Rozdział XXVI

44 4 1
                                    

Leżałam nieruchomo na łóżku wpatrując się przed siebie w sufit. Naszyjnik z runą ochronną, chłodził przy szyi moją rozgrzaną skórę po prysznicu. W głowie miałam chaos. Pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego z nauczycielem. Przedtem nigdy bym nie posądziła siebie o takie zachowanie. Zazwyczaj starsi mężczyźni, a tym bardziej nauczyciele z mojej dawnej szkoły byli mi obojętni. Jednak profesor Malgrave pobudzał we mnie dotąd nie znane mi uczucia, nie potrafiłam sobie z tym poradzić, bo było to niewłaściwe i idiotyczne równocześnie. Jak widać przebywanie w akademii zaczęło mnie zmieniać. Moje myśli zaprowadziły mnie do punktu, w którym zaczęłam rozważać, że może jest to spowodowane stresem i zmianą otoczenia, więc instynktowie szukałam oparcia emocjonalnego w kimś starszym kto kojarzył mi się z bezpieczeństwem? Było to dla mnie jedyne rozsądne i logiczne wytłumaczenie. Nie chciałam brać nawet pod uwagę jakichkolwiek innych opcji. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi, do pokoju wpakowała się zdyszana Penelopa. Wyglądała jak ja przed godziną, gdy wparowałam do sypialni po szaleńczym sprincie. Ciekawe co ją wprawiło w taką zadyszkę? Uśmiechnęłam się złowieszczo i podniosłam się na łóżku.

– Coś Ty taka zdyszana moja droga? - spytałam wciąż szczerząc się niepoprawnie. 

Dziewczyna przewróciła oczami. 

– Nathaniel.... 

Już chciałam wykorzystać okazję i rzucić lubieżną uwagę na temat ich relacji gdy Penelopa uciszyła mnie gestem dłoni. 

– Nawet tego nie mów, bo mam zbyt bujną wyobraźnię! Ten głupek zamienił mój ołówek w ropuchę na zajęciach i musiałam przed nim uciekać, bo próbował mi ją wpakować do torby. Obrzydliwe! - skrzywiła się i odłożyła wszystkie rzeczy na biurko. 

Zaśmiałam się szczerze. 

– Widzę, że Nathaniel to typ psotnika i awanturnika w jednym? 

– Żebyś wiedziała... - odburknęła i wrzuciła do swojej torebki nowy ołówek z biurka. – Jesteś już gotowa na kolację? 

Przytaknęłam koleżance i wygładziłam spódnicę od mundurka. 

– Zdążyłam nawet wziąć prysznic i się przebrać. 

– Szczęściara, ja będę musiała z tym zaczekać. Jak po zajęciach z Arabellą? 

Obserwowałam jak Penelopa rozpakowuje rzeczy, a potem z gracją opada na łóżko naprzeciwko mnie. Z ulgą zsunęła czarne balerinki ze stóp. 

– Nie obyło się bez prowokacji i względnie gardzących spojrzeń z jej strony, jednak tym razem nie próbowała mi zaszkodzić magią. 

– W końcu jej przejdzie - wzruszyła ramionami - najważniejsze żeby nie próbowała ponownie Cię skrzywdzić, bo nie ręczę za siebie. 

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Naszą krótką wymianę zdań przerwało donośne miauknięcie spod koca. Zdziwiona uniosłam delikatnie pluszowy materiał, a spod spodu wysunął się rozczochrany, puchaty łebek mojego przewodnika. Patrzył na mnie poirytowany i ponownie miauknął nerwowo. 

– Nie mogę rozgryźć tego kota, a na dodatek pojąć faktu, że ten zaspany chodzący dywan to jakiś mityczny przewodnik. - prychnęłam nie odrywając spojrzenia od czarnego kota i jego fiołkowych oczu.

– Właśnie widzę, że prowadzicie ze sobą jakąś niemą wojnę. - zachichotała Penelopa - Dałaś mu w końcu jakieś imię? Trochę tak głupio wołać na niego ciągle Kot. 

Przykryłam z powrotem zdenerwowanego osobnika i przeniosłam uwagę na przyjaciółkę. 

– Myślałam żeby dać mu na imię Ametyst. - wyłożyłam się z powrotem na boku łóżka. 

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz