Rozdział 1 Ucieczka

5 0 0
                                    

Deszcz spadał na ulice Los Angeles, rozmywając światła neonów i odgłosy życia nocnego. Woda spływała po elewacjach budynków, tworząc złowrogą melodię, która wypełniała puste ulice. Ryan Walker, znany w mrocznym świecie pod pseudonimem Shadow, uciekał. Każdy krok sprawiał ból, ale ignorował pulsujące ostrzeżenia swojego ciała. Nie miał czasu, by się zatrzymać.

Niewidzialny dla większości oczu, poruszał się jak cień w zaułkach miasta. Tego dnia plan zawiódł, a on musiał się wydostać z pułapki, która miała być jego grobem. Przez lata wykonywał zlecenia z chirurgiczną precyzją, ale dzisiejsza robota była inna. Marcus, ten sam człowiek, który go wciągnął do gry, teraz zaaranżował jego upadek.

Ryan czuł w ustach gorzki smak zdrady. Ostatnia robota miała być szybka i bezproblemowa, ale zamiast tego wpadł w zasadzkę. Udało mu się uciec, ale ranny i bez zasobów był teraz jak zwierzyna łowna. Syndykat, dla którego pracował, nigdy nie wybaczał takich błędów.

Skręcił w wąską uliczkę, a jego spojrzenie przeszukiwało mrok. W oddali widział migoczące niebieskie światła radiowozów – policja była na tropie, ale to nie oni byli największym problemem. Syndykat miał długie ręce, a Marcus z pewnością już wysłał ludzi, żeby go dopadli.

Nie mógł wrócić do swojej kryjówki. Każdy jego ruch był obserwowany. Jedyne, czego teraz potrzebował, to schronienie. Gdziekolwiek, byle na chwilę. Wiedział, że miasto pełne było domów, w których ludzie zamykali okna i udawali, że nie widzą tego, co działo się za ich drzwiami.

Jego wzrok padł na jeden z domów na cichych przedmieściach. Wznosił się wśród innych, podobnych, jakby stanowił część jakiegoś idealnego, zwyczajnego życia, które nigdy nie było jego udziałem. Zauważył otwarte okno na poddaszu.

Szybkim, zwinnym ruchem wspiął się po czymś w rodzaju  drabinki zdobiącej ścianę, wślizgując się do środka. Gdy tylko znalazł się w środku, zamknął za sobą okno, ledwo oddychając. Był w pokoju, który wyglądał, jakby należał do kogoś młodego – książki rozrzucone po biurku, plakat na ścianie przedstawiający zespół, którego nie znał. Na podłodze leżały buty, a łóżko było niedbale posłane.

Oparł się o ścianę i wciągnął głęboko powietrze. Jego ramię piekło od rany, krew przesączyła się przez koszulę, ale teraz nie mógł myśleć o bólu. Zamknął oczy, próbując uspokoić bijące serce. Na zewnątrz deszcz nie ustawał, jego bębnienie o dach było jedyną rzeczą, która zagłuszała ciszę.

I wtedy to usłyszał.

Cichy szmer. Ktoś był w domu. Kroki, które zbliżały się do pokoju.

Ryan wstrzymał oddech, gdy drzwi cicho się uchyliły. Do środka weszła dziewczyna – wysoka, szczupła, z długimi, brązowymi włosami. Cassie Miller. Miała na sobie luźną koszulę i legginsy, jakby dopiero co skończyła oglądać jakiś film lub czytać książkę. Była całkowicie nieświadoma niebezpieczeństwa, które kryło się w jej pokoju.

Cassie zatrzymała się w pół kroku, zauważając go. Na jej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania, a potem strachu. Ryan wiedział, że mógłby ją uciszyć w jednej chwili. To byłoby proste – jeden szybki ruch. Ale coś go powstrzymało. Może to był jej spokój. Może coś w jej oczach.

– Kim jesteś? – Jej głos był cichy, ale nie drżący. Stała w miejscu, a jej oczy mierzyły go wzrokiem.

Ryan nie odpowiedział. Jeszcze nie teraz. Musiał być pewny, że ona nie zacznie krzyczeć. Musiał mieć pewność, że nie zdradzi go w tym momencie, kiedy najbardziej potrzebował spokoju. Ich spojrzenia spotkały się, a czas na chwilę zwolnił. Cassie odetchnęła głęboko, jakby próbując zrozumieć, co się właśnie dzieje. Nie było w niej paniki.

Cień PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz