Song: V - Sweet Night
FELIX POV.
Kiedy tylko dotarliśmy do szpitala, wybiegłem z samochodu, a moje serce waliło jak oszalałe, jakby chciało wyrwać się z piersi. Każdy krok stawiałem automatycznie, nie zważając na to, co dzieje się wokół. Nie czułem nóg tak szybko biegłem. Kierowałem się na oddział intensywnej terapii. Z każdą sekundą czułem, jak nachodzi mnie coraz większy lęk. Tysiące myśli przebiegały przez moją głowę, ale żadna z nich nie dawała ukojenia.
Przez drzwi szpitala prawie wpadłem na jakąś pielęgniarkę, ale nie mogłem się zatrzymać. Nawet nie zdążyłem nawet powiedzieć przepraszam. Wszystko było rozmazane, tylko jeden cel miał znaczenie. Biegłem korytarzem, ignorując wzrok ludzi, którzy na mnie patrzyli. Zapewne myśleli, że jestem jakimś wariatem uciekającym ze szpitala. Gdy w końcu dobiegłem do wejścia na oddział, zobaczyłem dostojną parę.
Zatrzymałem się gwałtownie, jakby ktoś uderzył mnie w klatkę piersiową. Ich twarze były surowe, wystarczyło jedno spojrzenie abym wiedział, że to rodzice Hyunjina. Starszy był do nich bardzo podobny. Patrzyli na mnie chłodnym, oskarżycielskim spojrzeniem. Przez chwilę czułem, jak moje serce zamiera, jakby nagle stanął cały świat, a ja wróciłem do tego koszmaru, w którym zawsze byłem winny wszystkiego, jakbym widział własnych rodziców, kiedy robiłem coming out. Każda ich mina, każdy gest przypominał mi o tym z czym się zmagałem kilka lat wcześniej.
Jego matka zmierzyła mnie wzrokiem, a w jej spojrzeniu była wyłącznie wrogość. Była piękna, ale w jej oczach od razu można było dostrzec jak bardzo jest zepsuta. Od razu wiedziałem, że nie chcą mnie tu widzieć i domyślili się kim jestem w końcu wiedzieli o mnie wszystko. Może uważali, że to nic dobrego nie wniosę do życia Hyunjina. Ale nie mogłem tego analizować, nie teraz. Nie teraz, kiedy chodziło o jego życie.
– Co ty tu robisz? – rzucił jego ojciec. Jego głos był zimny i twardy, jakby moja obecność była największą obrazą. – Nie masz tu nic do szukania.
Przez sekundę poczułem się, jakbym dostał w twarz, ale zaraz potem coś we mnie pękło. Już nie bałem się ich, nie mogłem. To nie była chwila, żeby się poddać. Liczyło się, życie osoby, którą kocham. Nie mogłem im pozwolić teraz nas rozdzielić, nie w tym momencie, kiedy brunet potrzebował mnie najbardziej.
– Przyszedłem go zobaczyć, nie zabronią mi państwo. On już nie wytrzymał tej dyktatury. – powiedziałem twardo, nawet nie próbując ukryć gniewu w głosie.
– Nie masz do tego prawa – matka podniosła głos. – Po tym, co się stało, nie powinieneś się zbliżać do niego, on ma wziąć ślub i przejąć firmę to jest jego powinność.
– Nie teraz! – przerwał jej Jeahyun, który nagle wszedł między nas. W jego oczach widziałem napięcie, ale też zrozumienie. Wiedział, że jestem jedyną osobą, którą Hwang chciał oglądać. – Teraz nie chodzi o winę i o wasze porachunki, które są bezpodstawne. On musi wejść.
Rodzice patrzyli na niego, jakby oszalał, a w ich twarzach malował się gniew. Ale on nie ustępował. Jego brat stanął przede mną, jakby chciał ochronić mnie przed nimi, i odwrócił się do lekarza, który stał obok, przysłuchując się tej wymianie zdań.
– Ktoś musi wejść... – powiedział lekarz, przerywając napiętą ciszę. – Stan jest nie za dobry, ale potrzebuje obecności bliskiej osoby. Tu już nie chodzi o kwestie fizyczne a o psychiczne. Tylko jedna osoba może wejść na salę.
Matka już chciała zrobić krok do przodu, ale brat Hyunjina zatrzymał ją ręką. Spojrzał na mnie i skinął głową.
– On musi wejść – powiedział cicho, ale stanowczo. – To jego Hyunjin chce widzieć.
CZYTASZ
𝒗𝒊𝒍𝒍𝒂𝒈𝒆 𝒃𝒐𝒚 𝒂𝒔𝒑𝒊𝒓𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒐 𝒍𝒐𝒗𝒆 / hyunlix
Fanfic„Lubię jesień... Jesień jakby usprawiedliwia depresję, jesienią nie trzeba być młodym, zdrowym, aktywnym jak latem, jesienią można sobie popłakać, jesień to pora ludzi samotnych." - Paweł Pollak „Gdyby rok schowany był w zegarze, jesień byłaby magic...