5 part 1 of 4

17.9K 926 177
                                    

Przez cały tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Aż pewnego poranka...

- Wstawaj, mamy gościa! - Te słowa obudziły mnie ze snu.

Do pokoju wszedł Ichiro z jakimiś kolesiem, chyba dwa razy bardziej umięśnionym ode mnie. Za nimi stała Aney, moja mała siostra.

- Zostaw ją! - Rzuciłem się, by ją zabrać albo chociaż przytulić, ale ta marionetka Ichiro zatrzymała mnie. Aney bała się, w jej oczkach widać było strach, ale i nieziemski spokój.

- Ezra, jesteś mój i będę robić co zechcę - mówiąc to, uśmiechnął się szyderczo.

- Nie jestem twój! - Wściekłość spowodowała u mnie bezsilność, a ten brytdas powalił mnie na kolana. Spuściłem głowę. O co mu chodzi, niech ją puści!

- Słuchaj mnie teraz, mogę to zrobić albo z tobą i wtedy ją odwiozę do domu, albo mogę to zrobić z nią.

- Nie! Nie zrobisz tego!

- Jesteś tego taki pewien...? - Wziął Aney za rękę. - Aney, chcesz się ze mną pobawić? - Ta kiwnęła głową. Czemu? Zaczęli iść w stronę wyjścia. Nie pozwolę by ją skrzywdził! Nigdy!

- Stój. Zgoda... - powiedziałem cicho, a on się zatrzymał.

- Czyli czyj jesteś? - Czemu on tak bardzo chciał to usłyszeć?!

- Ja... Ja... - Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. 
- Nie słyszę. 
- Ja...
- Odpuść sobie... Choć, Aney. 
- Jestem TWÓJ! - Krzyknąłem to dość głośno.
- Haha, dobrze... Puść go.

Ten goryl mnie w końcu puścił, a ja rękami opierałem się o podłogę. Właśnie powiedziałem, że jestem jego. Ale czego nie robi się dla siostry...

- Szykuj się, jedziemy.

- Gdzie?

- Odwieść twoja siostrę do domu, to chyba jasne.

Boże, dom, jak ja za nim tęsknię. I mimo to, że nie zawsze miałem kasę, bo mieszkałem sam to... Przynajmniej byłem wolny, cholernie wolny. Nie musiałem być czyjś, byłem swój. Te słowa "jestem twój" kosztowały mnie tak wiele... Ale przecież nie mogłem pozwolić, by uwięził moja siostrę... Z moich oczu chciały wydostać się łzy, ale tym razem im nie pozwoliłem. Nie przy Aney. 

Daj mi odejść (yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz