Rozdział XXIV

24 5 1
                                    

Po szybkim lunchu składającego się z miski ciepłej zupy i kruchego pieczywa, udałam się na zajęcia z jazdy konnej. Nie miałam problemu z trafieniem do stajni, bo wciąż pamiętałam trasę dzięki nachalnej uprzejmości Profesor Castilo. Stajnia pachniała mieszanką siana i ziemi, a w powietrzu unosił się zapach końskiego potu. Konie prychały, a kilka osób już oswajało się ze swoimi wierzchowcami, ale moje spojrzenie niemal natychmiast napotkało Arabellę. Stała koło boksu Cynamona i gładziła go po kasztanowym pysku. Dostrzegła mnie i natychmiastowo poczęstowała mnie spojrzeniem pełnym pogardy. Czułam, jak napięcie narasta, choć starałam się unikać jej wzroku. Kiedy unikałam spojrzenia Arabelli, do stajni weszła Profesor Castilo. Z jednej strony ucieszyłam się, że to ona zajmowała się jazdą konną. Miałam już z nią styczność i nie była aż taka zła. Jej wzrok przesunął się po zgromadzonych uczniach, aż zatrzymał się na mnie.

– Evans, prawda? – zapytała, zerkając na listę przyporządkowanych koni. Kiwnęłam głową, starając się przybrać neutralny wyraz twarzy, choć zdziwiłam się, że zachowuje się jakby mnie nie poznała. Przecież dopiero co dzień wcześniej oprowadzała mnie po szkole i dawała złote rady. Profesor wskazała na bok jednego z mniejszych boksów, gdzie czekał mój wierzchowiec – spokojny, o łagodnych, ciemnych oczach, przywodzący na myśl ciepło miodu i świerkowego lasu. Odgarnęłam kosmyk włosów i podeszłam bliżej, by przywitać się z moim koniem, próbując skupić się na nim i wyciszyć emocje oraz dziwne ukłucie w sercu. 

– To Twój nowy towarzysz na resztę semestru. Nazywa się Promyk. Cynamon i reszta koni są za silne na początek dla Ciebie.– dodała profesor, rzucając ukradkiem spojrzenie w stronę Arabelli, która patrzyła na nas z cynicznym uśmieszkiem. 

Kilka minut później wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, kierując się na padok. Słońce nisko wisiało na niebie, rzucając długie cienie, które nadawały temu miejscu nieco surrealistycznego charakteru. Arabella jechała przodem, nieznacznie odwracając głowę, by co jakiś czas rzucać mi wyzywające spojrzenie. Jej doskonała postawa na Cynamonie, którego brawura i siła wyraźnie dawały jej przewagę, wzbudzała podziw u innych uczniów. Jechałam tuż za nią, starając się utrzymać równowagę i spokojny rytm na Promyku. 

– No, Lalin, nie odstajesz jakoś specjalnie! – zawołała nagle, w jej głosie pobrzmiewała nutka kpiny. – Choć muszę przyznać, że to bardziej zasługa twojego spokojnego rumaka niż twojej umiejętności. Z jednej strony ten nieporadny koń idealnie do Ciebie pasuje. 

– Przynajmniej mój koń ma klasę i potrafi się zachować. – odparłam cicho, ale wystarczająco głośno, by usłyszała. Arabella gwałtownie zatrzymała Cynamona, zmuszając mnie do szybkiego ściągnięcia wodzy, by uniknąć zderzenia.

– Co powiedziałaś? – Jej oczy iskrzyły się gniewem, a Cynamon poruszył niespokojnie uszami, wyczuwając napięcie swojej właścicielki.

– Nic, czego byś nie zrozumiała. – odparłam, wytrzymując jej wyzywające spojrzenie.

Kiedy już siedziałam w siodle i próbowałam nawiązać kontakt z Promykiem, Arabella zbliżyła się nagle, a jej koń nerwowo stąpał, jakby wyczuwał napięcie między nami. Uśmiechnęła się kpiąco, po czym bez słowa zbliżyła swojego wierzchowca tak blisko, że nasze konie niemal się stykały.

– Widzę, że wciąż próbujesz nadążyć i do tego masz niewyparzony język.– powiedziała lodowato, patrząc na mnie spod rzęs. – Myślisz, że to miejsce jest dla kogoś takiego jak ty? A nawet jeśli jakimś cudem tu przetrwasz to lekcja z dziś, którą Ci dałam nie nauczyła Cię szacunku do mnie? 

Próbowałam ją zignorować, skupiając się na uspokojeniu Promyka, ale Arabella, jakby czekając na taki moment, szarpnęła wodze swojego konia. Ogier natychmiast zareagował i gwałtownie podskoczył, niepokojąc mojego nowego konia, który zarżał nerwowo cofając się kilka kroków, ale udało mi się utrzymać równowagę, delikatnie głaszcząc jego szyję, by go uspokoić. Arabella parsknęła śmiechem, wyraźnie zadowolona ze swojego popisu.

– Widzisz, Promyk to tylko potulny kucyk w porównaniu do mojego Cynamona. Może jednak powinnaś pomyśleć o tym, żeby zejść mu z drogi, Lalin. – Jej ton był pełen wyższości i prowokacji. -I nie mam tu na myśli tylko tego. 

Patrzyłam na nią przez chwilę, czując, jak emocje we mnie narastają. Zamiast odpowiedzieć, przyciągnęłam wodze Promyka, dając mu znać, że jest bezpieczny. Czułam, jak napięcie w jego mięśniach ustępuje, a spokój zwraca mu równowagę. Był to moment, w którym udało mi się uspokoić nie tylko jego, ale i siebie. Spojrzałam Arabelli prosto w oczy.

– Może i Cynamon jest silny, ale to ja zdecyduję, gdzie i jak się poruszam – powiedziałam spokojnie, lecz stanowczo. – I wbrew pozorom, nie muszę się nikomu kłaniać. 

Arabella zmarszczyła brwi, zaskoczona pewnością w moim głosie, po czym tylko wzruszyła ramionami. Widać było, że nie spodziewała się takiej odpowiedzi, w głębi duszy bałam się, że znów mnie zaatakuje, ale coś ją powstrzymało.

– Jak sobie chcesz, ale ostrzegam – w tym miejscu to słabi zostają w tyle Lalin. I żadna runa ochronna tego nie zmieni. – syknęła, po czym szturchnęła Cynamona, który posłusznie ruszył do przodu, zostawiając nas w tumanie kurzu.

Zostałam sama z Promykiem, czując jednocześnie ulgę i lekkie napięcie. Poklepałam go po szyi, wdzięczna za jego cierpliwość i wytrwałość, mając nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna – mimo przeciwności, jakie mogła jeszcze zgotować mi Arabella. 

Zajęcia o dziwo do samego końca przebiegły w miłej atmosferze, mimo napięcia wywołanego wcześniejszą konfrontacją z Arabellą. Profesor Castilo prowadziła lekcję z pasją i cierpliwością, ucząc nas podstaw jazdy konnej i technik, które miały pomóc nam nawiązać głębszy kontakt z wierzchowcami. Promyk okazał się być idealnym towarzyszem, reagując na moje sygnały z niesamowitą łagodnością i spokojem. W miarę upływu czasu zaczęłam czuć się pewniej w siodle, a reszta uczniów również wydawała się zrelaksowana i skupiona na nauce. Jedynie Arabella co jakiś czas rzucała mi pełne pogardy spojrzenia, ale ja starałam się na tym nie skupiać, czerpiąc przyjemność z chwili i kontaktu z moim nowym koniem.

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz