Rozdział 5

31 14 0
                                    

Nie wiem gdzie Arlie spędził noc, bo po zapaskudzeniu mu połowy podłogi wymiocinami, wybiegłam z jego pokoju. Z jednej strony czułam potrzebę zawołania po służących, żeby posprzątali, a z drugiej? Przecież to była jego wina.

Czekałam przed pałacem o świcie, a chłód poranka szczypał mnie w policzki. Obok mnie, na schodach, bardzo nie po królewsku, siedział mój ojciec. Był opanowany jak zawsze, ale dostrzegałam na jego twarzy niepokój. Nie mówił nic, po prostu był koło mnie i czekał.

Arlie zjawił się po chwili. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, chociaż gdy spojrzał na mojego ojca, dostrzegłam w jego oczach respekt. Zaimponowało mi to, że umie odnieść się z szacunkiem do przedstawiciela innego rodu. Poczułam zażenowanie moim zachowaniem, gdy ojciec przedstawiał mi króla Orłów. Ja z pewnością nie okazałam wtedy szacunku.

– Na mnie już czas – powiedział ojciec i poklepał mnie po ramionach. Nie okazał mi już więcej czułości, a ja, choć nie byłam tym zaskoczona, poczułam rozczarowanie. Arlie spojrzał na nas i miałam wrażenie, że jego twarz wyrażała współczucie.
Nie sądziłam, że stać go na takie akty, bo dotychczas każde zdanie jakie do mnie wypowiedział, było złośliwe, a każde spojrzenie, którym mnie obdarzył było pełne pogardy.

– Nie lubię być rozczarowywany – powiedział ojciec i choć mogło się odnieść wrażenie, że prosi mnie, swoją córkę, o realizację misji, wiedziałam doskonale, że była to niewypowiedziana groźba w kierunku Orła. Miał mi zapewnić bezpieczeństwo za wszelką cenę. Może i miał w sobie krew fae, znał się na magicznych sztuczkach i był wprawnym wojownikiem, ale nie gardził siłą mojego ojca. Zdawał się rozumieć, co ojciec ma na myśli, bo skinął ledwo zauważalnie głową i się odwrócił. Ruszył. Tak po prostu odszedł. A ja co? Miałam go gonić? Nie spodziewałam się czułych słówek i tego, że będziemy teraz przyjaciółmi, no ale mógłby chociaż powiedzieć "Idziemy", albo jakikolwiek ekwiwalent tego sformułowania. Arghhh! Znowu prychnęłam, ale pilnowałam się, by to odbyło się jedynie w mojej głowie. Nie miałam ochoty na kolejne porównywania do konia.

Szliśmy od dobrych dwóch godzin, a Orzeł ani się nie zatrzymał, ani nie spojrzał czy za nim idę, po prostu szedł.

– Rozmowny jesteś.

– Nie wybraliśmy się na spacerek, żeby urządzać pogawędki.

Zrozumiałam aluzję i zamknęłam się.

Minęła kolejna godzina, a ja dalej za nim szłam. W skórze Wilka byłoby mi prościej za nim nadążyć, ale z moimi ludzkimi nogami, które były znacznie krótsze niż Orła, zaczynałam się męczyć. Kiedy na tyle brakowało mi sił, że zaczęłam dyszeć, miałam właśnie prosić Arliego o przerwę, bądź o cokolwiek... Nie zdążyłam jednak do końca zebrać swoich myśli, bo przeszkodził mi Orzeł.

– Nawet o tym nie myśl.

– Nie myślałam akurat o wbijaniu ci sztyletu w plecy.

– Wiem o czym myślałaś.

– O, to teraz czytasz w myślach?

– Nie, nie czytam. Może nie mam słuchu takiego jak Wilki, ale sapiesz tak głośno, że trudno to ignorować. Dlatego informuję, nie myśl o tym, nie zmienisz się w Wilka.

– W zasadzie dlaczego nie?

– Bo nie panujesz nad swoimi instynktami. Zmienisz się w Wilka dopiero, gdy ci na to pozwolę, ale nie spodziewaj się, że będzie to niebawem.

– Acha. Czyli mam się wyzbyć swojej natury, bo takie są twoje widzi-misię?

Arlie zatrzymał się raptownie i przeszył mnie wzorkiem.

Wolf tales: IlluminationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz