- Siedem tysięcy dwieście - powiedziałam sama do siebie, a wtedy drzwi się otworzyły.
Scott podszedł do łóżka, a następnie rzucił na kołdrę ręcznik i ubrania.
- Nie dość, że jesteś pedantem, psycholem to jeszcze jesteś punktualny - prychnęłam.
- Cieszę się, że to zauważyłaś - powiedział. Na twarzy mężczyzny przez chwilę zagościło rozbawienie.
- Za piętnaście minut idziemy razem na śniadanie. Nie zapominaj, że jesteś moją dziewczyną.- Och, jak mogłabym zapomnieć? - odpowiedziałam z przesadną słodyczą. Wypowiadając te słowa, uniosłam ręce w dramatycznym geście.
Scott uśmiechnął się lekko, ale oczy bruneta nadal pozostały chłodne. Widać było, że bardziej bawi go moja gra, niż irytuje. Stał nieruchomo, obserwując mnie w milczeniu.
Wzięłam świeże ubrania, które rzucił na łóżko, i ruszyłam w stronę łazienki. Małe, ciemne pomieszczenie przywitało mnie chłodną, niemal klaustrofobiczną atmosferą. Ściany były pokryte szorstkimi kaflami w kolorze grafitu, a jedno, słabe światło zwisało z sufitu, ledwie rozpraszając cienie. Przemykałam wzrokiem po lustrze, ale nie zatrzymałam się przy nim na długo. Nie chciałam widzieć swojego odbicia w tym stanie.
Stanęłam pod prysznicem i przekręciłam kurek. Gorąca woda spływała po mnie, zmywając zmęczenie, niepokój i resztki poprzedniego dnia. Czułam, jak wszystko, co mnie otaczało i przytłaczało, nagle znika z każdą kroplą. Skóra była zaczerwieniona od gorąca, a w głowie nadal mi się kręciło. Z początku trudno było złapać równowagę, ale powoli odzyskiwałam kontrolę nad własnym ciałem.
Wyłączyłam wodę, wzięłam ręcznik i dokładnie się wytarłam. Przez chwilę czekałam, aż chłód łazienki zacznie mnie orzeźwiać. Następnie owinęłam ciasno wokół siebie ręcznik, a następnie przesunęłam dłonią po półkach, aż znalazłam małą suszarkę schowaną w jednej z szafek.
Włączyłam urządzenie. Szum wypełnił łazienkę i zaczęłam suszyć swoje długie włosy. Ciepłe powietrze rozluźniało mięśnie, ale umysł wciąż był spięty. Kiedy włosy były już suche, zebrałam je w ciasny kok na czubku głowy, pozwalając, by pojedyncze kosmyki opadły luźno na kark.
Spojrzałam na ubrania, a następnie sięgnęłam po czarną bluzę. Od razu poczułam, że materiał jest miękki, ale solidny. Bluza z kapturem była większa niż moje zwykłe ubrania. Na przodzie, po prawej stronie wyhaftowana była korona. Odwróciłam ubranie na drugą stronę. Na całej długości widniał miecz, skrzyżowany z sercem, a nad nimi unosiły się rozstawione skrzydła ptaka. Dookoła niego były wijące się pnącza, które przypominały kwiaty. W osłupienie wprawił mnie napis po łacińsku, który oznaczał: Walka dla miłości, śmierć dla wolności.
Ubrałam bluzę, wciągnęłam na siebie długie jeansy z wysokim stanem, wrzuciłam ręcznik do pralki i wyszłam z łazienki. Zamykając drzwi, zdałam sobie sprawę, że nie miałam swojego telefonu, ani nawet nie wiedziałam, gdzie ja jestem. Na pewno nie u rudzielca w domu. Zdesperowana podeszłam do łóżka. Miałam nadzieję, że moje przyjaciółki zaczną mnie szukać albo zadzwonią, a wtedy byłaby duża szansa na znalezienie smartfona.
Nagle moją uwagę przyciągnął Scott. Blondyn siedział na fotelu obok biurka i wpatrzony w ekran telefonu nie zwracał uwagi na otoczenie. Gdy lustrowałam mężczyznę wzrokiem, dostrzegłam, że jego górna część garderoby była identyczna z moją.
- Ocipieję zaraz - oznajmiłam, klaszcząc ze złości rękami w biodra.
Scott powoli podniósł wzrok znad telefonu, a na jego twarzy od razu pojawił się lekki, złośliwy uśmiech.
CZYTASZ
Iluzja
RomanceChciałam być idealną córką, wygrać mistrzostwa, osiągnąć to wszystko, o czym marzyli dla mnie inni. A potem... potem obudziłam się w świecie, który przestał mieć sens. Zrozumiałam, że zagubiłam siebie, że stałam w osamotnieniu, które rozdzierało mi...