Victor
Zmęczony do granic możliwości, przetarłem oczy, próbując odgonić fale otępienia, które zalewały mój umysł. Spojrzałem na automat do kawy z irytacją, jakby to on był odpowiedzialny za cały ten koszmar. Mocno przycisnąłem guzik, aż maszyna wydała z siebie syczący dźwięk, a gorzka, prawie czarna ciecz zaczęła powoli wypełniać kubek. Z każdą sekundą czułem, jak narasta we mnie frustracja. Kawa była obrzydliwa, ale była jedynym, co pozwalało mi zachować namiastkę przytomności, przypominając, że to wciąż rzeczywistość. Że ona wciąż tu była, mimo że jej ciało leżało nieruchome.
Wziąłem kubek i ruszyłem korytarzem. Każdy krok wydawał się ociężały, jakby moje ciało było o wiele cięższe niż jeszcze kilka dni temu. Buty nieprzyjemnie skrzypiały na zimnej posadzce, wywołując we mnie narastające uczucie irytacji. Pielęgniarka, ta sama co zawsze, skinęła mi głową, ale ledwie zauważyłem jej gest. Nic, co działo się wokół, nie miało znaczenia – liczyła się tylko Sofia.
Od pięciu dni tkwiłem w tym koszmarze. Żyłem na granicy wytrzymałości, nie jedząc, prawie nie śpiąc. Bo gdy tylko zasypiałem mój umysł nawiedzały obrazy jej ciała skąpanego w szkarłacie. Moje myśli krążyły w jednym, niekończącym się cyklu, opanowane przez te same pytania, które wypalały we mnie dziurę: "Co, jeśli nigdy się nie obudzi? Co, jeśli nigdy do mnie nie wróci?" Każdy dzień wypełniony był tym samym piekielnym rytuałem – czekaniem, obserwowaniem jej nieruchomego ciała i słuchaniem lekarzy, którzy w kółko powtarzali: „Stan krytyczny, ale stabilny." „Czas, to jedyne, czego teraz potrzeba." Ale co, jeśli czas wcale nie działał na jej korzyść?
Zatrzymałem się przed drzwiami jej sali, biorąc głęboki oddech, choć wiedziałem, że to nie pomoże. Strach był ze mną, w każdej sekundzie, nie pozwalając na chwilę ulgi. Oparłem się ramieniem o framugę i spojrzałem na bladą twarz mojej żony. Jej włosy, kiedyś pełne życia, leżały nieruchomo na poduszce, rozsypane jak złote nici. Wyglądała, jakby spała. Jakby była pieprzoną śpiącą królewną. Upiłem kolejny łyk kawy, która była tak obrzydliwa, że chciałem nią splunąć, i cisnąłem kubek do kosza. Stałem bezczynnie, otoczony ciszą, gdy nagle usłyszałem coś, co przerwało moje zamyślenie.
Ciche piknięcie. Potem kolejne – szybsze, bardziej intensywne. Oderwałem wzrok od podłogi i spojrzałem na monitor obok jej łóżka. Linia tętna przyspieszała, a dźwięk pulsował coraz głośniej w moich uszach. Poczułem, jak serce mi przyspiesza, gdy jej powieki lekko drgnęły. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje.
– Sofia? – szepnąłem, podchodząc szybko do łóżka.
Z jej gardła wydobył się zbolały jęk, który rozdarł powietrze. Urządzenia zaczęły wyć, a pokój wypełniły alarmujące dźwięki. Jej oddech stał się głębszy, bardziej wymuszony, jakby próbowała sobie przypomnieć, jak oddychać. A potem... otworzyła oczy.
Na kilka chwil stanąłem jak sparaliżowany, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Jej oczy były zamglone, zasnute otępieniem. Wpatrywała się w sufit, a potem powoli, niemal mechanicznie, zamrugała i przesunęła wzrok na ścianę. W końcu jej spojrzenie spoczęło na mnie. To spojrzenie – znałem je, choć teraz było inne, jakby odległe.
Jej ręka poruszyła się, powoli, z widocznym wysiłkiem, jakby miała na sobie niewidzialne ciężary. Dotknęła maski tlenowej, jakby próbowała zrozumieć, co ją otacza, jakby jej mózg nie potrafił pojąć, dlaczego to wszystko się dzieje. A potem jej oczy znowu na mnie spojrzały, pełne niepewności i strachu.
Chciałem coś powiedzieć, pocieszyć ją, zrobić cokolwiek, ale nie mogłem. Stałem jak sparaliżowany, bałem się, że każde słowo może sprawić, że ten moment zniknie. Po tylu dniach czekania nie wiedziałem, jak się zachować, co powiedzieć. Wszystko, o czym marzyłem, by ona się obudziła, teraz stawało się rzeczywistością, a ja czułem się całkowicie nieprzygotowany.
CZYTASZ
Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gap
RomanceByłam wychowywana wśród potworów, którzy nazywali się ludźmi. Od najmłodszych lat karmiono mnie kłamstwami. Każdy mój krok, każda decyzja, były częścią misternej układanki, której nigdy nie miałam zrozumieć. Moje życie nie należało do mnie - została...