Rozdział 11

4 2 0
                                    


Już od progu słyszeli donośny stukot obcasów, niosący się po korytarzu. Nie minęło wiele czasu, aż ze schodów pewnym siebie krokiem wyłoniła się Fenella, ciasno owinięta płaszczem.

Zaciskając palce na wielkim pudle, które zasłaniało jej obraz, minęła detektywów, kierując się do wyjścia.

- Panno Frokson. - Natan zagrodził jej drogę, przechwytując jej bagaż. - Coś się stało?

- Och, Natan. Nie, wszystko w porządku. Robię porządek ze swoim życiem. Co cię tu sprowadza? - Spojrzała na Nori z triumfem w oczach. - Was sprowadza.

- Poufne informacje. Porządek z życiem, powiadasz?

- Pani Clarkyn mnie zwolniła. Za nieszczerość, brak szacunku do szefostwa i, cytuję, wpływanie na ich decyzje, prowadzące do własnych korzyści w sposób niemoralny i wyrafinowany. Kompletny nonsens, ale Brenda zyskała swoje.

- Doprawdy?

Pogłębiający się uśmiech Natana, wprowadzał Nori w coraz większą irytację.

Domyśliła się co oznaczał „niemoralny sposób", jak to określiła Fenella, jednak ciekawiło ją, czy to rzeczywiście jedynie plotka? Jako dziennikarka wiedziała, że w każdej plotce jest ziarno prawdy. Pozostawało pytanie, jaki kształt miało owo ziarno?

- Natan, w kwestii Brendy, chyba powinniśmy już iść.

- Naturalnie.

Zanim jednak zdążył jej oddać jej własność, złapała go lekko za ramię.

- A czy byłbyś tak miły i pomógł mi wpierw zanieść to, co trzymasz do samochodu?

- Nie śmiałbym odmówić. Dogonię cię później, Nori.

- Do widzenia. - Mówiąc to, Fenella nie kłopotała się spojrzeniem na czarnowłosą. Zamiast tego obrzuciła wzrokiem recepcję, narzucając na twarz grymas niezadowolenia.

Nori zastanawiała się, czy podejrzana zwróciła się do niej, czy do byłego miejsca pracy. Przeszło jej przez myśl, że ludzie się przywiązują, nie tylko do miejsc.

Była na siebie zła. Zaufała Natanowi, a on nie wydawał się zbytnio przejęty, sytuacją z parku. Nie minęły dwie godziny, a on beztrosko flirtował z inną kobietą.

Przechodząc obok drzwi, na których wciąż widniał napis Gurren Clarkyn, zatrzymała się na chwile.

Słysząc dobiegający ze środka dźwięk pracującej drukarki, poczuła nagłą potrzebę, by zapukać. Skoro już przechodzi obok, mogłaby jeszcze raz sprawdzić, czy policja aby na pewno się nie pomyliła. A co jeśli Fenella Frokson wcale nie była wtedy u rodziny?

Zbeształa samą siebie, za ten niespodziewany przypływ zazdrości. W końcu Natan był dorosłym mężczyzną, a ona sama odpychała go od siebie na tyle, jak to tylko było możliwe.

Z dnia na dzień, coraz bardziej burzył jej mur, przerażało ją to.

Nori, co się z tobą dzieje? - pomyślała. Jeszcze wczoraj nie chciała widzieć Natana. Co takiego on w sobie ma, że jednym pocałunkiem sprawił, że nie mogła o nim zapomnieć.

Klnąc pod nosem, zapukała. Nie czekając na odpowiedź, zajrzała przez uchylone drzwi, wywołując zdziwienie na twarzy Evie Clarkyn.

- Dzień dobry, mogę? - Weszła cicho do środka, nie oczekując miłego powitania. Przez nieuwagę zostawiła lekko otwarte drzwi.

- O co chodzi? Pan Colnwoll uprzedzał już, że chcecie znowu nachodzić moich pracowników.

- Ja w innej sprawie. Chcielibyśmy jeszcze raz zobaczyć dokumenty sprzed ponad dwóch miesięcy, wtedy zginął pan Grendou. Listy pracowników, urlopy. Wiemy, że policja już je przeglądała, jeśli jednak byłaby pani tak miła i pozwoliła mi raz jeszcze do nich zajrzeć, byłabym wdzięczna.

Walka Wspomnień - Zemsta serc 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz