27. Brzydzę się tobą!

773 85 24
                                    

Dwa dni później Aurora stała w garderobie, w mieszkaniu Alessandro i zastanawiała się nad tym co ma ze sobą zabrać do Dubaju. Mężczyzna nie określił dokładnie jakiego typu wydarzenie tam ich czeka. Powiedział tylko aukcja. Aukcje na jakich do tej pory bywała równały się z eleganckim wydarzeniem, gdzie zebrane fundusze były przeznaczana na różne cele charytatywne. Podejrzewała, że ta aukcja raczej nie miała nic wspólnego z dobroczynnością. To nie był ten świat.

– Co jest? – Zapytał Alessandro wchodząc do garderoby.

– Zastanawiam się co mam zabrać ze sobą.

– Na pewno nic ciepłego. W Dubaju jest teraz jakieś trzydzieści stopni w ciągu dnia. – Powiedział i sam zaczął pakować do walizki koszule i spodnie.

– Tyle to ja wiem. Powiesz mi konkretnie co to za wydarzenie? – Aurora odwróciła się w jego stronę z pytającym wyrazem twarzy.

            Boże błagam niech nie potwierdzi tego, co się domyślam. Nie wiem, jak ja zniosę świadomość, że biorę udział w czymś tak bestialskim jak handel kobietami.

            Alessandro przez chwilę przyglądał się jej, po czym rzucił do niej od niechcenia.

– Doskonale wiesz czym się zajmuję, więc teraz nie udawaj głupiej, że nie wiesz co to za aukcja.

– Mam brać udział w handlu kobietami?! – Podniosła nieco swój głos. – Wiesz doskonale, że nie chcę mieć nic wspólnego z czymś takim.

– Jesteś ze mną więc siłą rzeczy będziesz musiała brać udział w takich wydarzeniach. – Nic sobie nie robił z jej słów. – Przestań dramatyzować jakbyś pierwszy raz słyszała o tym czym się zajmuję.

– Jak możesz tak traktować ludzi?! Przecież to jest bestialskie.

– Kurwa Aurora o co ci chodzi?! – Spojrzał się na nią jak na idiotkę.

            Czasami miał jej tak samo dość jak Paoli. Wiedziała doskonale kim jest, gdy się z nim wiązała, a teraz nagle będzie próbowała go umoralniać. Jeszcze chwila, a wytrąci go z równowagi do takiego stopnia, że jej przypieprzy. Hamuje się i Bóg mu świadkiem, że wydobywa z siebie wszelkie pokłady cierpliwości, ale wszystko ma swoje granice. Nawet jej nie pozwoli na siebie krzyczeć.

– O to mi chodzi, że to niewinne kobiety, a ty i tobie podobni traktujecie je jakby były nikim, tak jak kiedyś traktowano niewolników.

            Wywrócił oczami. Z jednej strony podziwiał jej odwagę, gdy tak mu się stawiała i mówiła dokładnie to co myśli, a z drugiej strony wyśmiewał w myślach jej głupotę. Czasami miał wrażenie, że zapomina ona do kogo dokładnie się zwraca. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mógł jej coś zrobić. Dla niego nie istniało nic takiego jak więź między dwiema osobami zwaną przez głupców miłością. Nie obeszłoby go, gdyby w tym momencie wpakował jej kulkę między oczy. Zabijał przecież za mniejsze przewinienia niż tylko pyskówka kobiety, która myśli, że będąc z nim może wszystko.

            Miała dzięki temu pewną władzę, o której istnieniu jeszcze nie zdawała sobie sprawy, ale nie aż taką, żeby bezkarnie mu się sprzeciwiać i kłócić się z nim.

– Nie przeginaj, bo moja cierpliwość też ma swoje granice. – Powiedział spokojnym, lecz stanowczym głosem i wrócił do swojego pakowania. – Zabierz coś seksownego. Coś co odsłoni trochę twojego ciała, ale nie za wiele. Jedziemy do kraju arabskiego więc w jakimś stopniu obowiązują nas ich wymogi co do ubioru.

– Ja mam się zasłaniać, ale setka wygłodniałych skurwysynów będzie oglądać na tej waszej aukcji nagie, przerażone kobiety? – Powiedziała ściszonym głosem.

Mroczne pożądanie #1 ILUZJA (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz