ROZDZIAŁ 4.

15 3 2
                                    




TRZY LATA TEMU


- Mechanik sprawdził ci wszystko. Auto jest sprawne. – Tata podał mi kluczyki, a kiedy chciałam je wziąć, cofnął rękę. – Jesteś pewna, że chcesz tam wracać?

- Tato...

- Może pojadę z tobą? Poszukamy razem jakiegoś mieszkania i zostanę z tobą jakiś czas. Mam jeszcze niewykorzystany urlop, więc nie będzie problemu. – Jezu, od kiedy oni są tacy opiekuńczy, nie poznawałam ich.

- Nie trzeba. Dam radę. – Wyrwałam kluczyki i ruszyłam do auta.

- Jak coś, to dzwoń albo od razu do nas wracaj. – Mama skakała wokół, jak poparzona i co chwilę dokładała jakieś rzeczy do bagażnika.

- Mamo, ja tego nie zjem. – Przewróciłam oczami na co pogroziła mi palcem.

- Zjesz i bez dyskusji. Jeszcze dam ci jakieś sałatki z piwnicy. Daj mi 5 minut. – Ruszyła, nawet się nie odwracając.

Pożegnałam się z rodzicami i Piotrkiem, który wyrastał na naprawdę fajnego chłopaka, i wyjechałam. Ciężko było mi opuszczać moją wieś, bo przywykłam do codziennych obiadów pod nos, prania, które samo się robiło i opłaconych rachunków oraz ciepłej rodzinnej atmosfery, przyjaciół i tylko dobrych wspomnień, ale musiałam to zrobić, bo inaczej zostałabym tu na zawsze.

Mknęłam autostradą słuchając swojej ulubionej playlisty .

Oh, you know, you know, you know that's the motto (mm-mm)
Drop a few bills then pop a few champagne bottles (mm-mm)
Throwin' that money like you just won the lotto (mm-mm)
We been up all damn summer makin' that bread and butter
Tell me, did I just stutter?
That's the motto (mm-mm)
Drop a few bills then pop a few champagne bottles (mm-mm)
Throwin' that money like you just won the lotto (mm-mm)
We been up all damn summer makin' that bread and butter
Tell me, did I just stutter?
That's the motto
That's the motto

Muzyka od zawsze była moim wybawieniem. Towarzyszyła w każdej dobrej i złej chwili mojego życia po to, aby dodać mi otuchy, za co byłam wdzięczna. Wystarczyła odpowiednia melodia, a moja dusza robiła niewidzialne salto. Nie miałam jednego ulubionego gatunku, po prostu słuchałam wszystkiego, co wpadło mi w ucho.             

Nie wiedziałam, co spotka mnie na miejscu. Tomek zgodził się abym wróciła do niego na jakiś czas, dopóki nie znajdę mieszkania. Był chyba jedynym prawdziwym przyjacielem na tej śląskiej ziemi. Obym nigdy się na nim nie zawiodła, bo stracę wszelka wiarę w ludzi.

- Chodź, młoda. Zrobiłem nam kolację. Jesteś głodna?

- Nie bardzo. – Wykrzywiłam twarz w grymasie. – Ale skoro się starałeś, to z miłą chęcią zjem. – Odetchnął z ulgą i ruszyliśmy do salonu.

- Wszystko u ciebie okej?

- Jeśli mam być szczera, to nie...

- Co się tak naprawdę stało?

- Nie wiem czy mogę ci powiedzieć...

- Dlaczego? Bo Dante to gangus? – Wytrzeszczyłam oczy.

- Skąd wiesz?

- Dowiedziałem się całkiem niedawno. Podobno to on zabił Patryka...

- Nie Tomek... To ja go zabiłam. – Chłopak otworzył szeroko buzię i zastygł.

- Jak to ty go zabiłaś? – Wyraźnie podkreślił ostanie słowa.

- Patryk był synem jeszcze groźniejszego faceta niż Dante. Wciągnął mnie w swoje intrygi bawiąc się mną jak lalką. Wszystko było udawane. Nasza przyjaźń też.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now