ROZDZIAŁ 18.

8 3 0
                                    


- Czyli nic z tego?

- Przykro mi mamo... Mam dużo pracy, nie dam rady przyjechać. – Musiałam skłamać, przecież nie powiem jej, że prawie zabiła mnie psychopatka.

- No dobrze. Ale na święta ci nie odpuszczę. W tym roku zbieramy się u nas, więc będę miała dużo roboty i nie dam rady sama z tym wszystkim, no wiesz...

- Wiem, wiem. Będę na pewno.

- Dobrze, to trzymaj się i nie pracuj za dużo. Pa

- Pa. – Rozłączyłam się i od razu opadłam na fotel.

Musiałam wytrzymać tylko jeden miesiąc bez kulki w ciele. Jeden. Jebany. Miesiąc. Byłam załamana, bo naprawdę chciałam ich odwiedzić, ale przez te pierdolone udo nie mogłam. Na szczęście obyło się bez problemów, a kula nie utknęła w niczym ważnym, więc uszłam z życiem. Tym razem.

Dziewczyny, jak zwykle panikowały i nie reagowały na moje słowa mam się dobrze . Po prostu mnie ignorowały i nie spuszczały ze mnie oka, abym wydobrzała. O dziwo, Ada również przy mnie była i nawet się cieszyłam. Naprawiałyśmy coś, co wydawało mi się nienaprawialne.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że przez cały ten czas myślałam o tej kobiecie uzależnionej od swojego męża. Dziewczyny musiały się nieźle nagimnastykować, aby przemówić jej do rozsądku. Mieszkała w naszym klubie i codziennie brała udział w terapii z naszą panią psycholog, więc liczyłyśmy, że szybko jej przejdzie i zrozumie, że w końcu jest wolna od tego tyrana.

Zadzwonił dzwonek, więc wstałam i powoli podeszłam otworzyć. Musiałam mocno nadwyrężać lewą nogę, aby chronić obolałą prawą nogę.

- Hej, przyniosłam ci obiad. – Ada uśmiechnęła się życzliwie i weszła do domu. – Mam rosół i kotlety, także musisz zjeść, bo się pogniewam.

- Sama gotowałaś?

- Tak. – Uniosła wysoko brodę, a ja się zaśmiałam.

- W takim razie usiądźmy i spróbujmy tego twojego dania. – Ukłoniłam się teatralnie zapraszając dziewczynę do salonu.

- Jak się czujesz?

- Dobrze.

- A psychicznie? Jest już lepiej? – Duże niebieskie oczy obserwowały mnie z zainteresowaniem. Martwiła się. Widziałam to.

- Śmiem wątpić, że kiedyś będzie, ale nie poddaję się.

- Mhm.

- Wiesz coś na temat tych ludzi od broni? – Nie przerywałam siorbania zupy. Była naprawdę pyszna.

- Dante powiedział, że wyświadczy ci ostatnią przysługę i się tym zajmie, więc masz się nie martwić i zdrowieć.

- Tak ci powiedział?

- Mhm.. – Skinęła lekko.

- On mi przysługę? – Prychnęłam oblewając się rosołem. – Niech spierdala.

- Ola... Uspokój się. – Skarciłam ją spojrzeniem. – To znaczy...Niech spierdala. – Wyszczerzyła zęby, co odwzajemniłam. – A właśnie... Wesele zbliża się wielkimi krokami, musiałabym podać nazwiska świadków i...

- Nie, Ada. Przykro mi... Nie będę twoją świadkową.

- Oh... No dobrze... Ale przyjdziesz na ślub, prawda? Chciałabym, żebyś tam ze mną była. Czuję stres na samą myśl, a co dopiero, kiedy będę stała przed ołtarzem. – Dziewczyna nerwowo rzucała się po kanapie i wymachiwała śmiesznie rękami.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now