To całym incydencie wszyscy poszliśmy do szatni się przebrać. Czułem ból w ręce. No i super teraz będę musiał się oszczędzać. Nie lubię być w bez ruchu, czasami mam wrażenie, że mam ADHD. Wszedłem do szatni i zdjąłem koszulkę. Było to trudne z jedną ręką, ale jakoś mi się udało. Ubrałem się i próbowałem nieudolnie założyć buty. Victor i inni ciągle proponowali mi pomoc, ale odmawiałem. No bo jak to tak poprosić "ej pomożesz mi się ubrać?" XDDD. Po jakiś 5 minutach w końcu w pełni się ubrałem i popatrzyłem na Victora który na mnie czekał. Wstałem i chciałem wziąć swoją torbę, jednak emos zabrał mi ją z przed nosa.
- co jest?- zapytałem zdziwiony
- trener kazał mi cię pilnować. Nie możesz dźwigać - powiedział poważnie
- ale Victor to lewa ręka, mam jeszcze prawą - odpowiedziałem logicznie
- to co, się ciesz że nie musisz torby nieść, a nie
- w sumie- wzruszyłem ramionami
Wyszliśmy z szatni i szliśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Zobaczyliśmy tam Ricarda, który na kogoś czekał. Podeszliśmy do niego żeby się pożegnać.
- chcesz wracać z nami czy na kogoś czekasz? - zapytałem
- czekam na Gabiego
- aaaa dobra to do jutra- objąłem go co odwzajemnił
- czekajcie mam dwie sprawy- powiedział
- o co chodzi?- zapytał ciekawy Victor
- robię w piątek nocowankę chcecie przyjść?- zapytał- Rodzice wyjechali w sprawach biznesowych więc cała chata wolna
- w sumie czemu nie- stwierdziłem- a kto będzie?
- ja, Gabi, Aitor, Roma może Terry- odpowiedział
- no mam nadzieję że z moją ręką w piątek już będzie dobrze- westchnąłem- czemu ja muszę być taką kaleką
- nie jesteś kaleką- powiedział Ricardo- wślizg nie był twoją winą, nie mogłeś go przewidzieć
- właśnie że mogłem, po prostu muszę więcej ćwiczyć - odpowiedziałem
- niby kiedy?- zapytał Victor- przecież ty jedyne co masz wolne to czasami weekend
- no to będę ćwiczył w weekend, to proste - stwierdziłem
- no to się mi później nie żal, że czasu na nic nie masz- odparł
- dobra to dajcie znać na grupce czy będziecie i ogólnie szczegóły omówimy- powiedział Ricardo
- no spoko to do jutra - powiedziałem z uśmiechem
- nara- dodał Victor
Po tym jak pożegnaliśmy się z Ricardem udaliśmy się w stronę naszych domów. Emos mieszkał wcześniej niż ja więc tak czy siak musiał mi oddać torbę. Na początku kłócił się ze mnie odprowadzi pod same drzwi, ale jakoś go przekonałem żeby lepiej nie szedł. Pożegnałem się z nim i ruszyłem w stronę swojego domu. Bałem się reakcji cioci Silvii. Pewnie od razu będzie panikować i gadać że trzeba do szpitala jechać. Nie lubię szpitali, mam z nimi złe wspomnienia. W sumie jedno dobre, ale to później. Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Dziś ciocia wcześniej kończyła pracę, więc zastałem ją w salonie oglądającą swój serial. Próbowałem jakoś po cichutku przejść do mojego pokoju, ale jak to ja musiałem coś przewrócić albo o coś zahaczyć. Zdziwiona ciocia od razu ma mnie spojrzała.
- O Arion, co nie mówisz że już wróciłeś co?- zapytała
- a nic, nie chciałem ci przeszkadzać w oglądaniu filmów- wymyśliłem na poczekaniu i się uśmiechnąłem

CZYTASZ
I Will Never Forget You Kyouten
FanfictionArion Sherwind, na co dzień uśmiechnięty chłopak bez żadnych problemów. Zawsze wesoły, pomocny, zabawny... A co jeżeli jest inaczej? Co jeżeli jego uśmiech jest tylko głupią maską, a tak naprawdę jest to chłopak z poważnymi problemami? Myślał, że ni...