Rozdział 3

14 2 41
                                    

Siedziałam przed laptopem (tym razem internet działał) i sprawdzałam informacje na temat wywoływaczy Bezgłowego Jeźdźca.

Weszłam w pierwszy lepszy artykuł

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weszłam w pierwszy lepszy artykuł. Natrafiłam na jedną z rozmów.

„Nicolas, jak co dzień rano poszedł do szkoły. Po powrocie nie było widać, by coś się stało. Jedynie był dziwnie podekscytowany. Nie zwróciliśmy na to większej uwagi. - szloch - Ostatni raz go widzieliśmy, gdy kładł się spać. Rano już go nie było." - mówiła matka zaginionego.

Weszłam jeszcze szybko w grafikę. Oczywiście był dostępny plakat głoszący o zaginionym. Nie wgłębiałam się w treść, ani ubiór. Gdy chciałam przewinąć myszką w dół, laptop zamknął się chaotycznie.

- Skull! - jęknęłam - Chcesz iść na spacer, co?

Wzięłam z biurka smycz, przyczepiłam do obroży i ubrałam się ciepło. Chodnik pokrywały liście. Po drodzę spotkałam Pana Jacobsa; czarny płaszcz powiewał na silnym wietrze, a twarz była z cementu. Nie przepadaliśmy za sobą nawzajem.

Stało się tak dzięki, małej wpadce na jednym z przyjęć. Jacobs świętował swój awans i nie mógł przepuścić okazji, by się nim pochwalić sąsiadom (nawet tym z bardzo, bardzo daleka). Krótko mówiąc, byłam wtedy, jeszcze małym szkrabem. Takie imprezy mnie nudziły, była ze mną też Mary. Jak to dzieci, szukałyśmy rozrywki - przeszukiwałyśmy dom Pana Jacobsa. To był zły pomysł. W trakcie tego buszowania, stłukłam jedną z cennych lamp, które kolekcjonował gospodarz. Był bardzo wściekły, gdy się o tym dowiedział. Nigdy więcej nas nie zaprosił na żadne urządzane przyjęcie.

Nie żebym narzekała. Jedynie mama, nadal chowa swoją urażonę, że i ją wykluczył ze spotkań. Bardzo je lubiła, z niewiadomych mi przyczyn.

Skull wydał z siebie dźwięk, chcąc się pobawić z przestraszonym jeżem, schowanym w kupce liści.

*

Upragniony dźwięk oznaczający przerwę, zabił. Wszyscy wstali z miejsc i wybiegli z sali. Korytarz w sekundę, wypełnił się uczniami. W tym tłumie, próbowałam nie zgubić pulchnego George'a. Nagle ktoś popchnął mnie na szafki, a był to czyjś plecak, pędzący do przodu. Tyle dobrego, że głowa nie ucierpiała. Z tej pozycji, zrezygnowałam z gonienia George'a. Złapię go na WF-ie.

Weszłam do szatni, przebrałam się w strój; krótkie, czarne spodenki i za duży, biały podkoszulek, lekko pognieciony. Sprawdziłam ile zostało do dzwonka.

- Trzy minuty - szepnęłam, a następnie wyszłam z szatni.

Na trybunach siedziało kilkoro niećwiczących, w tym George. Można go było dostrzec z daleka. Trzymał na kolanach jakąś książkę, mocno się nad nią pochylał.

Wspięłam się po wąskich schodkach, minęłam dwie dziewczyny wgapione w telefon. Wreszcie usiadłam obok przyjaciela Lockwooda. Miał pobrudzony policzek czymś czerwonym.

Bezgłowy Jeździec | Lockwood & CoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz