Rozdział 17

11 1 0
                                    

NOEMI

Zanim Noemi się zorientowała nadszedł 17 marca – jej urodziny. Znając swoją przyjaciółkę, domyśliła się, że Chloe będzie chciała zorganizować jej imprezę stulecia dlatego dużo wcześniej uprzedziła ją żeby zrezygnowała z takiego pomysłu.

Chciała spędzić ten czas w małym gronie najbliższych jej ludzi, więc ucieszyła się kiedy ustaliły, że wieczorem wybiorą się do ich ulubionego pubu w czwórkę - ona, Chloe, Shane i James. Kiedy więc wieczorem siedzieli przy stoliku sącząc spokojnie drinki, czuła, że jest tak jak być powinno. Nie chciała hucznej imprezy, tłumu ludzi, którzy przypominają sobie o niej raz w roku ani nieszczerych życzeń od nich.

- Wszystkiego najlepszego kochanie – James wręczył jej prezent ładnie zapakowany w eleganckie pudełeczko. Okazało się, że w środku była śliczna bransoletka. Była ciężka i widać było, że bardzo droga. Składała się z brylancików połączonych grubym łańcuszkiem.

Noemi spojrzała na swoją rękę, na której widniała delikatna bransoletka, którą Shane podarował jej w Boże Narodzenie. Była tak różna od tej, którą dostała od swojego chłopaka. Bransoletka od Jamesa była piękna ale zupełnie nie w jej stylu. W bransoletce od Shane'a natomiast zakochała się od razu. Nie mogła więc się przemóc żeby zdjąć prezent od Shane'a. Dużo dla niej znaczyła i nosiła ją codziennie przez co stała się już częścią jej. Dlatego nie chcąc robić przykrości Jamesowi założyła bransoletkę od niego obok tej od jego brata.

- Dziękuję James, jest piękna – odpowiedziała i mocno pocałowała chłopaka.

Od Shane'a dostała łańcuszek do kompletu do bransoletki. Na delikatnym łańcuszku z zawieszką w kształcie koniczynki. Chloe kupiła jej perfumy, które jakiś czas temu się jej skończyły i których Noemi nigdzie nie mogła dostać.

- Jesteście kochani, ale mówiłam żebyście nic mi nie kupowali. Wystarczy mi, że tu jesteście – uśmiechnęła się ciepło do każdego po kolei.

- Jak mogłoby nas nie być? – zapytała wesoło Chloe. – Chociaż cały czas ubolewam nad tym, że nie chciałaś prawdziwej imprezki – dodała nieco obrażonym tonem.

- A czy tak jest źle? Przecież wyszliśmy do pubu, możemy potańczyć – broniła się Noemi.

- Całe szczęście, że twoje urodziny wypadły w piątek, bo gdyby jutro były normalnie zajęcia pewnie nawet nie wyszłabyś z akademika – zaśmiał się Shane.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie tak by było – zgodził się z nim James.

- Ej no, już nie róbcie ze mnie takiego kujona. Na trochę pewnie byśmy wyszli.

- Yhy – przytaknęła powątpiewająco pozostała trójka i wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.

- Jesteście okropni – Noemi skrzyżowała ręce i wydęła usta.

- No już moja złośnico, tylko żartujemy – James objął Noemi i pocałował ją szybko w czubek nosa. – Chodź, zatańczymy.

I nie czekając na reakcję dziewczyny pociągnął ją na parkiet. Noemi szybko wczuła się w klimat lecącej piosenki i bardzo dobrze bawiła się z Jamesem. Zaśmiała się głośno gdy niespodziewanie James zakręcił nią kilka razy a następnie wygiął do tyłu jak bohaterkę dobrego musicalu. James czuł się w tańcu bardzo pewnie a dzięki temu ona czuła się pewnie w jego ramionach.

Po kilku piosenkach dołączyli z powrotem do śmiejących się wesoło Chloe i Shane'a. Chloe rozemocjonowana opowiadała jakąś zabawną historię a Shane wydawał się autentycznie nią zainteresowany.

Trudne szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz