- Co? - Al odkrzyknął. Licząc że ktoś go usłyszał, bo sam ledwo siebie słyszał przez wiatr i deszcz.
- Kończymy! Do szatni!
- W końcu kurwa, ile można - Al mruknął do siebie, mrugając zawzięcie przez krople deszczu które wiatr z pasją wpychał na jego gałki oczne.
Poszybował ku trawnikowi boiska, niemal wywalając się na bagnie które tam w ciągu ostatnich kilku godzin powstało.
Ale los Scorpiusa zapomniał w tym momencie że istnieje coś takiego jak "niemal". Albo "prawie".
- Myślałbyś że powinienem się już nauczyć - burknął, chwytając rękę którą Al wyciągnął pomocnie ku niemu, jak kochany przyjaciel który nakleja plasterek na rany od losu.
- Z twoim chłonnym mózgiem powinieneś był nauczyć się jeszcze w przedszkolu.
- Dupek - Scorpius zaśmiał się pod nosem.
Weszli do męskiej szatni, błogo suchej i spokojnej, kojąc nie tylko ich ciała ale i mózgi po burzowej wściekłości obrzucającej szkolne ziemie wszystkim co się da.
- Tęsknię za Johnym - Dominik westchnął ponuro, zdejmując swój strój do Quidditcha. Puścił go, by opadł mokrym plackiem na podłogę, podkreślając smętność ich dzisiejszego doświadczenia.
- Kto by nie tęsknił. Był chyba jedynym kapitanem Quidditcha w historii który nie miał walonej obsesji na punkcie urządzania praktyk w każdej możliwej pogodzie. Jakim cudem to w ogóle nie jest nielegalne...
Wszystkie głowy zwróciły się do Scorpiusa.
Który westchnął, nie przerywając odklejania z siebie ubłoconego stroju. - Jak długo nie istnieje żadne bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia któregokolwiek z uczniów, pozwala się na przeprowadzanie praktyk Quidditcha o dowolnej porze między ostatnią w danym dniu lekcją członków drużyny a pół do dziesiątej wieczorem, bez względu na panujące warunki pogodowe - wyrecytował.
- Układanie regulaminu z ciepłego fotelu przy kominku powinno być nielegalne - skomentował Sebastian. - Ale Filch i tak będzie się nad tobą znęcał jeśli zostawisz atom błota w zamku.
- A ty i tak dalej będziesz to robił - Al posłał mu uśmieszek na odchodnym.
- Ktoś musi. Wciąż mam mokre sny o dniu w którym jakiś nauczyciel wywali się na tym błocie i pobiegnie z płaczem do dyrka. Może wtedy w końcu się zlitują i zmienią regulamin.
- Albo moglibyśmy otworzyć petycję - Scorpius zauważył dostojnie, mijając ich w ręczniku przewiązanym w pasie, zmierzając ku prysznicom.
- Znów się wywaliłeś? - Dominik wyglądał na ubawionego widokiem błota skapującego z jego włosów.
- Owszem.
Pięć minut później Al wyszedł spod prysznica. Scorpius wciąż się moczył, zmywając resztki błota ze swojej dostojnej osoby.
Dominik założył torbę na ramię i zamknął swoją szafkę. - Do jutra - kiwnął na niego głową, wychodząc.
Al zwrócił gest, rozsiadłszy się na ławce by czekać na Scorpiusa.
- Czysty i lśniący? - przywitał go gdy w końcu skończył się polerować i wszedł do szatni.
- Jak do kolacji - Scorpius odparł ponuro. Zdjął swój ręcznik i zaczął zakładać swój szkolny mundurek.
Al skupił się na powietrzu które spokojnie wdychał. Nienawidząc jak na widoku było w tym momencie coś na co od jakiegoś czasu chciałby mieć dobry widok, a nie mógł skorzystać i choćby rzucić okiem. Nie bez poznaki. Ale ukradkowe spojrzenia które nazbierał przez lata bycia bliskim przyjacielem największego kujona w historii pokazały mu że rzeczony kujon ma nie tylko duży mózg.
- Ale mi się nie chce niczego... - Scorpius westchnął przeciągle, zakładając torbę.
Al wstał i ruszyli do dormitorium Ślizgonów.
- Przynajmniej nie musimy włazić na sam szczyt zamku.
- Gdybyśmy musieli, ja bym pierdolił i tam najzwyczajniej w świecie podleciał.
Al nadepnął na mrówkę. - Powinni zainstalować jakiś latający dywan, jak mugolskie windy, i byłby git.
- Slytherin zadławiłby się soczkiem gdyby usłyszał że członek jego własnego domu to mówi.
- Jesteśmy tacy współcześni i przebudzeni.
- Oh nie.
- Ty, ale jutro jest sobota - Al zdał sobie nagle sprawę, gdy przeszli kolejny tuzin kroków.
- No co ty - Scorpius zaśmiał się pod nosem.
- Ten tydzień szybko zleciał.
Tak jak droga do dormitorium.
- Nie zazdroszczę - Bart skomentował, gdy Scorpius padł plackiem na łóżko Albusa.
- Podpiszesz naszą petycję? - Scorpius zapytał sennie.
- O co?
- O zmianę regulaminu. Seb zostawia kałuże błota na schodach już od zeszłej wiosny. Półtora. Roku. I nikt się jeszcze nie poślizgnął. Jak na złość.
- Może zostawia je suboptymalnie?
- W sumie... - Scorpius zamyślił się. Sennie.
- Przelokujesz się czy mam dziś spać w twoim? - Al klepnął go w tyłek, odłożywszy miotłę pod swoje łóżko.
Był taki mały i okrągły. Zajebisty. Mógł cierpieć na uzależnienie od klepania go. Kto by nie.
- Twoje było bliżej - Scorpius mruknął.
- Ale nie ma poduszki z importowanego jedwabiu...
- Walić. Już się rozgościłem - ukokosił się dla podkreślenia.
- Będziesz spał w ubraniu? - Al obdarzył go rozczarowanym spojrzeniem którego Scorpius i tak nie był w stanie zobaczyć.
- Nie umrę od tego.
- Mogę pożyczyć to wypracowanie na zaklęcia, Scor?
Scorpius odmruknął stłumioną akceptację ich tradycji.
- Połóż potem na mojej szafce, dobra? - Al przypomniał sobie, wychodząc do łazienki by wypielęgnować się przed snem.
Obudził się następnego ranka skołowany swoimi snami. Najwyraźniej spanie w łóżku obiektu swoich westchnień robi dziwne rzeczy z mózgiem.
- Czemu... - Scorpius mruknął, gdy Al wtargnął leniwie do jego łóżka kilkanaście minut później.
- Co czemu? - spytał, wtulając się w niego, rozkoszując się jego zachrypniętym snem głosem. Jego komórki uśmiechnęły się radośnie na czucie jego rozgrzanego łóżkiem przyjaciela, a jego mózg na jego rozespany poranny zapach.
- Czemu mnie budzisz...
- Stęskniłem się za moim łóżkiem.
I za tobą.
- Importowany jedwab nie przypadł ci do gustu? - Zmierzwił mu włosy.
- Jest spoko. Ale co własne to przechujaste.
- Eh. Mi tam się twoje łóżko podoba.
- Powiedziałem ci że nie będę z tobą spał jeśli będziesz zabierał całą kołdrę na swoją stronę.
- Ale Al, ja tego naprawdę nie kontroluję - Scorpius jęknął, brzmiąc na głęboko zasmuconego.
- Efekt jest taki sam. Pewne rzeczy nie są sobie pisane.
- Jestem buntownikiem z natury - Scorpius odparł rzeczowo.
- Udowodnij.
Scorpius westchnął bardzo, bardzo przeciągle. Nigdy tak nie wzdychał świeżo z łóżka.
Cóż, wciąż był w łóżku. Może to dlatego.
- Weź wstań. Bo mam potrzebę.
I tak oto Scorpius zbuntował się przeciwko normom spędzania czasu w łazience. Robiąc nie wiadomo co.
CZYTASZ
Scorbus
FanficDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...