Mały domek na obrzeżach ogrodu Cassie, choć ciasny i niepozorny, stał się dla Ryana tymczasowym schronieniem. Ukryty w cieniu wysokich drzew, był miejscem, w którym mógł unikać niechcianych spojrzeń, choć jego umysł nigdy nie zaznał spokoju.
Cassie co jakiś czas przynosiła mu jedzenie, czyste ubrania i opatrunki na rany, które jeszcze się nie zagoiły. Choć nie pytała o zbyt wiele, jej ciekawość i troska narastały. Każdego dnia spędzała z nim coraz więcej czasu, a on zaczynał się przyzwyczajać do jej obecności.
Tego wieczoru Cassie zjawiła się w domku z kocem i gorącym kubkiem herbaty. Na zewnątrz zapadał zmrok, a ogród pogrążał się w gęstym, jesiennym chłodzie.
- Przyniosłam ci coś do ogrzania - powiedziała cicho, podając mu kubek. Usiedli naprzeciwko siebie, przy małym stole, gdzie światło z małej lampki ledwo rozpraszało ciemność.
Ryan spojrzał na nią z wdzięcznością. Mimo że milczał, jego spojrzenie wyrażało więcej niż słowa. Wciąż nie mógł uwierzyć, że znalazł kogoś takiego jak Cassie - osobę, która mimo wszystko mu pomagała.
- Jak się czujesz? - zapytała, przerywając ciszę. Zmartwienie było wyczuwalne w jej głosie.
- Lepiej - odpowiedział po chwili. - Nie wiem jak odwdzięczę Ci się za to wszystko.
Cassie uśmiechnęła się nieznacznie, ale w jej oczach widać było pytania, które jeszcze nie odważyła się zadać.
- Ryan... kim byli ci ludzie, przed którymi uciekałeś? - zapytała nagle, odważniej niż zwykle. - Wiem, że coś przede mną ukrywasz. To musi być niebezpieczne...
Ryan zacisnął usta. Nie mógł powiedzieć jej prawdy. Nie teraz. Jej niewiedza była dla niej najbezpieczniejsza. Jeśli dowiedziałaby się, kim naprawdę jest, wszystko by się skończyło.
- To... skomplikowane - odparł, patrząc na swoje ręce. - Powiedzmy, że wpadłem w kłopoty, z których próbuję się wydostać. Ale to nie twoja sprawa, Cassie. Im mniej wiesz, tym lepiej.
Cassie zamilkła, ale jej wzrok nie spuszczał z niego oczu. Wiedziała, że Ryan ukrywa więcej, niż mówi. Jednak mimo to, nie czuła przed nim strachu. Może to była naiwność, a może coś więcej - instynkt, który podpowiadał jej, że ten mężczyzna, choć tajemniczy i niebezpieczny, nie zrobi jej krzywdy.
- Możesz zostać tutaj, dopóki tego potrzebujesz - powiedziała nagle, a jej słowa zaskoczyły nawet ją samą. - Wiem, że coś przed mną ukrywasz, ale widzę, że jesteś w trudnej sytuacji. Pomogę ci, jak tylko mogę.
Ryan spojrzał na nią z niedowierzaniem. Była gotowa wciągnąć się w coś, czego nie rozumiała, tylko dlatego, że mu ufała? To go poruszyło. Zaczynał czuć coś, czego dawno nie doświadczył - wdzięczność zmieszaną z czymś innym, trudniejszym do zdefiniowania.
- Dlaczego mi pomagasz? - zapytał nagle, nie mogąc powstrzymać ciekawości. - Przecież prawie nic o mnie nie wiesz.
Cassie wzięła głęboki oddech i wzruszyła ramionami.
- Może po prostu chcę wierzyć, że nie każdy, kto wpada w kłopoty, jest zły. Może widzę w tobie kogoś więcej niż to, co pokazujesz na zewnątrz.
Ryan odwrócił wzrok, czując, że Cassie przebija się przez jego maskę. Nie powinno go to dotykać, ale jednak dotykało. Wiedział, że to niebezpieczne - dla niej i dla niego. Ale jednocześnie nie potrafił odrzucić jej pomocy.
- Dziękuję - powiedział cicho, choć te dwa słowa przyszły mu z trudem.
Zapanowała cisza, przerywana jedynie odległym szumem wiatru. Cassie zaczęła się zastanawiać, jak bardzo niebezpieczna była sytuacja Ryana, ale nie chciała go naciskać. Ufała mu na swój sposób, choć nie mogła tego wytłumaczyć. To była dziwna mieszanka intuicji i emocji, które zaczynały się w niej budzić.

CZYTASZ
Cień Przeszłości
RomanceLos Angeles - miasto pełne kontrastów, gdzie luksus i przepych sąsiadują z mrocznymi tajemnicami i niebezpieczeństwem, które czai się w cieniu. To właśnie tutaj, na granicy dwóch światów, losy Cassandry Miller i Ryana Walkera splatają się w sposób...