5. Czy mogę mu zaufać?

1K 88 9
                                    

Otrząsnęłam się z szoku. Jak to możliwe, że on wiedział? Odpowiedź nasunęła mi się od razu. Nico.. Wściekłość zaczęła się we mnie gotować. Wypadłam na prędce z pokoju, o mało przy okazji nie wywalając drzwi z zawiasów. I stanęłam przed drzwiami pokoju przyrodniego brata. Będzie mi się cholernie tłumaczył i nie obchodzi mnie to, czy teraz pieprzy się z Alexem czy nie. Otworzyłam z hukiem jego drzwi, które odbijając się od ściany pozostawiły w niej dziurę.

-Jak śmiałeś.. - wycedziłam przez zęby. - Ufałam ci.. A ty mnie zdradziłeś!

- Ana, uspokój się, bo nie wiem o co ci chodzi - powiedział wstając ostrożnie z łóżka, na którym leżał z Alexem, z podniesionymi w obronnym geście dłońmi.

Miał na sobie tylko spodnie, z których wystawała gumka jego bokserek Calvina Kleina. Jego partner patrzył się na mnie dużymi z niepokoju zielonymi oczami. Jego muskularne ciało było napięte w gotowości. On również jak mój brat miał na sobie tylko spodnie. Przeniosłam wzrok spowrotem na brata, który pod siłą mojego spojrzenia zadrżał. Podobno moje spojrzenie przerażało każdego, na którego tak spojrzałam. Jakiś wrodzony talent po diabolicznym tatusiu mi się trafił. Moje czarne oczy przepełniały mrok i ciemność. W takich chwilach potrafiłam być nieobliczalna.
Skupiłam uwagę na bracie. Oni się całowali. Jego zazwyczaj blade i delikatnie zarysowane wargi były teraz opuchnięte i pełne. Jego rysy były eleganckie jak zawsze, lecz na jego twarzy były rumieńce.

- Ty kłamliwa żmijo - wysyczałam pochylając się w jego stronę.

- Ana, skarbie, co się stało? - zapytał powoli idąc w moją stronę.

- Nico..? - zapytał niepewnie Alex.

- Wszystko gra - powiedział do niego nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Ty sukinsynie! Jak śmiałeś powiedzieć ojcu o mnie i Tanie..! - krwawa furia przysłoniła mi oczy i rzuciłam się na własnego brata.

Przywaliłam mu w twarz i runęliśmy oboje na ziemię. Z jego nosa lała się krew a ja go nadal okładałam. Do moich uszu doszedł krzyk, lecz nie byłam w stanie zarejestrować czy to ktoś krzyczał, czy to może byłam ja. Nagle poczułam szarpnięcie i znalazłam się w górze. Zaczęłam się rzucać waląc rękami i kopiąc na marne. Alex bez trudu przerzucił mnie sobie przez ramię i nie zamierzał postawić, pomimo moich protestów, klnięć i krzyków.

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie mojego brata. Ten skinął głową podnosząc się z ziemi i spluwając krwią.

- Tak. Wszystko gra. Zaraz do siebie dojdę - mruknął. Poszedł do łazienki i zrócił ze strzykawką. - Wybacz mi - wyszeptał stając nade mną i wbijając igłę w moją szyję, po czym wstrzyknął srebrny płyn do mojego organizmu.

Zakręciło mi się w głowie. Poczułam się słabo i miałam wrażenie, że jestem pod wodą, bo głosy z każdą chwilą stawały się słabsze i stłumione, aż pogrążyła mnie ciemność.
******

Ocknęłam się otumaniona w łóżku. Przekręciłam głowę na prawą stronę i ujrzałam Tana. Nie wyglądał na zadowolonego. Siedział na krawędzi łóżka z gołym torsem. Pewnie niedawno wrócił z polowania.

- Serio, Ana? Żeby zaatakować własnego brata? - spojrzał na mnie swoimi czarnymi jak noc oczami zawiedziony moim występkiem.

- Wydał nas.. - wyszeptałam.

Westchnął kręcąc przy tym głową i zaczął wspinać się na łóżko do mnie. Uśmiechnął się złośliwie i zaczął mnie całować. Oddałam pocałunek równie zachłannie podnosząc się do pozycji siedzącej. Wsunął swoje ciepłe dłonie pod moją koszulkę, by ją podciągnąć, aż w końcu zdjąć. Siedziałam przed nim w staniku dłońmi jeżdżąc po jego umięśnionym brzuchu, przejeżdżając po żebrach, aż na plecy i jadąc nimi w dół zostawiając czerwone ślady po drodze. Jego duże i szorstkie dłonie jeździły po moich plecach, by w końcu z wprawą rozpiąć zapięcie stanika i zsunąć go z moich ramion. Cicho jęknęłam, gdy zaczął całować moją szyję a ręką rzucił mój stanik na podłogę. Zadrżałam pod wpływem zetknięcią się moich piersi z zimnym powietrzem. Tanatos położył dłoń na mojej piersi i lekko ją ścisnął doprowadzając mnie przy tym do szału. Jego usta znalazły się tuż przy moim uchu.

- Masz rację. Ktoś nas wydał.. Lecz nie zrobił tego twój brat.. Tylko ja.. - wyszeptał cicho. Przy ostatnich dwóch słowach złowrogo zarechotał. Przeszył mnie ból i odepchnęłam go od siebie spoglądając w dół. Z mojej klatki piersiowej wystawała rękojeść sztyletu. Zaczęłam szybciej oddychać co doprowadzało mnie do cholernego bólu. Coraz trudniej było mi oddychać, bo płuca mnie paliły. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz zamiast słów wydostała się z nich krew. Zanim czerwień przysłoniła mi oczy dostrzegłam triumfalny uśmiech na twarzy mojego oprawcy.

Krzyk rozniósł się po komnacie. Zaczęłam się rzucać na łóżku.

- Cii skarbie.. Jestem tutaj.. Wszystko gra - czyjeś ręce mnie objęły od tyłu i unieruchomiły.

Ciepła klatka piersiowa dodawała mi otuchy wiedząc, że należy do oprawcy z mojego koszmaru. Co chwila szeptał mi do ucha uspokajające słówka. Miałam przeczucie, że nie powinnam mu ufać, chociaż jest on miłością mojego życia. Chodziło mi tylko jedno pytanie po głowie. Czy mogę mu zaufać? Komuś kogo kocham, ale jest jednocześnie sługą mego ojca? Czy dobrze robiłam idąc z nim do łóżka i się w nim zakochując?

Córka HadesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz