~Rozdział 30~

50 4 3
                                    

Elizabeth

— Nigdy tak szybko nie zrobiłam zakupów z wyposażeniem domu — powiedziałam, siadając na trawnik obok chłopaka.
— To było tak stresujące — stwierdził, podnosząc się — chodź, musimy zatankować auto.
— Władza jest głodna?
— To nie jest Władzia! — krzyknął, wchodząc do środka.

Podniosłam się i ruszyłam za chłopakiem.
— Jedziecie gdzieś? — spytała Clara, siadając na kanapę.
— Tak, na stację benzynową.
— Weźcie mi proszę kwaśne żelki — powiedziała Tess, trzymając się za brzuch.
— Wszystko w porządku? — spytałam, spoglądając na dziewczynę.
— Tak, weźcie mi jeszcze tabletki przeciwbólowe.
— Jeszcze coś? — zapytał Archer, podrzucając kluczyki.
— Chyba nie , będziemy tak to dzwonić.

Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
— Ma okres, trzeba ją poratować — powiedziałam, zapisując potrzebne nam rzeczy w notatkach — zrobimy jej koszyk przetrwania. Wiem, że tego potrzebuje.
— Okej, a co ci będzie trzeba do tego koszyka?
— Jakieś słodycze, tabletki przeciwbólowe i termofor.
— To najpierw stacja, a później do sklepu? — spytał retorycznie.
— Jakie ładne stokrotki — szepnęłam, patrząc za okno. Jak na rozkaz, chłopak zatrzymał się na poboczu, wyszedł z auta, podszedł do pola i zaczął układać mały bukiecik.

Po dwóch minutach Archer wrócił do środka.
— Proszę, to dla ciebie — powiedział, podając mi bukiecik i zakładając jeden kwiat za moje ucho.
— A dziękuję bardzo.

Weszliśmy do salonu, gdzie dalej siedziały Tess z Clarą.
— Macie moje żelki?
— Tak, trzymaj — powiedział Archer, podając koszyk dziewczynie.
— O boże, moje zbawienie! Przytuliłabym was, ale nie mogę się ruszyć.

Zaśmialiśmy się i wróciliśmy na taras.
— Wiesz, że mamy kino plenerowe?
— Naprawdę?
— Tak — powiedział, podchodząc do małego szałasu — wystarczy rozłożyć i gotowe.
— To ty rozłóż to coś, a ja idę załatwić coś do jedzenia.

Po dziesięciu minutach wróciłam z przekąskami, położyłam je na stole. Na niebie zaczęły pojawiać się pastelowe kolory.
— Już gotowe?
— Prawie, jeszcze tylko zajdzie słońce i pójdę po laptopa.

Położyłam się na kocu, przykrywając drugim, i spojrzałam w niebo, gdzie zobaczyłam maluteńkie lampeczki.
— Wiedziałeś, że są tutaj lampki?
— Oczywiście! Ja je wieszałem. Idę po laptopa, weź, wybierz jakiś film lub serial.

Wzięłam telefon do ręki i jeszcze nie zdążyłam dobrze włączyć TikToka, gdy na stronie głównej zaczęły pokazywać mi się edity z bajek pieprzone podsłuchy.
— Wybrałaś już coś?
— Może „Jej wysokość Zosia"?
— Okej.

Archer włączył serial i usiadł obok mnie, przyciągając do siebie. Chwyciłam jego rękę i zaczęłam bawić się bransoletkami, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Na jednej z nich, na zielono-szarym sznureczku, wisi koralik z literką „E".
— Podoba ci się?
— Tak, od kiedy ją masz? Nie zwróciłam wcześniej uwagi na nią.
— Jakoś od listopada.
— Dlaczego ja jej wcześniej nie widziałam?
— Nie mam pojęcia jak, ale zawsze ją noszę.
— Dlaczego jest zielono-szara? — spytałam, bardzo dobrze znając odpowiedź.
— Są zbliżone kolorem do twoich oczu.

Nic więcej nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam, mocniej przytulając do chłopaka. Rano obudziłam się przytulona do śpiącego na trawie Archera.
— Archi — szturchnęłam go — Archi, wstawaj.
— Co się dzieje? — spytał zachrypniętym głosem — dlaczego śpimy na ogrodzie?
— Chyba tutaj wczoraj zasnęliśmy.
— O, gołąbeczki, wstaliście już? — zapytał Charlie, wchodząc na ogród.
— Oczywiście. A stęskniłeś się, ptysiu?
— Bardzo, nie mogłem się doczekać, aż się obudzisz. Taką miałem ochotę na ciebie.
— Stop! — krzyknęła Olivia, siadając obok mnie.
— Dobra, Charlie, chodź, mi pomóż z tym.
— Tylko my jesteśmy w domu?
— Jeszcze John z Tess siedzą w pokoju, bo źle się czuje. Zawsze tak okres przechodzi, tylko tym razem jest dużo mocniejszy.
— Jedziemy coś zjeść.
— Może wy jedzcie po składniki na gofry, a ja zostanę — powiedziałam, podnosząc się — i nie zapomnijcie o gofrownicy.
— To może ja z wami pojadę na wszelki wypadek?

Weszłam do swojej sypialni, po przebraniu się ruszyłam w stronę pokoju małżeństwa. W środku na łóżku leżeli John z przytuloną do siebie dziewczyną.
— Oj, przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać — szepnęłam, wychodząc z pokoju.
— Potrzebowałaś coś, Elizabeth? — spytał chłopak, podnosząc się.
— Chciałam zapytać, co z Tess, bo słyszałam, że źle się czuje, i zapytać, czy chcecie może gofry, bo będziemy piec, i z czym byście je chcieli zjeść?
— Może sos karmelowy? — zapytała, delikatnie się uśmiechając.
— Dobrze, a ty, John?
— Ja również.

Wyszłam na taras, trochę go ogarnąć. Gdy wróciłam do środka, Charlie z Archerem piekli gofry, a Olivia obserwowała ich z uśmiechem.
Sama się uśmiechnęłam, siadając na kanapie obok kobiety.
— Lee, kochanie, ty moje! — powiedział Archer, przytulając mnie od tyłu.
— Piłeś coś?
— Nie, po prostu pamiętasz Ricka?
— Tego, z którym rozmawiasz przez telefon?
— Tak, jest teraz w Polsce i robi imprezę niedaleko nas, na którą nas zaprosił.
— I kiedy ona jest?
— Dziś wieczorem.
— Gdzie?
— W domku Ricka.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz