40 Na straży porządku

46 3 0
                                    

Czkawka wyszedł zgarbiony z kuźni. Przeciągnął się w drzwiach i ruszył do domu Hildy. W jednej ręce niósł jej poprawiony hełm. W drugiej trzymał pasek suszonej wołowiny który od czasu do czasu przegryzał. Za nim, a raczej za kawałkiem wspomnianej wołowiny dreptał Fenrir.

Złapał za kołatkę i zapukał do drzwi. Po dłużącej się chwili drzwi się otwarły i stanęła w nich Hilda. Spojrzała na Czkawkę, jej wzrok zatrzymał się na hełmie który trzymał przed sobą.

– Co ty robisz? – zapytała wściekła wciągając go do środka i zamykając drzwi. – Jeszcze ktoś to zobaczy. –

– O co ci chodzi? – zapytał zdezorientowany

– Jak ojciec się dowie, że się szykujemy na jakiś kolejną chorą akcję to mnie pewnie zamknie pod kluczem i do wiosny z domu nie wyjdę. – odpowiedziała i szybko ukryła hełm pod łóżkiem.

– Rozumiem – odpowiedział potakując głową.

– Dobra, domyślam się, że nie po to tu przyszedłeś. Mam rację? –

– Tak – odrzekł nieco zakłopotany drapiąc się po karku. – Mam do ciebie małą prośbę. Czy mogłabyś popilnować dzisiaj i może też jutro Fenrira? –

– Jasne! – uśmiechnęła się do prawie że przyklejonego do Czkawki wilczka. – A co się takiego dzieje, że nie możesz już z nim wytrzymać? – zapytała teraz już poświęcając jeszcze więcej uwagi łaszącemu się do niej szczeniakowi.

– Pracuję nad takim jednym projektem do którego potrzebuję więcej miejsca. Mam w planach rozłożyć go u siebie na podłodze. Obawiam się, że mógłby mi w nim przeszkadzać. – wyjaśnił

– Nie ma sprawy. Możesz go zostawić na ile tylko chcesz. – powiedziała sepleniąc, bez przerwy głaszcząc wilka.

– Dzięki, a ty Fenrir, zachowuj się jakoś. – pogroził palcem. Wilczek spojrzał na niego z wywalonym jęzorem i wrócił do zabawy z Hildą.
– Do zobaczenia – uśmiechnął się i wyszedł za drzwi.

Po zamknięciu drzwi ruszył biegiem do kuźni. Wyciągnął z niej długą włócznie a następnie zaniósł ją do salonu. Stół i krzesła stały spiętrzone pod ścianą pokoju. A na całej podłodze była odtworzona z pamięci makieta wyspy z leżem smoków. Odłożył włócznię na bok i nachylił się nad mapą.

– Co mam z tobą zrobić? – szepnął do siebie wpatrując się w wielki wulkan stojący pośrodku wyspy.

X

Ella przechodziła przez zaśnieżony las, co rusz potykała się o wysokie zaspy śniegu, ale mimo to nieprzerwanie brnęła dalej. Przystanęła przy jednym z większych drzew i czujnie rozejrzała się dookoła. Wreszcie znalazła to czego szukała. Zarzuciła ponownie worek na plecy i wyszła na niewielką polanę. Chwilę stała po środku wpatrując się w niedalekie wzniesienie. Jednak po paru dobrych minutach nic nie nadeszło.

– Dymek! – krzyknęła nieśmiało robiąc tubę ze swoich dłoni. Odczekała chwilę i krzyknęła ponownie – Iskra?! –
Niebawem usłyszała głośne stąpanie w lesie i już po chwili z krawędzi krzaków wychyliły się dwie zielone głowy.

– Jesteście. – uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie obie ręce. Smok poszedł i wyciągnął do niej swoje głowy. Ella ochoczo pogłaskała wyciągnięte w jej kierunku głowy. – Czujesz się już lepiej Iskra? – zapytała lewą głowę, nie przestając głaskać obu pysków. Smok zerknął na bok i lekko podniósł swoje skrzydło. Zamruczał coś po swojemu i odszedł kawałek w las. Przystanął i czekał aż Ella do niego dołączy. Dopiero kiedy podeszła bliżej, ruszył do przodu.

Smocza KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz