Rozdział 5

12 2 8
                                    

Wybiła godzina 14.40, to oznaczało, że musiałam już wychodzić, by spotkać się z Lockwoodem i George'em. Moje siostry razem z mamą, kilkakrotnie pytały się czemu tak późno wracałam po szkole lub gdzie wychodziła w sobotę, bo zdarzało mi się to już kilka razy. Zawsze odpowiadałam, że robić projekt grupowy. Jak na razie było to prawdą, nie wiedziałam czy moja znajomość z chłopakami będzie się utrzymywać po wykonaniu zadania.

Zamknęłam drzwi wejściowe. Poczułam jak kilka kropel spada na moje włosy. Nie było ulewy tylko lekko kropiło. Nie widziałam sensu, by wracać się po bluzę z kapturem. Jak trochę zmoknę nic się nie stanie.

*

Przeceniłam swoją ocenę pogody. Gdy minęło dziesięć minut od mojego wyjścia, zerwała się ulewa. Bez żadnego okrycia głowy, pędziłam przez chodnik. Przez te pięć minut udało mi się oberwać sporą dawką deszczu, dlatego stałam teraz przed Lockwoodem cała mokra. Włosy przyklejały mi się do twarzy. Ręce ociekały wodą. Bordowa kurtka przez to, że była wielokrotnie zszywana, nie uchroniła mojego swetra przed zmoknięciem. W zamszowe spodnie wchłonęła woda.

Lockwood w przeciwieństwie do mnie wyglądał nieskazitelnie. Ciepły, granatowy przylegający sweter i jeansy. Nawet skarpetki miał idealnie białe. Moje pary od dawna można było nazwać szarymi. Włosy niby niechlujnie ułożone, a jednak nadal modne.

Czułam się, jak trwający w ziemi metalowy kołek w zestawie z zepsutym namiotem. Lockwood kazał mi ściągnąć buty i zostawić je na dywanie. Kurtkę wyrwał mi z ręki i (jak się domyślałam) poszedł z nią do kaloryfera, by ją osuszyć. Na spodnie i sweter nic nie mógł poradzić, tak samo jak ja.

Weszłam za nim po schodach, ponownie mijając niebieskie drzwi. Ciekawiło mnie, czemu taki kolor? Mimo to nie zamierzałam go o to pytać. Na dywanie leżał George z kredkami w dłoniach.

– Hej – powiedziałam cicho. Mruknął coś, czego nie mogłam dosłyszeć – Zaczęliście już?

– Tak – i znowu to uczucie piątego koła u wozu.

– Ale spokojnie, to tylko taki szkic. George się pospieszył z estetycznym kolorowaniem – po chwili rzekł Lockwood, siadając na dywanie z jedną nogą zgiętą w kolanie. Druga była w pełni wyprostowana. Nie byłam świadoma, że miał tak długie kończyny dolne.

Dołączyłam do nich na dywanie. George nie zaprzestał malowania kredkami. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, nie był mokry.

– Możesz skorzystać z laptopa. Będzie łatwiej szukać informacji – powiedział, a ja oderwałam wzrok od telefonu. Wysłałam mu nieme pytanie: „Na pewno?”. Potwierdził, podając mi swoje urządzenie.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy była tapeta na ekranie głównym pulpitu. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, a dostałam latającego kota wyglądającego, jak piłka. Kliknęłam ikonkę z „Google”, po czym wpisałam hasło: Zanieczyszczenie hałasem podwodnym. Zjechałam na dół kursorem i weszłam w stronę, gdzie było wszystko, czego potrzebowaliśmy do zrobienia projektu.

Wystarczyło to tylko przepisać. Tylko najważniejsze informacje. Laptop wylądował na kolanach Lockwooda. Szybko podzieliliśmy się na „co kto robi”. Mi przyszło podawać informacje Lockwoodowi, który miał pisać wszystko na kartce. Z nas trojga, to on miał najładniejsze pismo. Cubbins miał kontynuować swoją robotę.

Po godzinie moje ubrania wierzchnie wyschły do sucha. Zadziwiające, że w domu Lockwooda było tak ciepło, a ja w swoim kilkakrotnie musiałam chodzić z kocem na głowie.

Plakat skończyliśmy dwie minuty temu. W tym czasie Anthony poszedł po coś do kuchni. Nadal siedziałam oparta o ramy łożka na dywanie ze zgiętymi nogami. George natomiast, klikał coś w telefonie.

Bezgłowy Jeździec | Lockwood & CoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz