Rozdział 17

3.6K 484 91
                                    

#oomlSZ

elo!

(ktoś tak jeszcze w ogóle mówi? jestem boomerem i pytam serio)

Rozdział po niecałym tygodniu od poprzedniego. Szok, co? Jak nie ja.

Jazgot w trybun rozrywał mi bębenki w uszach. Mieszał się z przyśpiewkami, okrzykami wsparcia i przekleństwami tych, u których poziom gry nie wzbudzał entuzjazmu. Wybiła szesnasta minuta drugiej połowy, lecz ja tak mocno skupiłam się na innych aspektach, że gdyby nie tablica z wynikiem, nie wiedziałabym nawet, kto jest na prowadzeniu. London Black Dragons przegrywali dwoma golami.

Korzystałam z przywileju, jakim była świetna widoczność z trybuny dla pracowników klubu. Wpatrywałam się w ławkę rezerwowych, nie potrafiąc odpuścić sobie rozmyślań o tym, czym kierował się trener drużyny, wystawiając skład na dzisiejszy mecz. Dlaczego Langham nie grał w pierwszej jedenastce? I dlaczego według moich kolegów z działu nie był brany pod uwagę do wyjścia na murawę?

Inni piłkarze z ławki rozgrzewali się przy lini boiska, truchtając, rozciągając się i podskakując. Starali się jak najlepiej przygotować, nawet jeśli nie mieli pewności, czy zagrają. Natomiast Langham rozsiadł się w fotelu i oprócz udania się do szatni podczas przerwy, w ogóle nie ruszył się z miejsca. Z tego, co wiedziałam, nie doznał żadnej kontuzji, więc stan zdrowia nie był czynnikiem wykluczającym go z gry. Nie zrobił też nic takiego, co skutkowałoby ukaraniem go.

Zachodziłam w głowę, o co mogło chodzić, a przecież nie powinno mnie to interesować. Kilkukrotnie zganiłam się w myślach za to, że moje myśli krążą wokół jego osoby, a mimo to co chwilę wracałam spojrzeniem do szyi piłkarza, bo z miejsca, w którym siedziałam, tylko tyle byłam w stanie zobaczyć.

Nie potrafiłam się od tego oderwać, to było silniejsze. Podświadomość podsuwała mi oskarżenie, że robię to specjalnie, bo to jedyny rodzaj kontaktu, jaki mi z nim pozostał, i na pewno nie z powodu zawodowej ciekawości. Przyłapywałam się na tym, że przez trzy ostatnie tygodnie, od kiedy już nie współpracowałam osobiście z Langhamem, zwykłe ujrzenie go po treningu na drugim końcu podziemnego parkingu, sprawiało, że czym prędzej uciekałam do samochodu, czując mrowienie w okolicy serca.

Tłumaczyłam to sobie złością.

Tylko dwa znane mi uczucia mogły wyzwalać we mnie takie emocje i to z całą pewnością nie było to drugie.

Jakaś niewidzialna siła ponownie przyciągnęła moje oczy do bladego skrawka skóry widocznego ponad klubową koszulką. Zorientowałam się, że przygryzam końcówki paznokci, a to nie zdarzało mi się zbyt często. Zmarszczyłam brwi, coś nie dawało mi spokoju. Intuicja dźgała mnie swoim ostrzem, nie pozwalając przekierować myśli na nic innego. Męczyło mnie to. Zżerało od środka, pochłaniając energię, którą mogłabym ulokować w czymś innym.

– Może za bardzo zabalował w poprzedni weekend i jeszcze go trzyma. – Ben zaczął się śmiać, nie przestając zgadywać. – Widziałeś zdjęcia na jego profilu?

Odwrócił się do Aarona, który tylko pokiwał potakująco głową. Od razu nadstawiłam uszu, ciekawa, czy koledzy mają w zanadrzu jeszcze jakieś smaczki, ale ku mojemu niezadowoleniu przenieśli zainteresowanie na siedzącą nieopodal żonę jednego z obrońców i jej świeżo skorygowany nos.

Dotąd jakieś resztki zdrowego rozsądku trzymały mnie z dala od prywatnych mediów społecznościowych Kierana, choć chęć zajrzenia na jego konta drażniła mnie jak najgorsza wysypka. Lecz teraz, gdy usłyszałam rozmowę kolegów z pracy i nie miałam pojęcia, o czym wspominali, władzę nade mną przejęło wścibstwo.

Out of my league | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz