...
(Larry)
...
- N-Naprawde?! Zgadzasz się?!! - Nie mógł ukryć swojej ekscytacji.. Kto by pomyślał, że naprawdę się zgodzi? Przecież on to zwykły chudzielec, ni to ładny, ni to silny.. Ale może to dzięki jego charyzmatyczności?
- Jasne.. Czemu miałabym się nie zgodzić? Podobają mi się tacy jak ty, wiesz..? - Niektórzy śmią mówić że Bogowie opuścili tą planete po nagłej epidemii, ale według niego wciąż pozostawili na niej kilkoro aniołów.. Ona była jednym z nich. I nie tylko on tak myślał, w tej osadzie była dość popularna, każdy miał na niej swoje oczy, lecz ta nigdy nie pozwoliła im przyjrzeć się swoim.
- T-To w takim razie.. Um.. Do potem, Mi Amor! - Uśmiechnął się szeroko ewidentnie podniecony faktem, że ona naprawdę się zgodziła na tą randkę.
- Mi Amor..? Co to znaczy, ciągle mówisz jakieś dziwne słowa! - Założyła rękę na rękę naburmuszona.
Nerwowo podrapał się po tyle głowy.. - Cóż.. Wybacz, nie musisz tego wiedzieć! - Rozebrzmiał dźwięk cichego alarmu, Chłopak szybko zerknął na swój nadgarstek, zegarek z McQueen'em... Po chwili niezręcznej ciszy która nastała między nimi wyłączył go. - Uh.. Teraz to już naprawdę muszę iść! ¡Adiós, Mi Amor..! - Odbiegł machając jej. - TO ZNACZY CZEŚĆ JAK COŚ!! - Uśmiechnął się szeroko wystawiając zęby, na widok jego promiennej twarzy dziewczyna również się uśmiechneła..
- Adiós.. Larry. - Odmachała mu.
...
Chłopak szybkim krokiem szedł poprzez osiedle, niemalże co drugi dom był zniszczony lub ledwie sie trzymał. Całą przestrzeń na jakiej znajdowała się osada otaczał wysoki mur, wyjść strzelgi łowcy. - Ciekawe jaki jest świat za bramami.. - Rozmarzony szedł przed siebie aż wkońcu na kogoś wpadł.. Zderzyli się barkami, mało co nie upadł.
- Uważaj jak leziesz pokrako.. - Jakaś grupa starszaków.. Cholery jedne. Poszli dalej śmiejąc się i zbijając piątki. Chłopak pomasował swój bark.
- Puta madre.. - Rzucił pod nosem, i ruszył dalej nieco podirytowany, lecz wciąż z radosnym wyrazem twarzy, ten dzień jest wprost idealny.. Dotarł do swojego domu, jego dość szybkim tempem było to zaledwie 5min drogi. Podszedł do drzwi, wziął głęboki wdech i wszedł do środka.. Była to naprawdę biedna rudera, jeden z tych domów który ledwo się ostał, ale zawsze to coś prawda?
Gdy tylko przekroczył próg, odrazu poczuł zapach alkoholu i fajek. Delikatnymi krokami zbliżał się do kuchni. - Znowu się spóźnia, pieprzony gnój pewnie ćpa po kątach! - Kobiecy głos.. Jego Matka.
- Daj mu spokój.. Minęła zaledwie chwila, nic się przecież nie stanie.. - Odpowiedział jej męski głos. Stał tuż za rogiem, chciał nieco posłuchać skoro już o nim mowa.. Kobieta uderzyła z otwartej dłoni w stół, wszystkie naczynia na nim aż podskoczyły.
- Chyba nie rozumiesz w jakim świecie żyjemy, ty pieprzony idioto! Rozpieszczaj go dalej a skończy trupem, a zresztą, dla mnie to bez różnicy. - Usiadła na krześle nerwowa, wzięła kilka łyków taniego alkoholu prosto z butli. - Byle się zjawił na obiedzie skoro już zmarnowałeś na niego czas.
- Nie stawiaj tego w ten sposób.. Nie zmarnowałem czasu, Larry to dobry chłopak. Jestem pewien że-
- Już jestem! Wybaczcie spóź-
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasiaTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...