TW; nie chce wstawiać za każdym razem, następne około 4 rozdziały będą dla osób o mocnych nerwach, tw dotyczy suicide attempt
Song: Kodaline - All I want
HYUNJIN POV.
(trzy tygodnie później)
Zaczął się grudzień, nawet nie wiedziałem kiedy to zleciało. Miałem wrażenie, że żyję w jakimś zawieszeniu, gdzie po prostu dryfuję w uczuciu nicości. Moje życie było zwyczajnym, bezpłciowym egzystowaniem. Szedłem do firmy, gdzie robiłem totalne minimum, wracałem do domu kładłem się na łóżku wegetując i tak w kółko. Moja rodzina wymyślała coraz to nowsze szantaże, abym robił co chcą, a z racji, że tyczyły się tylko i wyłącznie jednej osoby, na której zależało mi najbardziej na świecie - nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Zgadzałem się na wszystko.
Moje życie odkąd opuściłem drewnianą posiadłość na wsi, było jak najgorszy koszmar. Kupiłem trzy nowe karty z nowymi numerami, ale każdy z nich był sukcesywnie blokowany przez młodszego. Na jeden odpisał tylko krótkie "odwal się", które było bardzo wymowne, więc postanowiłem dać mu spokój. Rozumiałem jego zachowanie. Był totalnie zraniony i nie chciałbym nawet sobie wyobrażać co ja bym czuł, gdybym zobaczył go nawet na zdjęciu z kimś innym.
Więc po prostu egzystowałem bez celu. W sumie to nie chciało mi się nic. Czułem ogromną rezygnację. Jaehyun zaczął zadawać za dużo niewygodnych pytań i było widać, że chyba chce załagodzić sytuacje, ale nie wiedział jak. Nie miał pojęcia, ze było już zdecydowanie za późno.
Przez ostatnie trzy tygodnie moje życie stało się czymś w rodzaju koszmaru, z którego nie mogłem się obudzić. Zerwanie z nim... to nie była przecież moja decyzja, a czułem ogromne, przytłaczające wyrzuty sumienia. „To dla twojego dobra," mówili. Powtarzali to jak mantrę, aż sam zacząłem w to wierzyć, ale w środku wiedziałem, że mój świat się zawalił. Życie bez niego nie miało sensu. Odkąd Felix pokazał mi co to znaczy być kochanym i naprawdę żyć, nic nie mogło się z tym równać, moje aktualne życie było po prostu straszne, bez grama szczęścia.
Każdy dzień dłużył się w nieskończoność, każdy poranek był cięższy od poprzedniego, kiedy nie potrafiłem zwlec się z łóżka. Czułem, jakby coś w moim wnętrzu umarło, a ja stałem się jedynie ciałem bez duszy. Próbowałem dalej funkcjonować, udawać przed innymi, że nic się nie zmieniło, ale kiedy wieczorem wracałem do pokoju, w tej ciszy i samotności, wszystko do mnie wracało. Ból był nie do zniesienia, a ja nie miałem już siły go dłużej tłumić i znosić. Brakowało mi go i wiedziałem, że już nigdy nie będzie jak dawniej.
Czułem, jak coś we mnie stopniowo gaśnie, jakby życie wewnątrz mnie zostało wyssane, kawałek po kawałku. To nie było nagłe, dramatyczne załamanie, raczej długotrwałe wyczerpanie, które z czasem pozbawiło mnie zdolności odczuwania czegokolwiek poza pustką. Wspomnienia o nim były jak cienie, które pojawiały się i znikały, zostawiając po sobie rozdzierający ból. To, co kiedyś dawało mi radość, co nauczyłem się od Felixa, teraz było tylko przypomnieniem tego, co straciłem.
Wzdychając cicho, sięgnąłem do szafki nocnej. Odsunąłem małą szufladę wyciągając z niej nieduże opakowanie. Przejechałem ostrożnie palcem po nazwie leku. Jakiś czas temu przepisał mi go psychiatra, kiedy po zerwaniu nawróciła bezsenność. Wziąłem jedną tabletkę do ręki, po czym położyłem ją na języku i przełknąłem, popijając wodą. Czekałem kilka minut, pozwalając na gonitwę myśli w mojej głowie. Byłem zmęczony, niekochany, bez możliwości ucieczki, nie miałem gdzie się podziać. Dlatego nawet nie skontrolowałem, kiedy sięgnąłem po następną, i jeszcze jedną i kolejną. Czułem, jak coś we mnie zaczyna się uspokajać, jakby każda kolejna tabletka była krokiem bliżej do końca tego cierpienia. Serce zaczęło bić mniej chaotycznie, a ja czułem jak się odprężam. Wiedziałem, że to, co robię, jest nieodwracalne, ale w tamtej chwili wydawało się jedynym wyjściem. Chciałem po prostu przestać czuć, zadręczać się. Chciałem by osoba, którą tak bardzo kocham, nie miała więcej cierpienia i nieprzyjemności z mojego powodu.
Nagle jednak drzwi do mojego pokoju otworzyły się z trzaskiem. Nie zdążyłem nawet zareagować, gdy zobaczyłem Jaehyuna w progu. Jego twarz była przerażona, a w oczach malował się szok i niedowierzanie, jakby nie do końca nie chciał uwierzyć, co widzi. Jego spojrzenie padło na opakowanie tabletek, potem na mnie – moje rozmazane spojrzenie, powolne ruchy.
– Co ty do cholery robisz?! – krzyknął starszy, ruszając w moją stronę. W jednej chwili był przy mnie, próbując wyrwać mi leki z rąk, ale ja byłem zbyt oszołomiony, by walczyć i się stawiać.
– Nic... Po prostu... chcę zniknąć i przestać być ciężarem dla was i... Lixa. – wybełkotałem, czując, jak moje ciało zaczyna słabnąć. Powieki stawały się coraz cięższe, a obraz przed oczami zaczął się rozmywać. Jaehyun chwycił mnie mocno za ramiona, potrząsając mną, jakby próbował wyrwać mnie z rąk śmierci.
– Nie! Nie możesz tego zrobić! Nosz kurwa! – jego głos drżał, łamał się z desperacji. – Musimy jechać do szpitala! Słyszysz? Nie pozwolę ci tego zrobić! Nie możesz umrzeć!
- P-po prostu mi pozwól... Moje ostatnie życzenie... Powiedz mu, że ja też go kocham. Obiecaj. - wydusiłem szepcząc.
Szatyn pokręcił głową, nawet nie potrafił się odezwać. Płakał tak bardzo, nigdy go takim nie widziałem.
- O-obiecaj. - ponowiłem z trudem prośbę.
- Obiecuję. - usłyszałem przez mgłę, zupełnie jakbym był pod wodą. Uniosłem nieznacznie kąciki ust.
Czułem, jak ogarnia mnie otępienie, a jednocześnie jeszcze docierał do mnie przerażony głos brata. Wiedziałem, że próbuje mnie ratować, ale było mi wszystko jedno. Naprawdę chciałem przestać istnieć. Jego dłonie ściskały moje ramiona na przemian z polikami, ale ja ledwie czułem ich nacisk. Mówił coś dalej, jego głos przerywany był łkaniem, ale ja nie mogłem już na nic zareagować, ledwo rozumiałem co mówił.
Ta emocjonalna pustka, która pochłaniała mnie wraz z uczuciem nieważkości, które spowodowały tabletki było jak czarna dziura – pochłaniała wszystko, co było wokół mnie. Nawet kiedy Jaehyun wszedł do pokoju, widząc to, co zrobiłem, czułem jedynie obojętność i ulgę. Jego przerażenie, desperacja... to wszystko wydawało się odległe, jakbym widział to z boku. Jakby ból, który czuł, nie mógł już przebić się przez mur, który zbudowałem wokół siebie.
Ostatnim, co zarejestrowałem, zanim świat całkowicie dla mnie zniknął, była twarz brata. Pełna bólu, przerażenia, jakby widział namacalnie moje uczucia, które starałem się chować głęboko w sobie. To był moment, kiedy zrozumiał, jak bolesna była ulga, która wymalowana była na mojej twarzy. A potem nastała przyjemna ciemność.
🍂
Bardzo ważny i trudny rozdział. Sorki.

CZYTASZ
𝒗𝒊𝒍𝒍𝒂𝒈𝒆 𝒃𝒐𝒚 𝒂𝒔𝒑𝒊𝒓𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒐 𝒍𝒐𝒗𝒆 / hyunlix
Fanfic„Lubię jesień... Jesień jakby usprawiedliwia depresję, jesienią nie trzeba być młodym, zdrowym, aktywnym jak latem, jesienią można sobie popłakać, jesień to pora ludzi samotnych." - Paweł Pollak „Gdyby rok schowany był w zegarze, jesień byłaby magic...