Rozdział 10

10 0 0
                                    

SHANE

Impreza sylwestrowa u Leo okazała się największą na jakiej Shane do tej pory był. Odkąd przyjaźnił się z Noemi zdarzyło mu się być na kilku domówkach u chłopaka i choć każda zadziwiała go ilością osób w nich uczestniczących to żadna nie mogła równać się z tą, na której aktualnie się znajdował. Dom dosłownie pękał w szwach. Ludzie ocierali się o siebie a znalezienie wolnego miejsca żeby usiąść graniczyło z cudem.

Shane nie przepadał za tak licznymi imprezami. Wolał bardziej kameralne domówki gdzie każdego znał. Tymczasem tutaj nie znał ponad połowy osób, a co więcej, był niemal pewien, że nawet gospodarz nie znał wszystkich gości przebywających aktualnie w jego domu.

Przyszedł tu głównie ze względu na Noemi. Kończył pić właśnie pierwsze piwo, gdy ją zobaczył.

Wyglądała olśniewająco. Weszła do pokoju razem z Chloe i chociaż  zazwyczaj to blondynka swoim wyzywającym wyglądem przyciągała uwagę wszystkich, on widział tylko Noemi. Ubrana była w krótką, obcisłą sukienkę w kolorze krwistej czerwieni, włosy upięła w luźnego koka wypuszczając po bokach luźne pasma a na stopy założyła czarne sandałki na słupku. Na twarzy miała delikatny makijaż podkreślony jednak wyraźnie mocną czerwoną szminką.

Kiedy szatynka do niego podeszła Shane nie mógł oderwać od niej wzroku.

- Ślicznie wyglądasz – powiedział od razu kiedy jego przyjaciółka przywitała się z nim buziakiem w policzek.

- Dziękuję. Ty również niczego sobie – uśmiechnęła się do niego. – Mógłbyś złamać dzisiaj nie jedno serce.

Ileż bym dał żeby to twoje serce zdobyć. - pomyślał.

- To nie ja wyglądam jak milion dolarów – powiedział głośno.

- Ale ta koszula... No powiem ci Shane, plus sto do seksapilu.

- Dobra gołąbeczki, sorki, że przerywam ten słodki pojedynek na komplementy ale czy nie widziałeś gdzieś mojego chłopaka? – zwróciła się Chloe do Shane'a.

- Wydaje mi się, że szedł na górę parę minut temu.

- O super, to lecę go poszukać. Znajdę was później – powiedziała i już jej nie było.

Shane z Noemi natomiast wzięli sobie po piwie i dosiedli się do znajomych na kanapie. Po kilkunastu minutach dołączyła do nich ponownie Chloe ale tylko po to żeby porwać szatynkę i kilka innych koleżanek na parkiet. Robiło się tam coraz tłoczniej ale dziewczynom to nie przeszkadzało. Widać było, że są w swoim żywiole.

Shane spędzał natomiast wieczór głównie na obserwowaniu Noemi. Uwielbiał patrzeć na nią taką szczęśliwą i uśmiechniętą. Widać było, że w takich nielicznych momentach jak te zapominała o wszystkich krzywdach jakie ją spotkały i po prostu cieszyła się chwilą.

- Jak się bawisz? – po kilku żywiołowych piosenkach wyczerpana dziewczyna usiadła z powrotem obok niego.

- Dobrze. A ty?

- Super. Chociaż ledwo żyję - odpowiedziała i zabrała Shane'owi drinka, którego aktualnie pił i opróżniła do końca.

- Uważaj bo jest bardzo mocny – ostrzegł ją chłopak. – Jak będziesz tak szalała to nie dotrwasz nawet do północy.

- Spokojnie, wszystko wytańczę. A propos, wiesz, że być może przed północą dołączy do nas James?

- James?? – Shane nie krył swojego zaskoczenia.

- Tak, wczoraj jak mnie odwoził tak jakoś się zgadaliśmy i poprosił mnie żebym poszła z nim na sylwestra. Oczywiście odmówiłam bo miałam już plany z wami ale zaproponowałam żeby wpadł tutaj i powiedział, że postara się dotrzeć przed północą.

Trudne szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz