Czekałem przed salą sądową już dobre 2 godziny. Oscar przez 3 dni przygotowywał się do rozprawy. Cała nasza ośmioosobowa rodzina była bardzo zdenerwowana. Starałem się pomóc Cassie ale jeśli chodziło o jej rodziców, nawet ja nie dawałem rady. Reed czekał na drugim końcu korytarza - i bardzo dobrze, że nie bliżej, bo dostało by mu się. Kylie dała mi kilka lekcji. A jeśli poruszamy temat słodkiej, niegroźnej Ky - chyba zostaliśmy przyjaciółmi. Wyzywamy się tylko kilka razy dziennie i nawet dzielimy się szynką! Wcale nie różnimy się aż tak bardzo jak myślałem. No i Kylie też nie znosi Reed'a.
Ludzie zaczęli wychodzić z sali, a ja momentalnie się zerwałem i przepychałem między nimi. Cassie stała wtulona w Oscara. Do głowy przyszły mi najgorsze myśli. Jeśli moja śliczna Cassie miała by zostać w Polsce, chyba bym zwariował. Chwyciłem Cas za rękę i przyciągnąłem do siebie. Poczułem jej łzy na koszuli, ale nie przeszkadzało mi to. Gdy podniosła na mnie swoje niebieskie spojrzenie, otarłem jej łzy z policzka i zatopiłem się w jej ustach. Po chwili ktoś dosłownie oderwał ode mnie Cassie - Reed. Złamię mu kiedyś nos na tej ślicznej twarzy! Cas widocznie zaskoczona takim atakiem miłości odeszła od Deminga.-Nie martw się kochana - powiedział Reed - I tak będziesz mogła do mnie przylatywać
-Ona nie będzie do ciebie latać idioto - rzuciłem - Nie zapominaj, że to moja dziewczyna
Stanąłem przed Reed'em wpatrując się w jego twarz trzynastolatka. Był niższy ode mnie i nie wyglądał na swoje 16 lat.
-Podobno związki na odległość nie istnieją - powiedział Reed
Zaczęło się we mnie gotować. Chwyciłem go za gardło i przycisnąłem do ściany. Czułem dłonie Cassie odciagające mnie od Deminga. Nie chciałem go puścić, jak on w ogóle śmiał?! Jak Cas mogła się z nim przyjaźnić?! I wtedy zdałem sobie sprawę dlaczego jest blisko mojej dziewczyny, dlaczego mnie nie znosi. On kochał Cassie, równie mocno jak ja. Przecież nie byłem jedynym chłopakiem na świecie, a Cas była bardzo ładna, mądra i bystra. Zacząłem być zazdrosny. Ale Cas traktowała Reed'a jak Oscara, jak brata, prawda? Cassie odciągnęła mnie od Reed'a który natychmiast zaczął kaszleć.
-Felix Karl Wilhelm Sandman! - wrzasnęła Cas - Co to miało być?
-No słyszałaś co powiedział! - krzyknąłem
-Ale ja zostaję w Szwecji!
-Dlaczego na mnie wrzeszczysz?! Przecież mu się należało.... Czekaj, co?
Cassie przewróciła oczami i pomogła Reed'owi wstać. Skarciła go i ruszyła z Oscarem do wyjścia zostawiając mnie i Deminga samych. Posłałem mu jedno ze spojrzeń które stosowała Green i poszedłem za Cas. Pojechaliśmy do hotelu, Oscar prowadził, bo naturalnie pan" śliczny trzynastolatek" jechał z nami (zdążyliśmy się już pokłócić kto prowadzi). W Polsce mieliśmy zostać jeszcze jeden dzień, żeby Simon i mama Cassie zdążyli się spakować. Pani Blackwood, a przepraszam teraz to pani Crawford, przeprowadzała się do Szwecji, do mamy Oscara. Mama Enestada mieszkała sama i chętnie przyjęła do siebie Simona i jego mamę.
Cassie odciągnęła mnie na bok gdy byliśmy w holu. Reed niechętnie się we mnie wpatrywał ale nic nie powiedział i poszedł do pokoju.
-Wiem, że go nie lubisz - powiedziała - I wiesz, że ja nie lubię Berry. Spotkajmy się w czwórkę, na przykład w wesołym miasteczku. Nie znam dobrze Stephanie, a ty nie znasz Reed'a
Na początku pomyślałem, że to bardzo głupi pomysł, ale z drugiej strony, mógłbym w końcu pokazać
Demingowi, że Cassandra Madison Blackwood jest moja i, żeby wybił ją sobie z głowy.-Jasne - powiedziałem z uśmiechem - To opowiedz mi, co dokładnie się działo na tej rozprawie
Cassie zmarszczyła nosek i zamyśliła się. Zastanawiałem się, czy powiedziałem coś złego ale Cas tylko wypuściła powietrze i chwyciła mnie za rękę.
CZYTASZ
Zacznijmy od początku /TFC/
FanfictionZacząć od początku, nie znaczy zapomnieć o tym, co było wcześniej tylko to zaakceptować i iść dalej z lepszym doświadczeniem. Historia z udziałem zespołu The Fooo Conspiracy. Druga część - Zostańmy do końca ^^