ROZDZIAŁ 9.

13 3 6
                                    




Dziś był ten dzień, w którym miałam się spotkać z facetami od broni. Przygotowywałyśmy się z Hanią od samego rana, bo czekało nas 200 km do pokonania, więc musiałyśmy uzbroić się w gadżety, które w razie potrzeby uratują nam życie. 

Ci ludzie byli niebezpieczni i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę, jednak nie miałam innego wyjścia. Robiłam to w słusznym celu, więc nie było innej możliwości.

- A jak nas złapie policja? – Hania gryzła skórki przy paznokciach.

- Nie złapie. – Ładowałam broń do torby.

- Skąd wiesz?

- Zaufaj mi. – Przymknęłam lekko powieki i przyjrzałam się dziewczynie. – Nie musisz jechać, wiesz o tym, prawda?

- Chyba nie myślisz, że cię zostawię. – Oburzyła się i pomogła mi z pakowaniem.

- To jest w chuj niebezpieczne, Hania... - Złapałam ją za ręce i obróciłam w taki sposób, abyśmy stały do siebie twarzami. – Jest 50% szans, że nas zabiją.

- I 50% , że stamtąd wyjdziemy, więc to nadal dużo. – Uśmiechnęła się słabo. – Dam radę, nie martw się o mnie. – Pocałowała mnie w policzek i wtedy drzwi do biura otworzyły się z hukiem, a zaraz potem stanął w nich Dante.

Jego oczy były ciemne i mroczne, a na twarzy dostrzegłam złość, panikę i ... rozczarowanie? Cały się trząsł i zaciskał mocno pięści, przez co wyglądał kurewsko groźnie.

Obie stałyśmy jak wryte patrząc na sapiącego ze złości chłopaka. Postanowiłam przerwać tę niezręczną ciszę.

- Powinieneś zapukać. – Uniosłam wysoko brodę pokazując tym, że się go kurwa nie boję.

- Nic...kurwa...nie mów... - Syczał powoli przez zęby. Oho, będzie dym.

- Hania, zostaw nas samych. – Spojrzałam na przerażoną dziewczynę. Nic dziwnego, że tak zareagowała, Dante był naprawdę potworny.

- Na pewno? – Szepnęła odwracając się do mnie, na co przytaknęłam.

Dziewczyna powoli opuściła gabinet i zamknęła za sobą drzwi. Chłopak przekręcił głowę i zmrużył oczy przez co był jeszcze straszniejszy. Każdy normalny człowiek zesrałby się teraz ze strachu, ale ja nie byłam normalna, a jedyne co poczułam to pierdolone podniecenie!

- Coś się stało? – Usiadłam za biurkiem i zdjęłam torbę z blatu ignorując pulsowanie mojej kobiecości. Nic nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie tym swoim spojrzeniem socjopaty. – No słucham? Będziesz tak stał i warczał, jak pies?

- Czy ty... masz choć trochę...oleju ...- Podchodził coraz bliżej. - ...w tej swojej...pierdolonej główce? – Oparł się rękami o biurko i zacisnął zęby.

- Czy to pytanie retoryczne? Bo tak trochę brzmi. – Specjalnie go prowokowałam, choć nie wiem czemu. Miałam ochotę się z nim trochę podroczyć.

- Nawet mnie nie wkurwiaj! – Ryknął uderzając pięścią w blat. – Chuj mnie obchodzi, co robisz i z kim robisz, ale zanim pozwolisz, aby jakiś kutas wszedł między twoje nogi, może powinnaś najpierw się czegoś o nim dowiedzieć! – Zmarszczyłam brwi.

- Po pierwsze, przestań się drzeć, bo jeszcze ktoś cię usłyszy, a po drugie, skoro chuj cię obchodzi, to po co tu przyjechałeś? – Również oparłam się o blat i teraz nasze twarze dzieliły maks 4 centymetry.

- Nie chciałbym usłyszeć, że moja była dziewczyna daje dupy byle komu, dlatego tu jestem. – Powiedział szeptem. Poczułam, jakby ktoś strzelił mnie w pysk.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now