Rozdział 9

17 7 0
                                    

Nawet nie chciałam wiedzieć, co miał na myśli. Chyba nie podejrzewał, że się w nim zakochałam i darzę go uczuciem, za to wszystko co mi zgotował? W gardle pojawiła mi się wielka gula. Odchrząknęłam, bo od natłoku myśli powoli traciłam rezon.

– Mama – powiedział, jakby mi to coś wyjaśniało.

Rozejrzałam się po jaskini, jakbym się spodziewała zobaczyć tu duch tej kobiety albo sama nie wiem co.

– Moja mama mnie wszystkiego uczyła. Mamy zawsze kochają swoje dzieci najbardziej, a dzieci kochają najbardziej swoje mamy. To bardzo proste rozwiązanie, dlatego fae czy pół-fae zawsze trenowali z matkami bądź ojcami, pozytywne uczucia przepływające między tak bliskimi sobie osobami bardzo pomagają.

– Dlaczego więc ty mnie trenujesz przez nienawiść?

– Przecież sama obrałaś tę drogę.

– Ja? To ty pierwszy mnie obraziłeś na ringu. Nie umiem czuć sympatii do kogoś, kto z pierwszym wypowiadanym zdaniem mnie obraża.

– Nie chciałem cię obrazić. I nie kierowałem tego przeciwko tobie. Po prostu byłem przerażony, że twój ojciec niczego cię nie nauczył. Wiedziałem, że do tej wspólnej wyprawy potrzebuję kogoś równie silnego jak ja, a tymczasem... – przerwał, a moje oczy się zaszkliły.

– Zobaczyłeś nic nie wartą księżniczkę, którą będziesz musiał niańczyć.

– Zobaczyłem wprawionego w boju wojownika, który nie ma pojęcia o swoich możliwościach. Z twoim potencjałem, magią, samozaparciem nie musiałaś uciekać się do sztuczek, kopać Wilka w złamaną nogę. Nie musiałabyś nawet machnąć ręką. Wystarczyłoby, byś pomyślała, żeby przeciwnik padł, a on by się przewrócił. Twój ojciec nie zapewnił ci żadnego treningu, by rozwijać twoją prawdziwą naturę.

– Nie widziałeś we mnie słabej dziewczyny?

– A jesteś słabą dziewczyną?

– Zanim cię poznałam, sądziłam, że jestem najsilniejsza na całym Parrasie. Przez ciebie...

– Przeze mnie wreszcie zrozumiałaś, że nie jesteś. Na razie.

– Na razie?

– Tak. Musisz po prostu potrenować. Ale nie... Nigdy nie widziałem w tobie słabej dziewczyny. Arogancką? Owszem. Bezczelną? I to jak! Słabą? Nigdy.

Chociaż nie patrzył na mnie, gdy to mówił, zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Czułam, że wracam do pełni sił. Nie czułam już bólu mięśni, nie czułam zmęczenia, odwodnienia.

– Skąd Dillion wiedział o moim istnieniu i prawdziwej naturze? Jak do nas trafiliście? Skąd przyszło wam do głowy, że zdobędziecie wśród nas sojuszników? – strzelałam pytaniami.

– Ojciec nie zdołał powiedzieć ci całej prawdy.

– Ojciec, na żywioły Parrasu, nie zdołał mi powiedzieć niczego przez całe życie! Chyba rozumiesz moją frustrację i złość na ciebie, mojego ojca, twojego ojca... Zwaliło się na mnie tyle rzeczy w jednym momencie – mój głos drżał i czułam, że ja zaczynam cała drżeć, mimo, że zdążyłam już ubrać swoją wysuszoną koszulę i spodnie.

Arlie zbliżył się do mnie na odległość ręki i pogładził mnie czule po policzku. Miejsce, które dotknął płonęło. Miałam wrażenie, że moje policzki również płoną, a serce próbuje wyskoczyć.

– Wiem mała, nie mogę mieć o to do ciebie żalu.

– O czym jeszcze więc ojciec mi nie powiedział? – zapytałam odsuwając się od Arliego. Jego bliskość mąciła mi w zmysłach i ciągle miałam wrażenie, że robi to specjalnie. Nie byłam jednak tego pewna, więc nigdy go o to nie zapytam. Było to dla mnie wielce żenujące. Co miałabym powiedzieć? Kręci mi się w głowie, gdy mnie dotykasz. Czy to magia fae czy zwyczajny dotyk mężczyzny na niedoświadczonej skórze? Z rozmyślań wyrwał mnie książę.

Wolf tales: IlluminationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz