Astoria
Nie chciałam patrzeć, rozmawiać ani słuchać Draco, nie chciałam aby mnie przepraszał lub wypowiadał pełne pożałowania słowa kompletnie bez pokrycia. Nie wiedziałam już, co jest prawdą a co nie, jednak wiedziałam jedno. Byłam całkowicie i bezceremonialne rozbita psychicznie jak i fizycznie. Nie mogłam wydarować sobie, iż nie wpadłam na ten pomysł wcześniej. Bóg jeden wie, tak naprawdę, jak długo moi przyjaciel znajdowali się w tych przeklętych lochach, jak długo liczyli i się prosili się o moją pomoc, a ja? Niespełna dwie kondygnacje wyżej żyłam tak beztrosko i szczęśliwie.
Czym była sprawiedliwość?
Kazałam blondynowi zostawić mnie samą, na dnie piekła zwanego lochami Malfoy Manor. Cholernie pragnęłam porozmawiać z Edwardem i Issackiem, których nie widziałam tak długo, a o których myślałam niemal codziennie. Jak można było się spodziewać, Draco stwierdził, że jest to niezwykle niebezpieczne i musi być przy mnie. Starałam się zaakceptować jego obecność, jednak nie mogłam spojrzeć w jego zakłamaną twarz, nie teraz i na pewno nie dzisiaj. Na ten moment najważniejsi byli dla mnie chłopcy. Dlatego też jak głupia podbiegłam do ostatniej celi na końcu korytarza.
Edward i Issack leżeli na pryczach, zdawać by się mogło, że są w wiele lepszej kondycji niż pozostawili więźniowe. Mieli normalne szaty, jedzenie którego nie tknęli i względny porządek w celi. Zerknęłam na Draco zdezorientowana, na co chłopak jedynie westchnął.
— Zabroniłem komukolwiek ich dotykać. Byli pod moją stałą opieką. Nikt ich nie torturował, dostawili codziennie trzy posiłki.—wytłumaczył.
Nie spojrzałam na niego, mimo że moje serce uradowało się nieco bardziej na te słowa. Powoli zbliżyłam się do krat, od których bił niesamowity chłód. Przyłożyłam do nich policzek i obserwowała jak Edward i Issack leżą naprzeciwko siebie, zdawać by się mogło, że nie zauważyli mojej obecności. Samotna łza spłynęła z mojego policzka, a za nią kolejna i kolejna. Nie mogłam się powstrzymać i zapłakałam jak małe dziecko, ciesząc się z faktu, iż po prostu żyją.
— Astoria?—szepnął Issack, gdy podniósł ociężale głowę.
Zapłakałam rzewniej gdy usłyszałam jego aksamitny głos. Niemal w ułamku sekundy obaj rzucili się do krat i przycisnęli mnie do siebie. Zimne karty celi wbijały się w moje ciało jednak nie było to dla mnie tak uciążliwe i znaczące, gdy w końcu mogłam poczuć ich zapach i przytulić moich ukochanych przyjaciół. Doskonale wiedziałam, że Draco nienawidził, gdy dotykał mnie inny mężczyzna, zwłaszcza nieczystej krwi, jednak stał za mną, nie odzywał się i pozwolił nacieszyć momentem z moimi przyjaciółmi. W tamtym momencie plułam sobie w brodę, iż nie zaczęłam wcześniej jakichkolwiek poszukiwań i po prostu czekałam na to co mi los przyniesie.
Dawno powinnam zacząć o nich walczyć.
— Myślałem, że już nigdy Cię nie zobaczę.—powiedział Edward, gdy oderwaliśmy się od siebie.
Przetarłam łzy wierzchem dłoni i uśmiechnęłam się prawdziwe. Wyglądali naprawdę w porządku, co dało mi wiarę w słowa Draco. Może faktycznie o nich dbał? Stał dokładnie za mną. Mogłam poczuć za swoimi plecami jego obecność, wystarczyło abym ruszyła się o centymetr i wpadłabym w jego silne ramiona, jednak tego nie zrobiłam. Blondyn trzymał dłonie w kieszeni swoich czarnych spodni i przypatrzył się nam z zaciekawieniem.
— Czy czujecie się dobrze? Nie cierpieliście?— zapytałam pełna nadziei.
Issack zerknął na Edwarda a ten podrapał się po karku i wykrzywił usta w szczerym uśmiechu. Ich wzrok spoczął na Draco tuż za mną.
— Nie.—odpowiedział Issack.— Daliśmy się złapać podczas jednej z akcji, mieliśmy trafić do posterunku numer jeden, ale Malfoy nas przyjął.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Фанфик- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...