Prolog grzybowego spektrum

4 2 0
                                    

Cześć Wam, 
z tej strony anonimowy, polski grzyboznawca, który swoje wolne, jesienne chwile woli spędzać w lasach, niż w Starbucksie pijąc dyniowe latte macchiato. Niektórzy nazwali by to fanatyzmem, inni zaś określili by to mianem hobby, a mój ojciec ujął by to jako pasję i życiowe spełnienie. Możecie się już domyślać, że wpływ mojego rodziciela miał diametralny wpływ na moje zainteresowania w wieku kilku lat, kiedy jeszcze nieświadomy mały brzdąc, chodzący po lesie, nie zdawał sobie zupełnie sprawy z królestwa grzybów, które rozwijało się tuż pod jego dziecięcymi stópkami. 

W wieku około 10 lat potrafiłem już samodzielnie chodzić po lesie, rozróżniać strony świata oraz kierować się na azymut. To trochę zabawne, gdy sobie wyobrazimy dorosłych ludzi, którzy potrafią zabłądzić po wejściu 500m w las, kiedy młodociany ja, który jeszcze nie umiał prawidłowo wymówić słowa "rower" potrafił obejść dookoła pobliski borek. Można by powiedzieć, że tamtejszy okres mojego dziecięcego życia był również takim punktem zwrotnym na mojej ścieżce zainteresowań. W momencie, kiedy odkryłem, że las ma o wiele więcej do zaoferowania, niż tylko przyglądanie się mrówkom, albo rzucanie szyszkami w poddenerwowanego tatę, uświadomiłem sobie, że do tej pory odkryłem jedynie czubek góry lodowej. Nie byłem jednak świadom, że ta lodowata bryła, poniekąd stała się głównym punktem wycieczki dla mojego życia, które spokojnie może się nazywać "Titanic". 

Dziedzina grzybów, która zwie się mykologią, interesowała (i interesuje) mnie na różnych płaszczyznach w zależności od mojego wieku. W początkowych fazach mojego rozwoju psychofizycznego traktowałem grzybobranie, jako leśną zabawę, coś na wzór poszukiwania skarbów. Zamiast mapy, w moich dzielnych małych rączkach dostrzec można było pokaźnych rozmiarów liście, które w mojej dziecięcej wyobraźni przybierały kształt kawałka pergaminu, gdzie wielkim, czerwonym x-em był zaznaczony prawdziwek. 
Z kolejnymi latami mój entuzjazm nie gasł, lecz przybierał to co nowe formy. Jednakże, muszę to tu zaznaczyć, że za każdym razem zbieranie grzybów samo z siebie przynosiło mi wiele radości, frajdy i dumy. Z czasem grzybobrania z ojcem zaczęły przynosić nieoczekiwane efekty uboczne, które z chęcią Wam opowiem w następnych częściach nieco dokładniej, zaczynając od bliskiego kontaktu z grupką jadowitych węży, kończąc na nietrzeźwym wędrowcze w środku lasu, który chciał się bić w imię grzybów i jadalnych jagód. 

Pewnie zastanawiacie się, to o czym w końcu będzie ta cholerna książka? 
Może to będzie nowoczesny, spersonalizowany Atlas Grzybów, dla początkujących? 
A może o historiach naćpanego grzybiarza, który nauczył się rozpoznawać grzybki halucynki? 
Albo zbiorem przygód i powieści? Wyjętych żywcem z osobistych doświadczeń autora? 

Całkowicie szczerze, będzie to mix wszystkiego, co przed chwilą wymieniłem. Więc jeśli ta tematyka Wam odpowiada, chcecie trochę bliżej poznać problemy, zagwozdki, przygody i przeżycia ludzi, którzy o świcie wstają, aby zbierać dary lasu, którymi następnie faszerujecie się w wigilię w postaci farszu do pierogów i krokietów, to trafiliście zajebiście dobrze. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 23 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Z dziennika grzybiarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz