Hwang Hyunjin był młodym impresjonistą, którego kunsztu zazdrościło mu wielu. Jednak pod maską wybitnego artysty krył się zagubiony w świecie chłopiec, tracący wiarę w szczęście i we własne możliwości.
Był przekonany, że nikt nie zmieni jego nastawi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
──────────
EPILOGUE : AND THEY BECOME ONE FLESH
[1,1k words]
⠀⠀⠀⠀⠀GŁUCHĄ ciszę przerywał jedynie stukot obcasów Irène, kiedy ta przechadzała się po galerii w poszukiwaniu chociaż najmniejszego błędu czy niedociągnięcia.
Od zawsze śniła o wernisażu poprzedzającym jej prywatną wystawę, a kiedy ostatnio nadarzyła się okazja wystawienia własnych prac na opinię publiczną — nie zamierzała jej zmarnować. Jednak od dobrych dwóch tygodni chodziła spięta i zestresowana, pomimo oczywistej radości i podekscytowania. Irène w końcu spełniała marzenia — miała szansę zaistnieć w kręgu wybitnych malarzy i artystów.
Cieszyła się tym bardziej, że mogła przeżywać to wraz Hyunjinem. Był to wernisaż poprzedzający ich wspólną wystawę cyklu (a właściwie nawet dwóch) aktów, nad którym pracowali przez kilka miesięcy. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od dwóch pierwszych prac. Gdyby nie one, nie powstałby żaden cykl, a może i nawet Hyunjin oraz Irène nie związaliby się ze sobą.
Ich prace były bardzo intymne — a przynajmniej sami tak uważali. Wpierw nie miały ujrzeć światła dziennego, oczywiście prócz dwóch pierwszych, które od początku były przewidziane na ich semestralną pracę zaliczeniową.
Cała wystawa była tak naprawdę zasługą Cyrille'a, który zachwycony ich spójnymi, tak idealnie dopełniającymi się obrazami, zaczął wypytywać o więcej. A jako że Hyunjin zwykle nie miał oporów z otworzeniem się przed Roy'em, jakiś czas później wraz z Irène przedstawili mu cały cykl.
Oczarowany ich talentem profesor od razu skontaktował się ze swoim znajomym, a zarazem głównym dyrektorem Centre Georges Pompidou, niemalże błagając o pozwolenie na organizację wystawy prac jego najbardziej uzdolnionych uczniów. Mężczyzna bez wahania zgodził się, ciesząc się z możliwości wypromowania młodych, nieznanych talentów. Właśnie dlatego Hyunjin i Irène od samego rana siedzieli w gmachu budynku, chcąc upewnić się, że wszystko pójdzie doskonale.
— Twój tata byłby z ciebie dumny — Hyunjin posłał jej szczery uśmiech i pogładził po ramieniu.
Irène uniosła nieco kąciki ust, a jej oczy delikatnie się zaszkliły. Wiedziała, że chłopak miał rację. Jej ojciec byłby niezwykle szczęśliwy, widząc ją w tym miejscu.
— Hej, nie stresuj się — powiedział Hwang, przelotnie całując ją w policzek, kiedy zauważył jej trzęsące się dłonie. — Osobiście dopilnowałem, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
— Hyunjin — zwróciła się do niego, patrząc mu w oczy — bardzo się cieszę, że mogę przeżywać to razem z tobą.
— Ja też, Irène — odparł, przyciągając ją w swoje objęcia i kładąc brodę na jej głowie — ja też.