Kontakt z Zimnymi żołnierzami nie należał do najprzyjemniejszych, chociaż starali się być nadzwyczaj szarmanccy. Ostatnie rzędy wielkiej auli zapełniały się w oka mgnieniu. Każda chciała być jak najdalej od prezydium. Obok mnie miejsce w ciszy zajęła młodziutka dziewczyna z długim, brązowym warkoczem. Skinęłyśmy sobie głowami na powitanie.
Ogromne pomieszczenie, w którym się znajdowałyśmy stworzone było na planie koła. Kaskadowe rzędy krzeseł obitych szmaragdową tkaniną sprawiały wrażenie, jakbyśmy uczestniczyły w przedstawieniu w nowoczesnym koloseum. Przeszklony dach nie pozwalał na przeniknięcie jakiegokolwiek światła z zewnątrz. Nie wiem, z czego stworzone były te panele, ale wyglądem przypominały stopiony obsydian. Od czasu do czasu wybijał z nich fioletowo-burgundowy pigment. My siedziałyśmy w skupieniu w lekkiej ciemności. Światło kinkietów w kształcie pionowych walców było przytłumione. Na dole znajdowała się swojego rodzaju podświetlona, okrągła scena z czternastoma wyszlifowanymi tronami, stworzonymi pewnie z jakiegoś rodzaju skały wulkanicznej. To właśnie to miejsce wyróżniało się najbardziej.
Białe włosy usadowionej na tronie Mercedy Ewordenowej kontrastowały z czernią, powodując, że wzrok widza skupiał się przede wszystkim na niej. Siedziała wyprostowana, patrzyła w przestrzeń i rozmawiała z młodym, przystojnym mężczyzną obok jej prawicy. Pochylał się nad nią, a z jego ust wypływały słowa, z którymi Merceda najwyraźniej się zgadzała, gdyż potakiwała subtelnie głową co jakiś czas. Reszta zgromadzonych na dole mężczyzn nie ważyła się nawet drgnąć. Siedzieli jak posągi. Mimo że kobiet było około tysiąca, na sali nie słychać było ani szmeru. W uszach dudniło mi jedynie szybkie bicie mojego serca.
W końcu Merceda skończyła rozmowę jednym gestem dłoni i powstała. Rozejrzała się dookoła po tłumie. Chyba wszyscy w tym momencie wstrzymali na chwilę oddech. Odniosłam wrażenie, że zagląda tak naprawdę w głąb każdej z nas. Jej delikatny uśmiech nie komponował się w żadnym stopniu z surową symetrią jej twarzy. Okręcała się powoli wokół swojej osi, jakby szukała tej jednej, konkretnej osoby. Wbiłam swoje ciało mocniej w fotel. Definitywnie nie chciałam być tą poszukiwaną. W końcu Ewordenowa spojrzała na kamienną posadzkę i zaczęła przemawiać. Akustyka pomieszczenia była albo doskonała, albo nie znaliśmy technologii, dzięki której jej głos niósł się do każdego zakamarka sali.
— Dokonywanie wyboru to najtrudniejsza umiejętność, która definiuje sens życia ludzkiego. Czasami w podejmowaniu decyzji pomaga nam intuicja, czasami zaś pewne czynniki skłaniają nas do tego. — Te słowa trafiły do mnie boleśnie. — Niemniej jednak dokonałyście wyboru. O jego absolutnej słuszności dowiecie się w najbliższym czasie. Witam was jako członkinie nowej rodziny. — W tym momencie tłum powinien zacząć klaskać, jednak nikt nie odważył się wydać żadnego dźwięku. Atmosfera była podniosła i niepewna, więc przełknęłam ślinę najciszej jak się dało i wpatrywałam się w nią dalej.
Przypomniała o krwawych początkach, kiedy to Inni dokonywali okrutnych zbrodni na ludzkości. O tym, czego kiedyś dopuścili się Zimni nie wspomniała ani słowa. Jednak dokładnie pamiętałam jak jeszcze, gdy byłam małym dzieckiem, matka Lucasa opowiadała mojej w tajemnicy o prawdziwej historii, która dotknęła nawet jej rodziny. Zimni mordowali mieszkańców najmniejszych i najbardziej oddalonych od centrum wiosek. W okrutny sposób rozprawiali się z dziećmi, których krew dostarczała im najwięcej nadludzkiej siły. Kiedy nadeszli Inni i czynili sobie z ludzkiego życia jeszcze gorszą i okrutniejszą zabawę, zawarto pakt, który miał na celu wyeliminowanie tej rasy. W tym precedensie pomagali Zimni, spychając ich na totalny margines oraz dziesiątkując z pomocą ludzi. Nie udało się to jednak dostatecznie. Inni wciąż formowali siły i co jakiś czas w wiadomościach pokazywano obszary niebezpieczne, w których zlokalizowano grupy napastników. Złączył nas jeden wspólny wróg, lecz wiedzieliśmy, że pomoc Zimnych ma swoją gorzką cenę. Gdy chcemy ochronić życie, musimy często poświęcić praktycznie wszystko, nawet swoją wolność.

CZYTASZ
Zimni
Fantasía#romantasy #enemiestolovers Wielkie wydarzenia, które zmieniają bieg historii i porządek świata, budzą w nas nie tylko strach, ale też dziwną fascynację. Nawet jeśli nie mamy na nie żadnego wpływu, wciąż czujemy, jakby ich echo odbijało się w naszym...