji podczas pocałunków miał zamknięte oczy i w dość agresywny sposób ukazywał dominację i doświadczenie, które zdobył za życia zaciągając wiele naiwnych lasek do łóżka, traktując je jak przedmioty i zabraniał zmiany wcześniejszego zdania o chęci bycia zdominowanym, a wręcz wykorzystanym w sposób jaki on chciał i tylko on wiedział co ma w głowie i jak to wszystko rozstrzygnie. Z własnych pobudek i w celu podwyższenia swojego już i jak wysokiego ego, bez słów, jakby myślał że jest to totalnie zrozumiałe i dlatego ich nie używał.
Był niecierpliwym człowiekiem, który nie cierpiał zwłoki i bezczynnego stania w miejscu, w takich sytuacjach nie wiedział co ma zrobić z rękami i powtrzymywał się ale tylko trochę, bo w końcu raz się żyje i można mieć na wszystko szczerze wypierdolone oraz robić co się komu żywnie podoba.
Jego brudny do cna umysł znowu zaczął wytwarzać dziwne i niestosowne scenariusze, które tak bardzo pragnął wcielić w życie, co wiedział że i tak zostanie przez niego prędzej czy później uczynione.
Dlatego też pazernie napierał na usta Chifuyu, spijając z nich każdy oddech i westchnienia, spowodowane jego wręcz cnotliwą delikatnoscią.
Smakował pomarańczą.
Smakował soczystą pomarańczą, z której wydobywał się wyśmienity zapach..albo raczej mandarynką że względu między innymi na jej niepowtarzalną słodycz, skryty pod twardą, ale jednak łatwą w obraniu skórką.
Soki lejące się w momencie ściśnięcia owocu palcami, dłońmi albo zębami lub przecięcia na pół, na więcej, na kawałki, kawałeczki, części, ćwiartki a nawet i pocięcia w sposób byle jaki i totalnie nie przykładając się do tego.. sprawiały satysfakcję nie tylko dla isoty, dzięki której zaszła ta reakcja ale też dla samego owocu - spektakularne i pożądane doświadczenie.
Blondyn czuł napływającą falę gorąca na policzki, uszy oraz w okolicach szyji, obojczyków, żuchwy i klatki piersiowej a nawet bioder, jego oddech stał się nierówny i nierównomierny.
Dłonie Bajiego błądziły po jego żuchwie i szyji, sprawiając że młodszego przechodziły dreszcze, co tamten też od razu zauważył i w odpowiedzi oraz w celu droczenia się z blond włosym osobnikiem, jego ruchy nabierały większego tempa i mocy. Nawet pocałunki stały się bardziej namiętne, agresywne, trochę intuicyjne, a nawet można było wyczuć aurę żądzy zatopienia ostrych kłów Bajiego w bladą, jakby bezkrwistą i nieskalaną nigdy przedtem szyję Chifuyu. Powstrzymywał się.
Powstrzymywał się, bo wiedział że to jeszcze nie ta pora.
Chłopak o oczach w kolorze lśniącego w słońcu oceanu pachniał niczym owoc tropikalny, świeży, nienaruszony ani nie mający nigdy przedtem kontaktu ze szkodliwymi substancjami, natomiast Baji pachniał jak tutejsze owoce leśne i krzak dzikiej róży w czasie ulewnych deszczy.
W powietrzu unosił się zapach dymu po wcześniej wypalonym przez czarnowłosego papierosie. Jeszcze parę chwil temu zatracał się w nikotynie, a aktualnie zatraca się w błogich czynnościach z istotą płci tej samej, zwanej przez niego wyjątkiem w jego heteroseksualności.
CZYTASZ
Pomarańcza /🖤Bajifuyu💛
Fanfiction✨🖤Baji był jak księżyc, a Chifuyu był jak słońce, jednak to właśnie ten drugi smakował pomarańczą i pachniał egzotycznymi owocami. Baji pachniał natomiast jak tutejsze owoce leśne i krzak dzikiej róży w czasie ulewnych deszczy. A co w tym wszystkim...