Księżyc i Morze

977 115 84
                                    

TW: Scena 18+ oraz narkotyki/używki (spokojnie, wszyscy trzeźwi gdy dochodzi — heh — co do czego).

Dziękuję alemqa oraz Veressia_ za edycję <3 Super jesteście, bardzo was doceniam.

Polecam również Debussy'ego, fajny kompozytor — Claire de Lune (Światło Księżyca) oraz La Mer (Morze) będą wspomniane w tekście. Nawet pisałom tego fika słuchając go. (Co do La Mer to specifically mówię o trzecim movemencie — serio polecam).

Przypominam też o moim AO3, tagi mam śmieszniejsze niż tu.

Be responsible & enjoy!

~~~~

Gregory przybył na imprezę spóźniony. Nie było to niczym dziwnym, zważywszy na to, że wcześniej miał już za sobą poddanie, oprowadził swoich przyjaciół po innym klubie oraz spędził przesadnie dużo czasu na wybieraniu ubrań. Gdy zobaczył jaki jest dress code, przeszedł go delikatny dreszcz. Nie mógł pozbyć się myśli, że był to swego rodzaju test od właściciela Lust Resortu. I co najgorsze — nie było dobrej odpowiedzi. Mógł albo założyć czerwone opaski, pokazując, że jest w związku, bądź niebieskie, oznajmiając, że jest singlem. Obie odpowiedzi były niepoprawne. Czerwony pewnie byłby odebrany, jako iż znalazł sobie kogoś nowego. Niebieski natomiast ukazywałby, że nawet o nim nie myśli.

Z dwojga złego, wybrał jednak czerwony. Jego były nie był głupi. Albo specjalnie mylnie zinterpretuje, albo będzie go świadomie olewał. Tak jak dotychczas. Gregory powstrzymał się od westchnienia. Stagnacja w ich relacji doprawdy go irytowała. Co się zmieniło? Jednak nie może pokazać słabości. W życiu nie będzie pierwszym, by przerwać głuche milczenie. Nawet jeśli wraz z czasem frustracja i smutek tylko rosły.

Rozejrzał się po rozjaśnionym neonami pomieszczeniu. Nie przyszedł na imprezę tylko po to, by zażyć tabletki i pobujać się do słabych weselnych nut. Interesowało go również jak jego były mąż postanowił się ubrać. Po cichu liczył na czerwień. W końcu był to kolor równoznaczny z szefem Lusta. Jego kreski, jego koszule, jego chora fascynacja krwią, ich Itali, ich Eclipse... Kolor, który tak jednomyślnie kojarzył się z pastorem, nie mógł przypadkiem zostać wybranym jako ten dla osób zajętych, prawda?

— Spójrz, Grzesiu, chyba widzę Cezarego! — Hank przerwał spowolnione myślenie Gregorego. W swoim życiu brał wiele najprzeróżniejszych substancji, a nawet jego zaskoczyło jak mocne są te tabletki. Hank patrzył nieskoncentrowanym wzorkiem w stronę jakiegoś mężczyzny, który faktycznie mógł ujść za Wieczorka. — Czaruś! Czaruuuuś! Kurwa, wiem, że ten stary dziad ma swoje lata, ale że już ogłuchł? Czaaareeeek!

Hank pobiegł nieco chwiejnym krokiem w kierunku policjanta, zostawiając Gregorego samego. Ten dziękował sobie w duchu, że Over tak łatwo się rozproszył. Z jednej strony, chciał spędzić czas z przyjacielem, ale z drugiej, zechciał znaleźć pewnego siwulca i porozmawiać z nim sam na sam. Narkotyki już z niego schodziły; rozmowa nie była myślą podsuniętą mu przez używki. Kilkumiesięczne zniecierpliwienie przeradzało się w frustrację i niewiele brakowało, aby jego silna wola pękła. Liczył, że zamienienie kilku słów na imprezie ukoi zszargane nerwy i da mu determinację na kolejny miesiąc ignorowania siebie nawzajem.

Erwin był jak narkotyk, a Gregory uparcie sobie wmawiał, że wcale nie jest uzależniony. Że wystarczy tylko jedna mała rozmowa, i da sobie radę. Przestanie. Że mógłby przerwać kiedy zechce. Że lubi to, fakt, ale umie powiedzieć stop. Przecież nie stawia „uzależnienia" ponad pracę? Jimi Nobody był wyjątkiem! Nie ma to wpływu na jego rodzinę. Wybaczenie śmierci Nicole było racjonalnym posunięciem. Nie traci na to pieniędzy! Owszem, podarował mu auto i udostępnił mieszkanie, lecz było to tymczasowe! Nie próbuje przekierować „uzależnienia" na inne używki. Pracoholizm? Gdzie tam. Narkotyki? Jezu, te tabletki to pojedyncza sytuacja. Procenty? Właściwie nie pije od kiedy... no cóż, od kiedy Erwin popadł w alkoholizm.

Zakazany Owoc (Morwin Oneshot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz