r. 47. Podążając za przeczuciem

4 0 0
                                    

Wbrew wszelkim oczekiwaniom misja się przedłużyła. Powierzone im zlecenie polegało na dyskretnej ochronie lorda feudalnego Kraju Ognia podczas kolejnej taktycznej zmiany zakwaterowania. W czasach wojny nie chciano ryzykować jego śmierci, która mogłaby spowodować rozruchy wśród cywilów. Daimyo, jako zwykły człowiek, był stosunkowo łatwym celem dla shinobi i zdawał sobie z tego sprawę.

Oprócz tajnej ochrony, wśród cywilnych podwładnych kręcili się ubrani identycznie do nich ninja. Gdyby ktokolwiek postanowił zaatakować, nie wiedziałby, z której strony nadejdzie cios.

Chociaż dość strachliwemu lordowi feudalnemu zależało na pośpiechu w kolejnej zmianie miejsca zamieszkania, mnogość jego dobytku bardzo spowolniała zaplanowane etapy operacji.

~Lepiej być nie mogło...~

Misuro wiedział, że powinien zostać do końca, ale czuł się rozdarty ze świadomością, że inna osoba również potrzebowała w tym momencie jego obecności, nawet jeśli o nic takiego nie prosiła. Nie musiała, jej oczy mówiły za nią. Dostrzegał w nich strach, choć starała się być dzielna.

Mimo to nie próbowała go zatrzymać, kiedy poinformował, że musi wyruszyć. Ufała mu i człowiekowi, którego nie znała, a który próbował jej pomóc za jego pośrednictwem. Wydawała się wierzyć, że Misuro wróci specjalnie na ten dzień.

Tymczasem utknęli w lesie z dala od Wioski Liścia i choć misja zdawała się zbliżać ku końcowi, mogła potrwać jeszcze kolejne kilka godzin, a to znaczyło, że nie da rady pojawić się na przedstawieniu. Ogromnie żałował, że nie może być w dwóch miejscach jednocześnie. Gdyby potrafił, jak ludzcy shinobi, Technikę Podziału, zostawiłby kopię tutaj, a sam ruszyłby do Konohy. Było mu głupio, że pomyślał o tym w ten sposób, ale czuł, że i tak niewiele już mają do zrobienia, a energia wręcz rozsadzała go przez kłębiące się myśli.

Nie rozumiał, czemu tak bardzo niepokoi go to, że nie może tam być. Przecież pewnie wszystko dobrze pójdzie, dzieciaki dadzą radę.

Pisnął przeciągle, ziewając. To zwyczajne psie zachowanie i pewnie większość ludzi by je zignorowała, ale nie Sakumo.

Spojrzał dyskretnie na przyjaciela. Coś musiało go gnębić od poprzedniego wieczora. Miał wrażenie, że w nocy nie mógł zasnąć. Dreptał łapami w miejscu, czasem obchodził teren dookoła, niby to kontrolnie, ale zdecydowanie zbyt często i zbyt szybko, jak na zwykłe rozeznanie. Teraz siedział, od czasu do czasu nerwowo zamiatając ogonem.

Zastanawiając się nad jego zachowaniem zrozumiał, co mu umknęło. Przez misję zupełnie zapomniał o terminie akcji „teatr". Co prawda nie sądził, aby było to działanie wysokiego ryzyka, bowiem przedstawienie miało odbyć się za dnia, a dziewczynka znajdowała się pod opieką swoich nowych kolegów i koleżanek, ale widząc niepokój przyjaciela sam zaczął się zastanawiać nad tym, czy na pewno niczego nie przeoczyli. Czy tajemniczy shinobi zdecydowaliby się na bardziej ryzykowne ruchy? Jaki mają plan?

— Powinieneś już wracać — powiedział, patrząc w dal, w dobrze mu znanym kierunku. To tam, za gęstymi lasami, wzniesieniami i łąkami leżała Konoha.

Misuro otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał krzywo na kompana. Chyba nie myślał, że teraz go tak zostawi! A jeśli wydarzy się coś niespodziewanego i misja nagle stanie się zagrożona?

— Hmm? O czym Ty do mnie mówisz? Przecież wracamy razem. Jeszcze nie skończyliśmy.

— Dam sobie radę w pojedynkę. Zacieranie śladów nie jest takie skomplikowane.

Naruto - the wenin sagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz