3.

79 15 68
                                    


Zaskakująca była obecność Lucyfera na śniadaniu, gdyż ten zwykł unikać kontaktu z innymi, chyba że zamieszana w to była Charlie. Tak było i też tym razem, co nikogo nie zdziwiło.

Mieszkańcy hotelu powoli schodzili na dół, niektórzy wciąż nie pogodzeni z przymusem opuszczenia ciepłego łóżka, które każdego ranka tajemniczo przyciągało ich swymi kuszącymi ofertami, trudnymi do odepchnięcia. Niestety, szara, nudna codzienność burzyła romantyczną wizje, gdzie ulegają pokusie pozostając w miękkiej pościeli otulającej senne ciała.

Cóż, widok Króla siedzącego przy stole po prawej stronie księżniczki szczęścia, z pewnością rozbudzał mocniej niż poranna dawka kofeiny.

Zewnętrzna fasada Lucyfera stała niewzruszona, jak twardy głaz niezdolny do przesunięcia, natomiast wewnętrznie czuł jakby był ofiarą wśród drapieżników, co patrząc na jego stanowisko w hierarchii jest wręcz absurdalnie, ale taka była prawda. Zaciekawione spojrzenia paliły mu skórę niczym rozgrzany metal, pozostawiając trwałe ślady obecności. Próbował jednak zachować pozory i nie wybuchnąć przy okazji ukazując swą demoniczną formę na oczach córki oraz jako Pan i władca nie kazać tym Grzesznikom po prostu wypierdalać.

Spokojnie, to tylko śniadanie, - na które z przyzwyczajenia oraz strachu nie chadzał, a jeśli już, była to krótka wizyta zgarnięcia czegoś ze stołu, głównie kawy i kilku naleśników, lub czegoś słodkiego co akurat było w menu. Potem zazwyczaj spędzał czas ze swym promykiem słońca dopóki nie osiągał punktu krytycznego wymyślając wymówkę odpowiednią do ucieczki by zaszyć się w swym warsztacie, bądź pokoju.

Wczoraj Charlie zaproponowała mu wspólny posiłek z jej przyjaciółmi (ubolewał nad tym, że nie wyłącznie z nią). Oczywiste, że jak ten ostatni głupiec automatycznie powiedział tak, niczym szczeniak czekający na komendę Pana.

Żenujące.

Nie potrafił jej odmówić, zwłaszcza po tym jak obiecał sobie wspierać ją całym sobą. Teraz musiał cierpieć w towarzystwie osób, których imion nawet nie pamiętał.

Ostatnim przybyłym był nie kto inny jak Alastor, któremu Diabeł posłał szybkie spojrzenie oceniające stan zdrowia.

Uff, jest dobrze.

Czy powinien się tym cieszyć?

Nie, szczególnie widząc w jaki sposób wielki dupek ignorował go podczas jedzenia. Nie, że chciał z nim rozmawiać i w ogóle go jakkolwiek obchodził, jednak wolał mieć pewność, że chodzący wieżowiec nie forsuje się za bardzo dzień po uleczeniu.

Hm... zadziwiająco dobre tosty francuskie.

Szlag! To on je zrobił.

Kolejny powód by go nienawidzić, chociaż... cholera jakie to dobre!!!

Sprzeczne ze sobą myśli wirowały nie mogąc dojść do konsensusu.

Koniec tortury. Nareszcie mógł w spokoju odejść do nudnych zajęć samotnika z depresją.

Szlag!

Charlie zatrzymała go w drodze do... gdziekolwiek szedł.

- Cześć tato - zaczęła niepewnie - Możemy... porozmawiać?

Więcej wahania w jej głosie zaraz złamie serce Lucyfera na pół.

- Ha ha jasne suko! - mówi donośny niezręcznym głosem zabarwionym suchym śmiechem, stukając ją zaczepnie łokciem w bok.

Suko?

Naprawdę kurwa!

Mogłeś być bardziej kreatywny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 18 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Interesting Entertainment [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz