ROZDZIAŁ 17.

10 3 2
                                    




                              TERAZ                  


Przysunęłam się bliżej łapiąc go za gardło i wysyczałam prosto w usta.

-Śmierć. - Oblizałam jego górną wargę. - Wybieram śmierć. - Zazgrzytałam zębami i przysunęłam się jeszcze bliżej dotykając  piersiami jego klatki.

- Nie boisz się śmierci? - Zapytał gardłowo stojąc bez ruchu.

- „Nie boję się śmierci, bo nie boję się niczego, czego nie doświadczyłem." – Zacytowałam. - Śmierć jest prosta ... Życie jest trudniejsze. - Złapał mnie za brodę i podniósł wyżej, aby nasze oczy się spotkały. Widziałam w nich dzikość i fascynację. Kiedyś byłam gotowa umrzeć za tego mężczyznę. Teraz byłam gotowa umrzeć przez niego. Każda część mnie krzyczała o łaskę i zbawienie, jednak kiedy patrzyłam w tę piękne szkliste przepełnione pożądaniem oczy, nie czułam nic prócz ulgi.

- Czyli chcesz umrzeć, mała? – Jego ton był ledwie głośniejszy od szeptu, na sam dźwięk moja cipka zrobiła salto. – Tego chcesz?

- Nie jestem w stanie określić czego chcę, ale jeśli w końcu dasz mi spokój, z godnością przyjmę kulkę w łeb, żeby móc się od ciebie uwolnić. – Wycedziłam przez zęby.

- Kiedy przestałaś mnie kochać? – Otworzyłam szeroko oczy. Zdziwił mnie tym pytaniem.

- A jakie to ma znaczenie? – Szepnęłam.

- A no ma. Odpowiedz. – Jego ręce zacisnęły się na moich barkach, a całe ciało spięło się do tego stopnia, że jeszcze chwila, a koszula eksploduje mu na barkach.

- Nie wiem... - Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Cała odwaga ze mnie uleciała. Znowu czułam się małą, potulną dziewczyną ze wsi, która przyjechała do wielkiego miasta by zacząć nowe życie.

- Nie wiesz kiedy przestałaś mnie kochać, czy nie wiesz czy w ogóle się to stało? – Zmarszczył brwi, wyglądał tak przerażająco. Nie chciałam tu być. Dusiłam się.

- Przestań.  – Zaczęłam się wyrywać, ale na daremno.

- Jeśli mi odpowiesz... - Przełknął ślinę. – Pozwolę ci odejść i obiecuję, że nigdy mnie już nie spotkasz.

- Co? – Wizja braku chłopaka w swoim życiu nagle stała się tak realna, że zaczęłam się tego bać, jednak jakaś część mnie od zawsze wiedziała, że będzie przy mnie. Choćbym zapierała się rękami i nogami, on będzie obok. A teraz? Tak po prostu zniknie? Zostawi mnie? Samą?

- Odpowiedz.

- Nie... ja nie... - Myśli mi się plątały, a brak tlenu sprawił, że praktycznie traciłam przytomność. -  Ja... Nigdy nie przestałam cię kochać, Daniel... - W końcu zebrałam w sobie resztki sił, które mi pozostały i odpowiedziałam szczerze.

Brunet mnie puścił i przekrzywił głowę uważnie mnie lustrując. Pewnie zastanawiał się czy mówię prawdę, ale do chuja! Jak miałabym kłamać? 

- Czy teraz mogę... - Łapałam oddech. – Już stąd wyjść? – Pierwsza łza spłynęła mi po policzku, a ja starłam ją szybko, aby chłopak tego nie zauważył.

- Kochasz mnie... A ja kocham ciebie. Nie umiemy bez siebie żyć, mała. – Zachrypnięty głos był coraz bliżej, ale już go nie widziałam. Obraz rozmazywał mi się od płaczu. – Chcesz o tym zapomnieć? Odpuścić? Uciec? – Uniósł brew, kiedy nasze twarze dzielił może centymetr. – Powiedz to.

- Co...? Ja nie... - Przetarłam twarz. Musiałam się ogarnąć, przywrócić starą Olę... Niech ona się tym zajmie, ja nie mam siły... Gdzie ona była, kiedy była potrzebna?

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now