...
Ryk pełen wściekłości objął każdy centymetr pobojowsika. Nie minęło wiele czasu, aż bohaterów nawiedziło wyjątkowo potężne trzęsienie ziemii, która zaczęła pękać rozłamując się na odrębne kawałki, pomiędzy nimi powstał kanion.
W chaosie który gwałtownie nas ogarnął, starałem się choć odrobine ogarnąć sytuację.. Niezbyt mi to wyszło, szybko wtrącił się Generał. - SHURA, LARRY ZAJMIJCIE SIĘ SMOKIEM, A JA-
- GRRAAAAAGHH!!! - Wyskoczył on z przepaści wbijając się wprost we mnie z pięści. Jego oczy płonęły ogniem, odcięte ramie zastąpiło nowe, stworzone w 100% ze zbitych skał, a palce były zakończone ostrymi szponami.. Przez całe jego ciało przechodziły tatuaże które również zajął płomień, wszystkie razem schodziły się do jego piersi na której pojawił się Smok..
Cios miał wystarczający impakt aby posłać mnie daleko za wzgórze, wróciłem na pierwotne pole bitwy. Wylądowałem na ziemii, moje rany były niewyobrażalne, gdyby nie fakt że szybko wokół zebrała się zgraja medyków, umarłbym. Odkasłałem wypluwając resztki krwi z gardła. - Dziękuję wam.. Ale lepiej stąd uciekajcie!-
Thargrim dość szybko wylądował kilkanaście metrów przede mną, niszcząc cały grunt dookoła. Zaczął iść w moim kierunku, każdy przepełniony nienawiścią krok demolował podłoże. - upokorzenie.. - Lekarze zaczęli wycofywać się przerażeni, lecz nim zdążyli nabrać pędu, wraz z kolejnym krokiem Generała, każdy z nich został przebity na wylot poprzez kolce wyrastające z ziemii. - WYOBRAŻASZ SOBIE JAK TO JEST UPAŚĆ NA WOJNIE JAKO GENERAŁ?! WIESZ JAK TO JEST, KIRI?! - Wraz z każdym jego krzykiem skały sypały się z gór, a podłoże się trzęsło. Do jego ręki trafił topór, uniósł go wysoko ponad głowę, wziął głęboki wdech i wykonał cięcie.. Cięcie które stworzyło kolejny kanion, głęboki na metry. Wykonałem szybki przewrót w bok, ledwo co uniknąłem upadku do przepaści wybijając się jak najdalej tylko mogłem odrazu po nim. Tuż obok zjawił się miecz.. - NO DALEJ, BIERZ GO W DŁOŃ, ZAŁATWIMY TO HONOROWO!
Nie zastanawiałem się.. Gdy wróg sam wpycha ci w dłonie oręż, czemu nie skorzystać? Chwyciłem za miecz, gdy tylko to zrobiłem pojedynek najwyraźniej się zaczął, przeciął mnie na wpół kolejnym dystansowym atakiem.. Rozwiałem się niczym mgła, w moje miejsce stanęło kilka klonów, wszystkie ruszyły na przeciwnika jednocześnie gotowe do ataku. Na początku był nieco zdezorientowany.. Lecz hej, przeciez wystarczy załatwić wszystkich jednym ciosem. Zdziwił się, gdy po przecięciu każdego z nich pojedyńczym ruchem, te złączyły się ponownie i dotarły do celu. Seria ciosów i cięć mieszanych ze sobą które przyjął nie trwała długo, lecz odniosła skutki. Tupnął w ziemię, a ta rozbiła moje powłoki.
Ujawniłem się, nie zdążył zareagować nim przyjął cios, a ja spowrotem zniknąłem. Kolejne i kolejne cięcia pojawiały się na jego ciele, gdy ten stał w defensywnej pozie. Poraz kolejny pojawiłem się i pobiegłem w jego kierunku, zaslaniał się rękoma lecz gdy to zauważył szybko przeszedł do ofensywy chwytając mnie za szczękę.. Krew rozlała się na jego klatce, złapał klona, nie mnie. Pozostawiłem po sobie X w miejscu ataku.. Nie mógł mnie dostrzec, wyleciał w powietrze.
Rozejrzał się dookoła, lewitował na pojedyńczym, lecz wyjątkowo dużym skrzydle które wystawało mu z prawego ramienia.. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. - Tutaj jesteś. - Przechylił się w przód i ruszył wprost na mnie..? To nie powinno się stać, przecież jestem niewidzialny do cholery! Zaskoczenie które we mnie wywołał sprawiło, że nie ma szans aby zablokować ten cios.. Wymierzył go swą kamienną ręką, byłem już w pełni gotów aby go przyjąć.. Jednakże ten nie dotarł?
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasyTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...