Rozdział ósmy, układanka.

8 2 0
                                    

Blake po zejściu ze sceny był cały czerwony i spocony, ponieważ przez całą piosenkę ruszał biodrami najlepiej jak umiał.
Strasznie bawiła mnie jego skupiona mina kiedy tańczył, z zewnątrz chciał wyglądać na luzaka, ale byłam pewna, że w środku tak naprawdę umierał ze stresu.
- Stary, gdybym wcześniej wiedział, że umiesz kręcić tak bioderkami i tyłeczkiem, to nie dałbym Cindy się do ciebie zbliżyć - Czarnowłosy Lucas pokręcił głową, na co blondyn parsknął śmiechem, jak reszta grupy.
- Oddam ci go z miłą chęcią. Mogę ci nawet dopłacić - oznajmiła Cindy, na co Blake pokazał jej środkowy palec.
- To co, kto idzie teraz zaśpiewać? - zapytała się Alice, a wzrok całej grupy momentalnie przeniósł się na mnie. Prawie zakrztusiłam się drinkiem.
- Co? - zapytałam, nerwowo spoglądając na wszystkich.
- Daisy, zaśpiewaj coś - poprosiła rudowłosa, a ja poczułam, że moje serce nabrało szybszego rytmu.
- Czemu akurat ja? - zapytałam z lekką pretensją w głosie, która w żadnym przypadku nie miała brzmieć chamsko.
- Bo już prawie każdy dzisiaj śpiewał oprócz ciebie - oznajmił Blake, na co skarciłam go wzrokiem.
- Nie prawda. Jakoś Connor i Alice nie śpiewali - oznajmiłam, zakładając ręce na piersi.
Intensywny wzrok bruneta automatycznie przeniósł się na mnie.
- Connor jeszcze nigdy nic przy nas nie zaśpiewał i jestem pewna, że to się nie zmieni, a ja zaśpiewam coś, jak wypije trochę więcej i nie będę się wstydziła wyjść na scenę. - Odparła, wzruszając ramionami.
- Wiecie co? W sumie, to mogę iść - odparłam pewnie, po czym wstałam z miejsca i podeszłam do prowadzącego, który znajdywał się niemal obok nas i wyszeptałam mu na ucho, jaką piosenkę mam zamiar zaśpiewać.
Chłopak przytaknął, po czym polecił mi żebym weszła na scenę.

Connor

- Uwaga, uwaga na scenę wchodzi piękna Daisy, która zaśpiewa nam dzisiaj piosenkę „Rehab" od Rihanny - z głośników dotarł głos prowadzącego.
Przeniosłem wzrok na scenę, na której środku stanęła Daisy.
Ciemnowłosa z pewnością siebie złapała za mikrofon. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Z głośników zaczęła wydobywać się melodia piosenki, która wydawała mi się być dosyć znajoma.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Daisy zamierzała zaśpiewać piosenkę, przy której się poznaliśmy.
To właśnie ta piosenka leciała w klubie, gdy spojrzeliśmy sobie w oczy po raz pierwszy.
Moje ciało przeszedł dreszcz, Daisy posłała mi uśmiech, który sprawił, że poczułem jak pod stołem drętwieją mi nogi.
- Baby, baby.
When we first met.
I never felt something so strong.
You were like my lover and my best friend.
All wrapped in one with a ribbon on it.
And all of a sudden you went and left.
I didn't know how to follow.
It's like a shock that spun me around.
And now my heart's dead.
I feel so empty and hollow - przez całą pierwszą zwrotkę patrzyła na mnie. Tylko na mnie.
Jej głos przyprawiał mnie o ciarki, dreszcze i szybsze bicie serca. Moje mięśnie się napięły, zrobiło mi się niesamowicie gorąco.
Jej głos był..tak cholernie uwodzicielski i melodyjny.
Daisy swoim śpiewem śmiało pokonałaby samą Rihannę.
- And I'll never give myself to another the way I gave it to you.
You don't even recognize the ways you hurt me, do you?
It's gonna take a miracle to bring me back.
And you're the one to blame.
And now I feel like... oh!
You're the reason why I'm thinking.
I don't wanna smoke on these cigarettes no more.
I guess that's what I get for wishful thinking.
Should've never let you enter my door.
Next time you wanna go on and leave.
I should just let you go on and do it.
'Cause now I'm using like I bleed.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
Damn, ain't it crazy when you're loveswept?
You'd do anything for the one you love.
'Cause anytime that you needed me I'd be there.
It's like you were my favorite drug.
The only problem is that you was using me.
In a different way than I was using you.
But now that I know it's not meant to be.
I gotta go, I gotta wean myself off of you.
And I'll never give myself to another the way I gave it to you.
You don't even recognize the ways you hurt me, do you?
It's gonna take a miracle to bring me back.
And you're the one to blame.
'Cause now I feel like... oh!
You're the reason why I'm thinking.
I don't wanna smoke on these cigarettes no more.
I guess that's what I get for wishful thinking.
Should've never let you enter my door.
Next time you wanna go on and leave.
I should just let you go on and do it.
'Cause now I'm using like I bleed.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
Oh, oh, oh, oh, oh, ohh; oh, oh, oh.
Oh, oh, oh, oh, oh, ohh; oh, oh, oh.
Oh! You're the reason why I'm thinking.
I don't wanna smoke on these cigarettes no more.
I guess that's what I get for wishful thinking.
Should've never let you enter my door.
Next time you wanna go on and leave.
I should just let you go on and do it.
'Cause now I'm using like I bleed.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
It's like I checked into rehab.
And baby, you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
I gotta check into rehab.
'Cause baby you're my disease.
Gdy Daisy skończyła śpiewać ostatnią zwrotkę, w końcu pierwszy raz od pełnych pięciu minut przeniosła wzrok na innych.
Tak, Daisy przez całe pięć minut śpiewała tę piosenkę patrząc mi się intensywnie w oczy, co sprawiło że czułem się, jakbym powoli wariował.
Miałem ochotę wbiec na tę jebaną scenę i pocałować ją, przy wszystkich siedzących w tym głupim barze.
Serce waliło mi jak młotem, miałem ciary na dosłownie całym ciele i...po prostu byłem zszokowany.
Dlaczego Daisy zaśpiewała akurat tę piosenkę?
I dlaczego patrzyła się na mnie w taki sposób, jakby chciała mi coś przekazać?
Cholera.
Daisy wyglądała tak pięknie na tej scenie.
Emanowała taką pewnością siebie i błyskiem, że było to dla mnie wręcz niesamowite.
Chyba jeszcze nigdy przedtem, nie miałem ochoty pocałować kogoś aż tak bardzo, jak w tamtym momencie.
Gdy muzyka już całkowicie ucichła, w pomieszczeniu słychać było głośne oklaski, wiwaty i miłe komentarze w stronę ciemnowłosej.
Dopiero po chwili wyrwałem się z zawieszenia i również zacząłem klaskać.
Daisy szeroko się uśmiechnęła, po czym szybko zbiegła ze sceny.
Wyglądała tak ślicznie, jak była szczerze uśmiechnięta.
Po chwili wróciła do nas, a wszyscy zaczęli prawić jej komplementy.
Gdybym nie był w tak wielkim szoku jak w tamtym momencie, to również powiedziałbym jej jak bardzo podobał mi się jej występ, ale nie mogłem z siebie nic wykrztusić.
Gdy nasze spojrzenia się znów skrzyżowały, wystarczyło jedno moje spojrzenie, żeby uśmiech Daisy znów wrócił na swoje miejsce.
W dalszym ciągu tłumiłem w sobie potrzebę pocałowania jej pełnych ust.
Sam Bóg nie byłby w stanie zrozumieć, jak cholernie potrzebowałem jej bliskości.
Potrzebowałem jej bliskości, dotyku, zapachu, tego spojrzenia i po prostu...całej jej.
Tak bardzo chciałem, żeby Daisy White była moja.
Na samą myśl, o tym, że nie mogę dać jej się do mnie zbliżyć czułem narastającą irytację.
Z jednej strony chciałem ją całować, dotykać i mieć ją przy sobie, a z drugiej strony nie chciałem jej do siebie dopuścić, żeby jej nie skrzywdzić.
Nie ufałem sobie, nie byłem dobry w związkach ani w żadnych takich miłosnych rzeczach.
Nie mogłem jej skrzywdzić, nigdy bym sobie tego nie wybaczył, dlatego przez resztę wieczoru musiałem patrzeć się na moją Daisy śmiejącą się, rozmawiając o głupotach z Lucasem.
On nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałem być wtedy na jego miejscu.

...

Wstałem z miejsca z zamiarem pójścia do łazienki.
Przekroczyłem jej próg, gdy poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę.
Od razu pomyślałem o tym, że mogła to być Daisy.
Może ona też chciała mnie pocałować? Może też przez cały wieczór rozmyślała nad tym co jest i co mogłoby być między nami?
Gdy odwróciłem głowę, uśmiech odrazu spełznął mi z ust.
To nie Daisy złapała mnie za rękę, tylko Alice.
Rudowłosa zaprowadziła mnie w stronę kabiny, po czym zamknęła za nami drzwi.
Zbliżyła się do mnie, nasze twarze dzieliły ledwie milimetry.
Nie pachniała jak Daisy, nie miała tego błysku w oku, nie miała takiego uśmiechu, tego nerwowego spojrzenia, przyspieszonego oddechu, szybko unoszącej się klatki piersiowej spowodowanej moją obecnością.
Alice nie była nią.
Momentalnie cofnąłem się krok w tył i opuściłem kabinę.
- No co jest? Teraz nagle nie chcesz się ze mną bzykać!? - wykrzyczała za moimi plecami z pretensją w głosie.
- Nie, kurwa - odwróciłem się w jej stronę. - Nie chce się już więcej z tobą bzykać, Alice - odparłem, po czym przewróciłem oczami.
- Jakoś nigdy mi nie odmawiałeś Connor.
To zazwyczaj ty pierwszy pchałeś łapy w moją stronę. Co ci tym razem przeszkadza? - zapytała, obdarzając mnie obrzydzonym spojrzeniem.
- Wszystko, Alice. Nie będę uprawiać z tobą seksu wyobrażając sobie, że robię to z inną dziewczyną.
- Czyli przez to, że dostałeś obsesji na punkcie Daisy, nie masz ochoty już ze mną
sypiać tak? - zapytała z pogardą.
- Tak. Tak masz jebaną rację - odparłem, po czym szybkim krokiem opuściłem łazienkę.
Udałem się w stronę tylnego wyjścia baru, gdzie można było sobie zapalić.
Zamknąłem za sobą tylne drzwi, po czym wyjąłem z kieszeni kurtki paczkę papierosów.
Wyjąłem jednego z paczki, po czym podpaliłem jego końcówkę zapalniczką.
Oparłem ręce na balustradzie balkonu i wpatrywałem się w ciemne niebo, wypełnione po brzegi błyszczącymi gwiazdami.
Po chwili usłyszałem za sobą dźwięk otwierających się drzwi balkonowych.
Wyczułem czyjąś obecność i...znajome, wiśniowe perfumy.
Odwróciłem się i spojrzałem na ciemnowłosą.
Wypuściłem dym z ust, czekając na moment w którym Daisy się do mnie odezwie, ale ta milczała.
Czekała, aż to ja się odezwę.
- Dlaczego się nie odzywasz? - zapytałem, zaciągając się papierosem.
- „Każde słowo jest jak niepotrzebna plama na ciszy i nicości" - Zacytowała słowa Beckett'a, co wywołało u mnie cichy śmiech.
- Niezła z ciebie poetka D - oznajmiłem, wypuszczając dym z ust.
- Nie ma co się dziwić. Studiuję literaturę, Connie. Chyba wypadło ci to z głowy - puściła mi oczko, wyciągając z torebki paczkę papierosów.
Wsadziła jednego pomiędzy wargi, a ja wolnym krokiem podeszłem w jej stronę.
Dzieliła nas odległość zaledwie dwóch, małych kroków.
Podpaliłem końcówkę jej papierosa, patrząc w znajome, jasnoniebieskie tęczówki.
W tamtym kontakcie wzrokowym wyczułem coś całkiem nowego.
Już nawet nie chodziło o same przyspieszenie rytmu serca, o nerwowy, nierówny oddech czy wzajemne, ukradkowe zerkania na usta.
Oboje patrzyliśmy na siebie z pożądaniem.
Pragnęliśmy siebie nawzajem.
Chcieliśmy być jeszcze bliżej siebie, a najlepiej złączyć się w jedną całość.
Stanowić jedną układankę.

HeartbeatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz